Choć bezbłędnie przewidział zmianę politycznego kursu PiS, rysownik Henryk Sawka uważa, że polityka jest nieprzewidywalna, powinniśmy rozmawiać o niej tylko na wesoło, a wobec polityków najlepiej stosować domniemanie winy. – Wszyscy i tak zginiemy w zupie, czyli zaleje nas woda z lodowców i za 20 lat nic już może po nas nie zostać. To jest profetyczna wizja – mówi w rozmowie z naTemat.
Henryk Sawka: – Pamiętam, że wszyscy czepiali się prezesa po tym, jak przywdział pelerynę w biało-czerwonych barwach i z narodowym godłem, więc pomyślałem sobie, że ciekawe jak zareagowałby elektorat PiS, gdyby prezes ubrał unijną pelerynę. Stworzyłem więc taki rysunek i opublikowałem go w książce "Hatakumba”, za którą dostałem później "Złotą Szpilę”.
Kilka dni temu, po tym, gdy PiS ogłosił swój proeuropejski zwrot, trafiłem na jakiegoś mema w sieci na ten temat i przypomniałem sobie o swoim rysunku. Może to jednak w jakimś sensie zakrawać na profetyzm, bo przecież politycy dostosowują się do elektoratu, a nie odwrotnie.
W polskiej polityce bardzo wiele potrafi się zmienić w ciągu kilku dni, czy nawet godzin. Ale może poza tą unijną peleryną udało się panu jeszcze coś przewidzieć?
Wielokrotnie rysowałem coś w formie żartu, albo traktowałem jako wzięte z sufitu, a potem okazywało się, że politycy wprowadzali to w życie. Ale faktycznie polska polityka ma to do siebie, że jest nieprzewidywalna. Człowiek może sobie wymyślać najdziwniejsze historie. To jest tak jak z science fiction. Kiedyś pisano o lotach na księżyc, na Marsa i wydawało się to nieprawdopodobne. A potem wychodziło, że Stanisław Lem był prorokiem, bo wynaleziono internet…
Polska jest teraz "sercem Europy”, choć prezes PiS stracił serce do posłanki Pawłowicz, posła Tarczyńskiego, wcześniej do Macierewicza.
Kiedyś na Studium Wojskowym mieliśmy zajęcia z czegoś, co się nazywało "teatr działań wojennych”. W tej chwili obserwujemy teatr działań politycznych. Polityka jest rodzajem spektaklu, show dla elektoratu, w którym poszczególni wybrańcy narodu grają swoje role. One mają się podobać publiczności. Jak w serialu jakiś bohater się znudzi, albo widzowie przestają go lubić, to się go np. uśmierca.
A jak serial dobrze rokuje i oglądalność jest wysoka, to twórcy przygotowują nowy sezon. Podobnie jest z politykami. Jak polityk przestaje komuś pasować, to powierza mu się np. rolę ambasadora albo eurodeputowanego. Chodzi o to, by schować go przed masową publicznością. Gdy nie ma miejsca na jakieś role, to robi się lifting i teraz taki lifting obserwujemy w PiS.
Prezes Kaczyński chce żeby Polska była "sercem Europy”, a Donald Tusk wolałby żeby była płucami Europy.
Bo z płucami mamy teraz problem przez ten smog. Ale pamiętam, że za komuny było jeszcze "bijące serce partii”, czyli ZOMO (śmiech).
A gdyby miał pan dzisiaj coś narysować w kontekście przyszłego roku w polskiej polityce, to co by to było?
Nie ośmieliłbym się nic narysować, bo jeśli polityka się powtarza, to zawsze w charakterze farsy. Jestem pod wrażeniem i chciałbym wszystkim polecić na święta lekturę izraelskiego filozofa, myśliciela i wizjonera Yuvala Noaha Hararie’go. Jego ostatnie książki "Homo deus”, czy "21 lekcji na XXI wiek” uczą nas tego, jak bardzo świat się zmienia w wyniku użycia zaawansowanych technologii, globalizacji, sztucznej inteligencji.
Ludzie myślą, że grozi nam jakaś wojna. A wojny przecież nie będzie, bo nikomu się ona nie opłaca. Są inne zagrożenia. My wszyscy zginiemy w zupie, czyli zaleje nas woda z lodowców i za 20 lat nic już może po nas nie zostać. To jest profetyczna wizja.
Czyli nie ma się co przejmować polityką?
Jak powiedziałem koledze, że będę rozmawiał z naTemat o polityce, to zauważył, że o polityce można mówić tylko na wesoło. Ale czasem małe, drobne wydarzenie powoduje nieodwracalne zmiany. Mały kamyczek może poruszyć lawinę. Ośmielam się powiedzieć, że gdyby w 1980 roku Henryka Krzywonos nie wsparła Lecha Wałęsy w "Solidarności”, to tamta rewolucja zakończyłaby się inaczej.
Kto by jeszcze niedawno powiedział, że we Francji pojawią się jakieś żółte kamizelki, albo że Węgrzy zbuntują się przeciwko nadgodzinom. Niezbadane są wyroki dziejów. Efekt motyla przychodzi nieoczekiwanie.
Nie chce pan przewidywać, ani wróżyć z fusów. To może intuicja coś panu podpowiada?
Politykom chodzi o to, by dzielić publiczne, czyli nasze pieniądze. W pierwszej kolejności myślą oczywiście o sobie. To, co zrobią niechcący dobrego, to są skutki uboczne. Czasem wychodzi to dla nas lepiej, innym razem gorzej. Zawsze możemy się jednak cieszyć, gdy czegoś nie zepsują. Ja zawsze stosuję wobec polityków "domniemanie winy”. Z góry zakładam, że są winni i mile się nieraz rozczarowuję, jeśli nie są. Polacy tłumaczą często, że nie zagłosują w wyborach, bo nie mają na kogo. Otóż porzućcie wszelkie nadzieje, polityka jest zawsze wyborem mniejszego zła. Czy tego chcemy czy nie.
To zakończmy bez polityki.
Chciałbym życzyć wszystkim ciekawych świąt i udanego Nowego Roku. Ale głównie zdrowia, bo jak człowiek jest w dobrej kondycji i ma trochę oleju w głowie, to zawsze sobie poradzi. Jak mawiał Teodor Herzl, twórca koncepcji państwa żydowskiego, jak zdrowie dopisuje i interes idzie jako tako, to wszystko da się przeżyć (śmiech).