Mało znany warszawski radny z PiS, Maciej Maciejowski, przebojem wdarł się na łamy ogólnopolskich mediów. W listopadzie zeszłego roku na Twitterze ostro zaatakował Bronisława Komorowskiego. Uznał chyba, że to dobry sposób na podbudowanie popularności, bo pomimo dwóch postępowań dyscyplinarnych, na jego Twitterze nadal pojawiają się zadziwiające tezy.
Na wczorajszych obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego polityków Platformy Obywatelskiej przywitano gwizdami i buczeniem. Tradycyjnie już. I o ile większość komentatorów potępia takie zachowanie, są też jego obrońcy. Wśród nich Maciej Maciejowski, warszawski radny Prawa i Sprawiedliwości. Polityk nie dość, że nie widzi w tym nic złego, to ostro atakuje Donalda Tuska.
Później jeszcze radny tłumaczył na Twitterze, że w jego ocenie "buczący nie obrażali Powstańców tylko tych, którzy naprawdę ich obrażają zdradzając Ojczyznę". To zresztą nie pierwsze kontrowersyjne opinie byłego szefa biura politycznego Mariusza Błaszczaka, z czasów, gdy ten był szefem Kancelarii Premiera.
Gdy po pamiętnym lądowaniu kapitana Wrony prezydent Bronisław Komorowski zorganizował krótki briefing, by pogratulować pilotowi, radny napisał na Twitterze: "Miała być konferencja LOT, ale to bydle musi się podlansować, podziękuj swoim panom z Kremla pajacu". W tej sprawie wszczęto postępowanie dyscyplinarne, a warszawska prokuratura wszczęła śledztwo, które w styczniu umorzono.