Andy Murray
Andy Murray Fot. Boss Tweed / flicr.com / Lic. CC BY 2.5

Federer kontra Murray? Przecież to już było. Przed miesiącem Szwajcar nie dał żadnych szans swojemu młodszemu, mniej doświadczonemu na turniejach wielkoszlemowych koledze, pokonując go 3:1. Dlaczego dziś miałoby być inaczej? Ale było – Szkot nie dał szans wielkiemu mistrzowi, upokarzając go w dwóch pierwszych setach i zwyciężając trzeci po znakomitej walce.

REKLAMA
Przez wiele lat w środowisku tenisowym toczył się spór o to, który z zawodników jest najlepszym tenisistą w historii tej dyscypliny. Jedni krzyczeli Roger Federer, Roger Federer. Inni, ci starsi przypominali, że więcej wygranych wielkoszlemowych turniejów na trawiastych kortach Wimbledonu ma Pete Sampras. Zatem to jemu należy się palma pierwszeństwa. Nieliczni wspominali jeszcze Brytyjczyka Williama Renshawa. Ale bądźmy poważni, on co prawda wygrał w Londynie siedmiokrotnie, ale sześc razy turniej zaczynał od... finału. Takie to były czasy – triumfator poprzedniego turnieju miał z urzędu zapewniony udział w finale kolejnego.
Próbę odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytanie podjął w marcu bieżącego roku kanał telewizyjny "Tenis Channel". Głos w sprawie oddano ekspertom, historykom oraz obserwatorom tenisa. I zwycięzcą okazał się Federer, co jednak nie zakończyło sporu. Bo sympatycy Samprasa znów sięgnęli po swój koronny argument – Amerykanin ma więcej triumfów w Wimbledonie. No to dziś już nie ma, bo przed miesiącem szwajcarski tenisista sięgnął po swoje siódme zwycięstwo w Londynie. Pokonał wtedy... Andy'ego Murraya.
– Jestem bardzo szczęśliwy, jestem w takim wieku jakim jestem. Ale wiem, że nadal mam jeszcze dużo możliwości. Chcę się tym cieszyć. Teraz jestem innym człowiekiem niż wtedy, gdy miałem 20 czy 25 lat. Nie chciałbym jednak niczego zmieniać. To, co teraz się dzieje jest dla mnie bardzo, ale to bardzo specjalne – powiedział Federer po zeszłomiesięcznym triumfie w Londynie.
Andy Wielki Murray
Finał turnieju olimpijskiego miał być potwierdzeniem wielkości Szwajcara. Federer wychodził dziś na kort z zamiarem wywalczenia pierwszego złotego krążka olimpijskiego. Wielokrotnie powtarzał, że chce zdobyć go dla swojego kraju – dla Szwajcarii. Ale wiadomo było, że sięgnięcie po olimpijskie złoto raz na zawsze zakończyłoby wszelkie dyskusje, zapisując jego nazwisko na szczycie listy tenisistów wszech czasów. I to oto toczyła się dzisiejsza gra.
Aby jednak przejść do historii Federer musiał zmierzyć się nie tylko z Andy'm Murrayem, ale i wielotysięczną londyńską publicznością, która murem stała za Szkotem. Wydawało się, że trudniej będzie z publicznością, bo z Murray'em Federer nie zwykł przegrywać w najważniejszych pojedynkach turniejów wielkoszlemowych.
W pierwszym secie zapachniało wielką sensacją. Dwa razy przełamany Szwajcar, zaskakująco szybko przegrał sześć gemów. 1:0 dla Murraya. Drugi set to jeszcze lepsza postawa Szkota, który wręcz upokorzył wielkiego mistrza. Najpierw przełamał jego pierwsze podanie, a potem wygrał bardzo ważny trzeci gem, który był pierwszym gwoździem do trumny Federera w tym secie. W pewnym momencie Murray prowadził już 5:0! Nokaut. Tak wysoko Federer przegrywał do tej pory tylko z odwiecznych rywalem, Hiszpanem Rafaelem Nadalem. Szwajcar walczył, dawał z siebie wszystko, nie można powiedzieć, że odpuścił – to nie w jego stylu. Nie był słaby, ale mimo to okazał się wyraźnie słabszy. Przegrał 1:6 w drugim secie.
Roger Federer
O Murray'u

Murray nie zagrał dobrze tylko kilku ostatnich turniejów. Przecież on był w stanie pokonać mnie, Rafę i Novaka, był w finałach Australian Open, stanął na drodze Rafy w Londynie, wygrał w Szanghaju i Toronto: on jest w Top 4.

Andy Murray nie jest tenisistą znikąd. Szkot od lat należy do światowej czołówki. – Mogę zrozumieć, że Novak [Djoković – przy. red.] dołączył do elity, czyli do mnie i Rafaela Nadala, ale byłoby to twierdzenie niesprawiedliwe, jeśli uznamy, że Murray nie zagrał dobrze tylko kilku ostatnich turniejów. Przecież on był w stanie pokonać mnie, Rafę i Novaka, był w finałach Australian Open, stanął na drodze Rafy w Londynie, wygrał w Szanghaju i Toronto: on jest w Top 4 – mówił Federer o swoim dzisiejszym przeciwniku jeszcze rok temu.
Czy dziś powtórzyłby to samo? Przed trzecim setem, gdy przegrywał 0:2 myślał pewnie, kto Murray'a nauczył tak atakować. Przecież on nigdy nie słynął z dobrej ofensywnej gry. Obrona – tak, ale atak? Murray? Czy Lendl to jakiś cudotwórca?
Ivan Lendl to obecny trener Andy'ego Murraya. Współpraca Szkota z urodzonym w Czechosłowacji trenerem, który w latach osiemdziesiątych ośmiokrotnie triumfował w turniejach wielkoszlemowych, rozpoczęła się w grudniu 2011 roku. Zmiana w grze Murraya była zauważalna od samego początku.
Szkot uważany był zawsze za wielki talent, który jednak nie szedł w parze z odpowiednim podejściem do treningów. Zawsze też zarzucano mu, że jest słąby w ataku, o czym już wspomniałem, oraz ma nie najlepszy forhend. Jeśli o to pierwsze chodzi, to jeśli ktoś oglądał dzisiejszy pojedynek, może pomyśleć, że zwariowałem, bo przecież Federer wielokrotnie przegrywał długie wymiany, po znakomitych wyborach Szkota. A forhend? Jeśli jest to twoją słabą stroną, zgłoś się do Lendla, który w czasie, gdy biegał po kortach był prawdziwym mistrzem w tym aspekcie gry.
Rewanż za Wimbledon, największy sukces w karierze
Dzisiejszy pojedynek to prawdziwy rewanż za tegoroczny finał Wimbledonu. W nim Murray okazał się słabszy i przegrał 1:3, dziś nie pozostawił złudzeń wszystkim swoim przeciwnikom. Co z tego, że grał z siedemnastokrotnym triumfatorem turniejów Wielkiego Szlema? Że sam nie zdobył do tej pory ani jednego? To absolutnie nie przeszkadzało Szkotowi. Jego dzisiejsza postawa, gra pozbawiona stresu, chwilami nawet bezczelność na korcie, która nie przystoi w grze z takim mistrzem jak Federer – było wszystko, dzięki czemu udało mu się pokonać wielkiego mistrza.
Na postawę Federera na pewno miał wpływ jego półfinałowy, wymęczający, pięciogodzinny pojedynek z Juanem Martinem del Potro. Szwajcar to jednak bardzo ułożony i ambitny człowiek. Na pewno nie będzie się szukał usprawiedliwień dzisiejszej porażki w zmęczeniu. Tym bardziej, że przegrał z wielkim Murray'em. Największym, jakiego do tej pory widział tenisowy świat.