Fot. Shutterstock

Po zeszłotygodniowym artykule opisującym związki księży z kobietami, do redakcji "Newsweeka" trafiło wiele listów czytelniczek, które miały romans z duchownym. Jedna z nich opowiada Renacie Kim o związku, w który weszła mając 15 lat, o przyzwoleniu rodziny i proboszcza oraz o społecznym przyzwoleniu.

REKLAMA
Anna opisuje, jak zaczął się jej związek z nowym wikariuszem jej rodzimej parafii. Już na pierwszym spotkaniu pocałowali się, a seks zaczęli uprawiać po 2-3 miesiącach. Dziewczyna miała wtedy 15 lat, i jak przyznaje w rozmowie z Renatą Kim, szukała kogoś, kto ją wysłucha. Pomimo poczucia wstydu, grzechu i zakłamania, spotykała się z księdzem często, specjalnie tego nie ukrywając.
Anna
Źródło: "Newsweek"

Nie, nie przemykałam się ukradkiem, wchodziłam głównym wejściem. Przy drzwiach był dzwonek, taki ogólny, nie bezpośrednio do jego pokoju. Naciskałam, a gdy się ktoś się odzywał, mówiłam: „Szczęść Boże, ja do księdza”. I albo gosposia, albo drugi wikariusz otwierali drzwi i mnie wpuszczali. Widzi pani, myśmy się prawie w ogóle nie ukrywali. Po wieczornej mszy świętej ksiądz odprowadzał mnie do domu, trzymając za rękę.

Problemów nie robili też rodzice dziewczyn ani rodzice księdza, z którymi para regularnie się spotykała. I chociaż sprawą zainteresował się biskup, po krótkiej rozmowie z wikariuszem zostawił sprawę. Para wyjeżdżała nawet na 2-3 dni, a rodzice dziewczyny nie widzieli w tym nic złego.
Anna
Źródło: "Newsweek"

Nie bała się pani, że zajdzie z księdzem w ciążę?

– To dobre pytanie. Dzisiaj idąc z kimś do łóżka, bałabym się o swoje zdrowie i o niechcianą ciążę. Ale wtedy zupełnie się tym nie przejmowałam

Anna relacjonuje, że ksiądz nie uważał, że łamie celibat. Argumentował, że przecież nie będą brali ślubu. I chociaż dziewczyna zapewnia, że miała świadomość, że nie zwiążą się na stałe, a ksiądz nie zrzuci sutanny, mając 17 lat próbowała popełnić samobójstwo.
Anna
Źródło: "Newsweek"

Kiedy mama pytała, dlaczego to zrobiłam, mówiłam, że nic mi nie wychodzi, nie chce mi się żyć. I to była prawda. W szpitalu zajął się mną sztab psychologów i psychiatrów, którzy szybko doszli do wniosku, że to nie było samobójstwo, tylko próba zwrócenia na siebie uwagi. Takie tupanie nogą dziewczynki, która czegoś chce, a nie może tego dostać. Manifest, który sprawi, że coś się zmieni.

Jednak wkrótce się rozstali, a Anna urodziła dziecko. Gdy rozstał się z jego ojcem, wróciła do księdza, a ich romans trwał jeszcze przez rok. Teraz wiodą życie oddzielnie, ale kobieta chciałaby się jeszcze spotkać z duchownym i porozmawiać o przeszłości. Wiedzę, jaką zdobyła na temat Kościoła nazywa "przykrą". Ocenia, że skoro tylko w jej parafii dwóch księży miało partnerki, to musi być to zjawisko powszechne.
Cały wywiad w najnowszym "Newsweeku"