Premier Mateusz Morawiecki osobiście gasił pożar wywołany kontrowersyjnym projektem zakładającym m.in., że jednorazowe pobicie nie jest przemocą domową. Na fali oburzenia pojawiły się wezwania do dymisji minister rodziny Elżbiety Rafalskiej, ale za projekt odpowiada jej zastępczyni Elżbieta Bojanowska. To ona firmowała go swoim nazwiskiem. W tle całej awantury po raz kolejny pojawia się jednak także katolicka organizacja Ordo Iuris, która prowadzi swoją światopoglądową krucjatę.
O kontrowersjach wokół projektu i reakcji premiera Morawieckiego pisaliśmy w naTemat tutaj. Nawet niektórzy politycy PiS nie kryli zdumienia, że taki projekt mógł powstać w resorcie rodziny.
"Jednorazowe pobicie"
Chodzi o nowelizację ustawy o przemocy w rodzinie, zakładającą, że osoby, które po raz pierwszy doświadczyłyby pobicia ze strony członka rodziny, nie byłyby uznane za ofiary przemocy domowej. Premier Morawiecki zdecydował, że projekt wróci do wnioskodawców "w celu wyeliminowania wszystkich wątpliwych zapisów”.
Dr Agnieszka Dudzińska z ISP PAN, była kandydatka PiS na Rzecznika Praw Dziecka podkreśla, że zarówno potoczna definicja przemocy jak i ta wynikająca z przepisów prawa obejmuje przypadki jednorazowe.
– Dlatego myślę, że doszło do jakiegoś przeoczenia po stronie ministerstwa. Nie wiem, czy pracował nad tym departament i pod czyimś wpływem zmienił tą definicję, ale wierzę w tłumaczenia minister Rafalskiej, że ta ustawa za wcześnie wyszła z resortu, że zabrakło odpowiedniej korekty – tłumaczy w rozmowie z naTemat Dudzińska.
Za projekt ustawy odpowiedzialna jest wiceminister rodziny Elżbieta Bojanowska. To ona nadzorowała prace nad przepisami, które zakładają, że przemocą nie byłoby np. jednorazowe bicie, ale dopiero "powtarzające się” akty agresji. Projekt zakładał także zmiany w zakresie zakładania tzw. Niebieskiej Karty, na nich również eksperci nie zostawili suchej nitki.
Sama wiceminister milczy w tej sprawie. Z kolei resort rodziny po burzy, którą wywołał, wydał specjalne oświadczenie, w którym tłumaczy się pomyłką.
Macki Ordo Iuris
W tle całej awantury pojawiła się radykalna organizacja katolicka Ordo Iuris. To na jej zapleczu powstają najbardziej "fundamentalistyczne" rozwiązania prawne, które "zaprzyjaźnieni” politycy forsują później w rządzie i w Sejmie. Dość przypomnieć choćby o całkowitym zakazie aborcji, albo ograniczeniu in vitro.
W obronę projektu firmowanego przez Bojanowską zaangażował się sam prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski. Najpierw napisał, że projekt "pomaga ofiarom", dopiero później uznał, że "trzeba przyjrzeć się definicji przemocy".
Joanna Scheuring-Wielgus z partii Teraz nie dziwi się, że Ordo Iuris zabrało głos w sprawie tej ustawy. – Na całym świecie wygląda to tak samo. Takie organizacje jak Ordo Iuris przenikają do instytucji publicznych różnymi drogami. Próbują zainteresować urzędników swoimi projektami, lobbują za nimi, robią wiele, żeby je implementować w prawie – mówi w rozmowie z naTemat.
– Jest nawet francuski film z 2018 r. z udziałem samej minister Rafalskiej, która bierze udział w spotkaniu Ordo Iuris na Węgrzech, a więc ona z tymi środowiskami wspólpracuje. Chodzi o film Abortion Backlash in Europe w reżyserii Aleksandry Jousset i Andrey Rawlins-Gaston, opowiadający jak skrajne organizacje tzw. anty choice wpływają na rządy i instytucje państwowe – dodaje.
Skrajnie prawicowa wizja rodziny
Dr Dudzńska nie chce się wypowiadać na temat ewentualnego wpływu Ordo Iuris na kształt tej ustawy. – Mogę sobie wyobrazić, że oni reprezentują skrajnie prawicową wizję rodziny. Mam jednak nadzieję, że ich obecne deklaracje, uznające – zgodnie z prawem – nawet jednorazowe naruszenie nietykalności cielesnej za przemoc, są szczere – ocenia.
W tym przypadku nie ma namacalnych dowodów jakoby ta skrajna organizacja katolicka miała jakiś wpływ na prace nad ustawą o przemocy w rodzinie i na inkryminowane zapisy. Zresztą sam Instytut ustami swoich ludzi zaprzecza. Ale jak to się stało, że projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie w takim kształcie ujrzał w ogóle światło dzienne?
Jego wnioskodawcą była formalnie minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. Prace MRPiPS nad ustawą trwały od lipca 2017 r. Osobą odpowiedzialną za projekt była wiceszefowa MRPiPS Elżbieta Bojanowska.
Kim jest dr Bojanowska? Nie ukrywa, że jest osobą wierzącą i religijną. Pod koniec września ubiegłego roku brała udział w I Ogólnopolskiej Pielgrzymce Seniorów na Jasną Górę. Nieco wcześniej występowała w sympozjum organizowanym przez Akcję Katolicką pt "Dar bycia kobietą dojrzałą".
Tematyka senioralna to jej konik. Jest autorką publikacji z zakresu polityki społecznej, w szczególności starzenia się społeczeństwa i starości. Jest absolwentką i wykładowcą w Instytucie Socjologii na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Kim jest Bojanowska?
Pracowała w Kancelarii Senatu RP, PKN Orlen oraz jako dyrektor departamentu w Ministerstwie Sportu i Turystyki. W grudniu 2015 objęła stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, odpowiedzialnego za politykę społeczną. Zasiadła też w Krajowym Komitecie Rozwoju Ekonomii Społecznej.
Jak słyszymy, być może ktoś w resorcie wprowadził ją na minę w związku z ustawą o przemocy w rodzinie. Bo to ona, a nie Rafalska może zapłacić głową.
Ale na początku 2018 roku to także ona kryła szefa rządu. po kontrowersyjnych słowach na temat przemocy. W styczniu premier Morawiecki w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" wygłosił tezę, że przemoc częściej pojawia się w związkach nieformalnych, niż w małżeństwach.
Posłowie PO zapytali, skąd to wie. Odpowiedziała właśnie wiceminister Bojanowska. "Wielokrotnie docierają do polskiego społeczeństwa przekazy medialne, z których jednoznacznie wynika, że zdecydowanie częściej doznającymi przemocy są osoby pozostające w związkach nieformalnych, a nie w małżeństwach” – napisała w odpowiedzi na interpelację poselską.