Po Donaldzie Tusku i Fransie Timmermansie jest postrzegana przez PiS jako trzeci wróg "dobrej zmiany" nad Wisłą. Unijna komisarz z Czech Vĕra Jourová proponuje uzależnienie dostępu do unijnych pieniędzy od przestrzegania rządów prawa. Wszystko ma się rozstrzygnąć podczas przyszłorocznych budżetowych negocjacji.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Aby ten pomysł stał się obowiązującym przepisem, musi zyskać akceptację krajów członkowskich. Wszystkich krajów. Budżet bowiem z zasady musi być przyjęty jednomyślnie.
Komisarz ds. sprawiedliwości Vĕra Jourová w rozmowie z Dorotą Bawołek z Polsat News uważa jednak, że jej pomysł ma szansę przetrwać w negocjacjach. – Tak, wciąż mam nadzieję, że zostanie zatwierdzony, bo uważam, że to jest dobry pomysł – mówi unijna komisarz.
Jourová od wielu miesięcy forsuje pomysł, by za łamanie zasad praworządności przymykany był dostęp do unijnych środków.
Unijny budżet na lata 2021-27 powinien zostać wynegocjowany jesienią 2019 r., choć wiele wskazuje, że rokowania przeciągną się jeszcze na kolejny rok. Z informacji napływających z Brukseli wynika, że pula środków dla Polski miałaby się zmniejszyć niemal o 1/4 – z prawie 84 mld euro do blisko 65 mld euro.
(...) to pomysł, który odzwierciedla obawy europejskich podatników, zwłaszcza z krajów, które wpłacają więcej do unijnej kasy niż z niej otrzymują. One chcą większych zabezpieczeń, więcej środków gwarantujących, że te pieniądze nie zostaną rozkradzione, nie zostaną wykorzystane w celach korupcyjnych, w czyichś politycznych czy gospodarczych interesach czyli z naruszeniem obowiązujących zasad. Więc to jest nasza reakcja na obawy europejskich podatników.