To niewarygodne, ale ktoś znów desperacko próbuje oszustwa, wykorzystując nazwisko Roberta Lewandowskiego. W ten sposób wyłudza kliki na swoją stronę na Facebooku, która udaje konto Lewego. Jednak jest w tym tak bezbronny, że opadają ręce.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
"KONKURS! Z okazji świąt mam dla Was niespodziankę! Każdy kto weźmie udział w zabawie ma szanse wygrać moje Audi SQ7! Co należy zrobić: Udostępnij ten post, Polub moją stronę, Dodaj komentarz "Gotowe". Wyniki ogłoszę już w święta" – pisze oszust na Facebooku.
Na tym profilu umieszczono dotychczas łącznie... trzy posty, w tym ten konkursowy. Jedyne poprzednie są z 23 sierpnia 2017 r. To całkowicie obnaża "wiarygodność" tej strony.
Równie śmieszna jest próba wyobrażenia sobie, że Lewy oddawałby swoje Audi za polubienia strony i udostępniania posta. Jego oficjalne konto lubi na Facebooku ponad 9 mln osób. A żebrolajki typu polub i udostępnij charakterystyczne raczej dla Januszy Biznesu.
Dokładnie rok temu głośno było o innym oszuście, który wykiwał Roberta Lewandowskiego. Zbierał pieniądze na chorego Antka, a wydał je na kobiety do towarzystwa, imprezy i gazety. Internautów czynił bezbronnymi wobec zdjęcia "cierpiącego Antosia". Okazało się, że zebrał łącznie prawie pół miliona złotych, w tym od Roberta Lewandowskiego.
Innej próby oszustwa doświadczył prezes fundacji "Pomaganie jest trendy". Jego rozmówca podszył się pod Piniego Zahaviego, agenta Roberta Lewandowskiego. Do czytania bajek dla dzieci zaangażowani zostali Lewy i jego żona Ania. Menedżer już wycenił koszty przyjazdu Lewandowskich, doszło nawet do podpisania umowy, ale w ostatniej chwili okazało się, że ktoś udawał Zahaviego.