Do zarzutu się nie przyznał i odmówił odpowiedzi na pytania dotyczące niedzielnych zdarzeń. Ale składał wyjaśnienia w ramach swobodnej wypowiedzi – tak o pierwszym przesłuchaniu Stefana W., zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, mówi w rozmowie z naTemat mec. Damian Konieczny, obrońca z urzędu. – Ciężar gatunkowy takiej sprawy jest na pewno inny niż spraw standardowych. Niczego to jednak nie zmienia w mojej pracy – podkreśla.
Mec. Damian Konieczny: Ciężar gatunkowy takiej sprawy jest na pewno inny niż spraw standardowych. Niczego to jednak nie zmienia w mojej pracy. Moim zadaniem jako obrońcy z urzędu jest reprezentowanie klienta. W tym konkretnym przypadku jest to podejrzany o zabójstwo. Ale zawód adwokata sprowadza się także do reprezentowania osób pokrzywdzonych.
Proszę powiedzieć, jak to wygląda proceduralnie, czy sam pan się zgłosił do tej sprawy?
Nie, to wynikało z losowania obrońców według listy alfabetycznej. Sąd tylko zapytuje, czy jestem w danym momencie w pracy, czy akurat nie jestem na urlopie albo czy nie jestem chory. Miesiąc temu zakończyłem inną sprawę o zabójstwo, więc sąd wiedział, że nie mam innej sprawy o tożsamym ciężarze gatunkowym. Stąd też takie wyznaczenie. W takich przypadkach sąd wskazuje też na konkretnych adwokatów, a nie na kancelarie, w których pracują.
Czy od czasu tego tragicznego zdarzenia na scenie WOŚP wiele razy rozmawiał pan ze Stefanem W.?
Zostałem ustanowiony obrońcą w poniedziałek. Cały ten dzień spędziem z podejrzanym w prokuraturze. Minęło więc niewiele czasu. On składa wyjaśnienia. Może się oczywiście ze mną konsultować, ale to są jego wyjaśnienia, jego swobodna wypowiedź. Ja mogę w jakimś stopniu dopytywać, doprecyzowywać, ale nie mogę podejrzanemu niczego nakazać, ani w żaden sposób zabronić mu określonej wypowiedzi.
Mówił pan już w mediach, że Stefan W. nie przyznaje się do czynu, który jest mu zarzucany i którego dokonał na oczach tysięcy gdańszczan.
Zgadza się.
Jak on to tłumaczy?
Nie posługuje się żadną argumentacją. To jest tylko suchy komunikat o nieprzyznaniu się do winy.
Nie chciałbym się wypowiadać na temat stanu zdrowia klienta. To jest sfera danych wrażliwych, która nie powinna być przedmiotem publicznych rozważań. Powstanie opinia biegłych, więc na pewno prokuratura poinformuje o jej wynikach.
Taka opinia ma dać na zasadzie zerojedynkowej odpowiedź na pytanie, czy w momencie popełniania zarzucanego mu czynu podejrzany miał zniesioną poczytalność, częściową poczytalność, czy też był całkowicie poczytalny. To będzie najistotniejsza informacja z punktu widzenia prawnego. Natomiast informacje o ewentualnych schorzeniach, które mogłyby u niego występować, są informacjami niejawnymi.
To zostawmy te dane wrażliwe. Jak Stefan W. składał wyjaśnienia przed prokuratorem w pana obecności, to o czym on mówił, skoro nie przyznaje się do zabójstwa?
On nie odnosił się w żaden sposób do zdarzeń, które miały miejsce w niedzielę, bo nie wyraził takiej woli. Nie przyznał się do winy. Zeznaje na okoliczności związane z niedzielnym zdarzeniem, ale w ramach swobodnej wypowiedzi ma prawo wypowiedzenia się w szerszym zakresie. I z tego prawa korzystał.
Czyli wylewa swoje żale, opowiada to co słyszeliśmy ze sceny, że został niesprawiedliwie osądzony i niesłusznie trafił do więzienia za rządów PO?
Akurat do tego, co powiedział ze sceny, także się nie odnosił. Ale opowiada swoją historię.
Czy on ma kontakt z rodziną? Czy ktoś się z nim próbował kontaktować?
Proszę pamiętać, że on ma status osoby tymczasowo aresztowanej. A w takiej sytuacji kontakt z bliskimi jest możliwy wyłącznie za zgodą prokuratury, do której dyspozycji pozostaje. Przez 14 dni od momentu zatrzymania prokurator może ten kontakt ograniczać. Nie ma nawet mowy o rozmowie telefonicznej. Także po tym czasie kontakt telefoniczny może się odbywać w obecności funkcjonariusza.
On nie miał nic przeciwko temu żeby pan go reprezentował, miał w ogóle jakieś pole manewru?
Generalnie nie, bo przyczyną dla której został ustanowiony obrońca z urzędu, były wątpliwości co do jego poczytalności.[/url] Poza tym tutaj chodzi o zbrodnię zagrożoną karą dożywotniego pozbawienia wolności. On mógł sygnalizować brak chęci korzystania z obrońcy, ale ja formalnie i tak musiałbym w tych czynnościach uczestniczyć, bo mamy do czynienia z tzw. obroną obligatoryjną. Ale nie kwestionował obecności obrońcy.
Czyli podsumujmy. Stefan W. składa obszerne wyjaśnienia, ale nie przyznaje się do winy?
Do zarzutu się nie przyznał i odmówił odpowiedzi na pytania dotyczące niedzielnych zdarzeń. Ale składał wyjaśnienia w ramach swobodnej wypowiedzi.