19-letni Michał Rosiak zaginął w nocy z 17 na 18 stycznia. Ostatni raz widziany był w poznańskim klubie.
19-letni Michał Rosiak zaginął w nocy z 17 na 18 stycznia. Ostatni raz widziany był w poznańskim klubie. Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Już 12 dni trwają poszukiwania Michała Rosiaka. W nocy z czwartku na piątek 19-latek wyszedł z poznańskiego klubu. Na przystanku autobusowym zostawił telefon komórkowy i tu ślad się urywa. Mieszkańcy rodzinnych Turkowic zjechali do stolicy Wielkopolski i wraz z rodziną, policją i prywatnym detektywem szukają Michała.

REKLAMA
W październiku Michał Rosiak przyjechał z Turkowic do Poznania. Rozpoczął studia na Politechnice Poznańskiej. Wybrał chemię. Dopiero co zaliczył pierwszą sesję. – Poszedł z kolegami na miasto uczcić zdane egzaminy – mówi nam Arkadiusz Rosiak, ojciec 19-latka. Był 17 stycznia, czwartek.
– Mieli taki zwyczaj, że w czwartek wychodzili, bo w piątek się rozjeżdżali do domów – opowiadała dziennikarzom "Uwagi!" TVN Żaneta Rosiak, matka Michała. Towarzyszyło mu trzech kolegów, których znał jeszcze z Turkowic.
Michał jest oczkiem w głowie rodziców – jedynakiem. – Moja córka i mąż przelali na niego całą swoją miłość. Zawsze ich słuchał, kochane dziecko, mądry, młody człowiek – mówiła w telewizji Stanisława Hoffmeyer, babcia zaginionego. Podkreślała, że nigdy nie było z Michałem żadnych problemów, a rodzice zawsze wiedzieli, gdzie i z kim bawi się ich syn.
Dlatego, kiedy Michał nie zjawił się w piątek w domu rodzinnym, jego rodzice zaczęli się niepokoić. Nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na wiadomości.
Bartosz Weremczuk
właściciel agencji detektywistycznej Weremczuk i Wspólnicy

Rodzice zgłosili zaginięcie Michała. On był umówiony, miał zaplanowany pociąg. I rodzice zaczęli się niepokoić, że nie odbiera telefonu, nie odpisuje.

Pierwszy impuls: zadzwonić do kolegów. Jeden z nich powiedział, że w nocy przez godzinę byli w klubie ze striptizem na Starym Rynku. Zachęciły ich darmowe drinki.
Noc i telefon
Wcześniej świętowali w jednym z poznańskich barów. Pili tam alkohol. Właśnie stamtąd na kilka godzin przed zaginięciem Michał wysłał do koleżanki film ilustrujący, jak dobrze się bawi.
Chwilę przed 1:00 młody mężczyzna sam wyszedł z klubu go-go. Z telefonem w dłoni ruszył w kierunku dworca kolejowego na Garbarach, choć mieszkał na Ratajach (osiedle Armii Krajowej). Funkcjonariusze przypuszczają, że Michał mógł się zgubić. A w nawigację zamiast Armii Krajowej wpisać: Armii Poznań.
Po 1:00 19-latek był już na przystanku autobusowym na Garbarach. Kilka godzin później jego telefon znalazła przechodząca w pobliżu kobieta. O 2:41 jeden ze znajomych odebrał zdjęcie, które Michał wysłał mu za pośrednictwem Snapchata. To czarny obraz. Nie wiadomo jednak, kto i o której godzinie wykonał fotografię. Sprawdza to teraz policja.
Michał dotarł na przystanek, ale nie wsiadł do nocnego autobusu, który zatrzymał się w pobliżu. – Być może akurat w tym momencie, kiedy przyjeżdżał pierwszy autobus, on źle się czuł. Może nawet nie zauważył, że ten autobus przejeżdża – mówi nam Bartosz Weremczuk, właściciel agencji detektywistycznej.
Policja tłumaczy, że kamera zamontowana w autobusie linii 248 o 1:36 zarejestrowała siedzącego na przystanku Rosiaka. – Zgłosiły się też osoby, które przechodziły w pobliżu przystanku przy ulicy Szelągowskiej o 2:25 i młodego mężczyzny wtedy już tam nie było. Więc ten okres, kiedy zniknął nam z kamer i nie wiemy, co się z nim dzieje, to niecała godzina – mówi nam mł. asp. Piotr Garstka z poznańskiej policji.
Koledzy i wariograf
Policja i straż już dwunasty dzień szukają Michała. Przeczesano teren w okolicy ulicy Garbary i rzeki. Wykorzystano do tego łodzie, drony, psy tropiące. Próbowano także przeszukać dno rzeki. Ale – jak informuje "Głos Wielkopolski" – na razie nie jest to możliwe (ze względu na warunki panujące na rzece).
W sobotę mieszkańcy Turkowic i Poznania skrzyknęli się na Facebooku i zaczęli na własną rękę szukać Michała. Kiedy we wtorek rozmawiamy z Arkadiuszem Rosiakiem, to jest on akurat w pobliżu poznańskiej Cytadeli. – Przeglądamy, czy jakiekolwiek ślady tutaj są. Teraz już szukamy na własną rękę. Bardzo często szukamy. Różnie to bywa... – mówi nam ojciec zaginionego. Powtarza, że Michał jest "bardzo ułożony" i nie ma pojęcia, co mogło się stać.
Rodzina 19-latka poprosiła o pomoc agencję detektywistyczną. – Zrobiliśmy szeroki wywiad wśród znajomych Michała i wiemy, że on nie jest typowym imprezowiczem, osobą, która będzie szukała wrażeń, adrenaliny, narkotyków. On jest zupełnym przeciwieństwem. To nie jest chłopak, który mógłby się znaleźć w takim miejscu jak klub go-go – mówi nam Bartosz Weremczuk.
To jego agencja wpadła na pomysł przebadania wariografem znajomych Michała, którzy towarzyszyli mu podczas imprezy. Dlaczego?
– Jeden z kolegów Michała wcześniej opuścił lokal, dwóch zostało. Oni twierdzą, że myśleli, iż Michał wyszedł wraz z pierwszym chłopakiem. Później dodali, że nie wiedzą, czy tak było. Oni naprawdę mogą nie pamiętać, co się działo. Ale my nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy mówią prawdę, czy nie, stąd pomysł wariografu. Nie chcemy nikogo oskarżać, uważamy, że przebadanie wariografem to nic złego. A może im nawet pomóc i oczyścić z internetowych oskarżeń – mówi Weremczuk.
Ale żaden z kolegów nie zdecydował się na badanie.
Hipotezy:
Co mogło się stać tamtej nocy? W sieci powstały już nawet strony, które skupiają użytkowników próbujących to wyjaśnić. – Odrzucamy hipotezy, które zwykle brane są pod uwagę w podobnych sytuacjach, czyli że mógł sam dobrowolnie się oddalić, chciał zmienić swoje życie. On nie miał powodów, by chcieć zmienić swoje życie, on je właściwie dopiero zaczynał – stwierdza prywatny detektyw.
I dodaje: – Nie mamy podstaw, by twierdzić, że ktoś bezpośrednio przyczynił się do jego zaginięcia. Aczkolwiek tak naprawdę nie wiadomo, czy on nie przeszedł kawałek dalej od przystanku i czy nie stało się coś, co spowodowało, że do tej pory nie możemy go znaleźć.
Jego zdanie bardziej prawdopodobne są inne scenariusze: – Michał mógł zamówić ubera, taxify i znaleźć się w zupełnie innym miejscu. Mógł też chcieć skorzystać z toalety, poślizgnąć się i wpaść do Warty. To jest prawdopodobne – uważa Bartosz Weremczuk.
Matka Michała przyznała w rozmowie z TVN, że z każdym dniem czuje coraz większą niemoc. – W sobotę i niedzielę telefony się urywały, a potem każdego dnia jest coraz ciszej. Żadnych informacji, od policji też mamy mało informacji. W dalszym ciągu nikt nie wie, gdzie jest nasz syn – mówiła Żaneta Rosiak. Babcia chłopaka apelowała: – Bardzo go kocham i proszę, żeby wrócił do domu. Wszyscy na niego czekamy.
A mieszkańcy rodzinnego Turku planują kolejny wyjazd do oddalonego o 130 kilometrów Poznania. Chcą znaleźć Michała. "Tym razem bardzo dokładnie sprawdzimy bunkry na Cytadeli" – deklarują w sieci.
Michał Rosiak jest wysokim (188 cm wzrostu) i szczupłym mężczyzną. W dniu zaginięcia ubrany był na czarno, na jego kurtce widniał biały napis: "New Balance".
Policja i rodzina apelują do wszystkich, którzy widzieli zaginionego Michała, o kontakt pod numerami telefonów: 112 lub 503 871 537.