W Londynie kolejny skandal. W rozgrywkach badmintona cztery pary deblowe robiły wszystko, by przegrać swój mecz. Osiem osób zdyskwalifikowano. Wszyscy mówią teraz o słusznej decyzji i oszukujących sportowcach. Mało kto zauważa, że bardziej winne są tutaj reguły gry a nie sami zawodnicy.
Nie zamierzam pochwalać tego, co we wtorek działo się na korcie. Było tak. Odbywał się mecz Chinek z Koreankami, decydujący o pierwszym miejscu w grupie. Serwuje Chinka, w siatkę. Zaskakujący błąd. Potem jeszcze raz. Dziwne. Cóż, może jest zbyt rozluźniona, zbyt pewna siebie. Potem Koreanka. Krótka koncentracja i … siatka. Potem znów to samo. Na trybunach buczenie, ludzie zaczynają widzieć co się święci. Sędzia z Danii, ostrzega obie pary. Grozi im dyskwalifikacją. W końcu Koreanki postanawiają grać fair. Co powoduje, że Chinki osiągają swój cel.
To godzi w istotę sportu
Światowa Federacja Badmintona zareagowała stanowczo i ostro. Cztery pary, w tym dwie wspomniane wyżej, wykluczyła z udziału w igrzyskach. Powód? Cytuję: "Zaprezentowały postawę, która godzi w istotę sportu". Zgadzam się. Na igrzyskach takie wydarzenia nie powinny mieć miejsca. Sportowiec powinien walczyć z całych sił, robić wszystko, by wygrać, bo przecież wtedy, w trakcie takiej imprezy, ogląda go cały świat.
Zastanówmy się tylko, kto tutaj jest winny. Dotychczas rywalizacja w badmintonowym deblu była na igrzyskach toczona systemem pucharowym. Przegrywasz, odpadasz. Teraz postanowiono inaczej. Najpierw każdy gra trzy mecze w grupie i dopiero potem są spotkania o być albo nie być. Miało to turniej uatrakcyjnić, dać widzom więcej spotkań, którymi mogą się emocjonować. Efekt był wręcz przeciwny. Dało to mecze, o których ludzie chcieliby jak najszybciej zapomnieć.
Wojnę trzeba wygrać, bitwę można przegrać
Moim zdaniem mniej powinniśmy czepiać się samych zawodników, a bardziej reguł gry, które umożliwiły taką sytuację. Deble, które zdyskwalifikowano, to najlepsze duety świata. Wcześniej wygrały swoje mecze, doszły do sytuacji, w której miały już pewny awans i ktoś, tworząc bzdurny przepis, pozwolił im kalkulować.
Rozumowały pewnie tak. Na igrzyskach kluczowy jest efekt finalny. Wygrana, ewentualne zdobycie innego medalu. Możesz po drodze przegrać bitwę, ale musisz wygrać wojnę. Doszły do wniosku, że kluczowe jest to, by w 1/4 finału grać ze słabszym rywalem. Bo to mecz kluczowy. Albo jesteś w czwórce i grasz o medale, albo możesz pakować manatki. A że po drodze trzeba się podłożyć, poświęcić honor? Cóż, gra jest warta świeczki.
Film, który pokazuje, że badminton może też być piękny:
Czy tak ciężko zrozumieć nasz ból?
Nie piszę tego, by jakoś pochwalić, szczególnie bronić zdyskwalifikowanych sportowców. Myślę tylko, że z tą sytuacją warto zapoznać się z perspektywy gracza. Polka Niedieżda Zięba, która z Robertem Mateusiakiem była w mikście o jedną lotkę od awansu do półfinału, cały problem zauważała już przed igrzyskami. - Może dojść do kombinowania, z którego miejsca lepiej wyjść, a to nie zawsze jest fair - ostrzegała jeszcze przed igrzyskami w rozmowie z Onetem.
Z kolei Chinka Yu Yang, jedna z ośmiu zdyskwalifikowanych zawodniczek, po ogłoszeniu decyzji postanowiła zakończyć karierę. Swoje zachowanie w trakcie meczu tłumaczyła tak: "Byłyśmy kontuzjowane przed meczem. I po prostu wykorzystałyśmy przepis, by odpuścić mecz, co miało nam dać lepszy wynik w następnej fazie turnieju. Faza grupowa jest przecież pierwszy raz na igrzyskach. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć ból, jaki cierpi sportowiec?".
Siatkarzom opłacało się przegrać, nie opłacało wygrać
W całej sprawie jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. W mediach mamy teraz oburzenie; zupełnie jakby to, co się stało, było czymś niespotykanym. Tymczasem taka praktyka jest w sporcie częsta. W 2011 roku Polscy siatkarze na mistrzostwach Europy za bardzo nie chcieli pokonywać Słowacji, bo gdyby to uczynili, w ćwierćfinale graliby z Rosją. I przegraliśmy, Andrea Anastasi świadomie nie wystawił pierwszego składu. Ktoś go za to krytykował? Nikt, bo Polacy z imprezy przywieźli brązowy medal.
Rok wcześniej były mistrzostwa świata, we Włoszech. Nas jeszcze wtedy prowadził Daniel Castellani. W ostatnim meczu grupowym, z Serbią, postanowił grać fair. Polacy zwyciężyli, wygrali swoją grupę i potem, w wyniku bzdurnego regulaminu gier (ułożono go na siłę tak, by gospodarze mogli zdobyć medal) trafiliśmy do podgrupy z Brazylią i Bułgarią. Przegraliśmy dwa mecze i wracaliśmy do domu. A Serbowie, którym na ograniu Polski zupełnie nie zależało, mierzyli się potem z Kubą i Meksykiem. Ostatecznie zdobyli brąz.
Plan - strzelić samobója
Inna skrajna sytuacja? Proszę bardzo, rok 1994, Barbados gra przeciwko Grenadzie. Wygrywa 2:1, a do awansu potrzebuje dwubramkowej wygranej. Jest ciężko, bo rywal świetnie broni. Ale zaraz, istnieje przecież przepis, że jeśli któraś z drużyn wygra w karnych, to wynik będzie brzmiał 2:0 dla niej. Wyjątkowe głupie, ale cóż. Co więc robi Barbados? Wbija sobie gola. Potem piłkarze Grenady, którzy nie są głupi, chcą sobie strzelić samobója. Ale to nie wychodzi, od tej pory oba zespoły bronią nie bramki swojej ale bramki rywala. A widzowie są świadkami groteskowego widowiska. Ostatecznie dochodzi do karnych, które wygrywa Barbados. Więc jednak wyszło na ich.
Tak wyglądał ten dziwaczny mecz:
Do ciekawej sytuacji doszło też teraz, na igrzyskach, w kolarstwie torowym. Brytyjczyk Philip Hindes przyznał właśnie szczerze, że w wyścigu drużynowym przewrócił się celowo. Brytyjczykom niespecjalnie szło w starciu z Niemcami. A tak jeden się przewrócił i wyścig powtórzono. Później gospodarzom poszło już dużo lepiej. Ostatecznie sięgnęli po złoto. Oni też uznali, że cel uświęca środki.
Łatwo jest zmieszać z błotem sportowca, który zauważa, że bardziej opłaca się przegrać. Trudniej zastanowić się i dojść do wniosku, że tak naprawdę najbardziej powinno się krytykować tych, którzy te niebezpieczne furtki tworzą.
Może dojść do kombinowania, z którego miejsca lepiej wyjść, a to nie zawsze jest fair.
Yu Yang
zdyskwalifikowana zawodniczka:
Byłyśmy kontuzjowane przed meczem. I po prostu wykorzystałyśmy przepis, by odpuścić mecz, co miało nam dać lepszy wynik w następnej fazie turnieju. Faza grupowa jest przecież pierwszy raz na igrzyskach. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć ból, jaki cierpi sportowiec.