
Przywileje władzy kuszą. Jak ujawnił "Super Express" zaledwie kilka dni po nominacji Adam Andruszkiewicz, nowy wiceminister cyfryzacji, pojechał na obiad do drogiej warszawskiej restauracji służbową limuzyną. Oczywiście w godzinach pracy.
REKLAMA
– Najzdrowsza tkanka jest w Polsce wschodniej, a nie w żadnej Warszawce i pedalskich knajpkach przy tęczy – grzmiał, jak przypomina tabloid, w 2015 roku Andruszkiewicz na wiecu w Białymstoku.
Kiedy został posłem, ostatnio wiceministrem, to spojrzenie na Warszawkę także się zmieniło. Kilka dni temu dziennikarze przyłapali go w jednej z modnych stołecznych restauracji. Spędził tam ponad dwie godziny.
A można tam zjeść krewetki na ostro w pikantnym sosie za 85 złotych, czy mule w sosie maślano-winnym z selerem naciowym za prawie 40 złotych. Oczywiście na obiad Andruszkiewicza, zarabiającego 14,2 tys. zł miesięcznie, zawiózł służbową limuzyną ministerialny kierowca.
Co na to resort? "Rachunek nie został opłacony ze środków publicznych" – poinformowało Ministerstwo Cyfryzacji wścibskich dziennikarzy.
źródło: se.pl
