Warszawa dla warszawiaków. Po 64 latach przerwy do stolicy wraca „Skarpa Warszawska”, magazyn kulturalny o mieście, które powoli znika z naszych oczu. Trochę historycznie, trochę retro i przede wszystkim bardzo atrakcyjnie. Sentymenty, tęsknoty i wzruszenia znów w modzie.
Wczoraj pisaliśmy o debiutującym magazynie „Zwykłe życie”, który odwraca się od celebryckich mediów i pokazuje prostych ludzi i uroki codzienności. Dziś kolej na „Skarpę Warszawską”, która też za nic ma modne miejsca i wyszczekane gwiazdy. Tytuł, którego historia sięga aż 1945 roku, to pozycja dla wszystkich, którym bliskie są wzruszenia i małe, miejskie tęsknoty. W środku znajdziemy zarówno historyczne analizy, wspomnienia, ale także plakaty do wyrwania i wciągające opowieści o czasach, które nigdy nie powrócą. Całość stylizowana jest na przedwojenny magazyn, z pięknym logo, pożółkłym papierem i staromodną czcionką. Rozczulające, a przy tym ciekawe i bardzo potrzebne.
– Pismo narodziło się z przyjaźni i wspólnej pasji – opowiada mi Rafał Bielski, zastępca redaktor naczelnej. – Jestem posiadaczem jednej z największych kolekcji zdjęć i pocztówek dawnej Warszawy. Od lat współpracowałem z Danutą Szmit-Zawieruchą, wybitną varsavianistką. W pewnym momencie wpadliśmy na pomysł żeby razem założyć gazetę. Wybór tytułu nie był trudny. Oboje ceniliśmy bardzo „Skarpę warszawską”, która była wydawana przez rok między 1945 a 1946. Pismo było poświęcone odbudowie stolicy – miasta i człowieka. Ponieważ uważamy, że odbudowa nie została nigdy zakończona, to postanowiliśmy wznowić magazyn po 64 letniej przerwie. Na rynku nie było żadnego innego pisma, które popularyzowałoby historię Warszawy, więc mimo braku doświadczenia podjęliśmy wyzwania. „Skarpę Warszawską” wydajemy od stycznia. Z sukcesem – dodaje Bielski.
Sukces to coraz wierniejsze grono czytelników i ponad trzy tysiące fanów na facebooku. Jak na pismo, które od początku do końca opowiada o jednym mieście i to tylko z historycznej perspektywy, to naprawdę dużo. – Zaczynaliśmy w warunkach polowych – opowiada Bielski. – Nikt z nas nigdy nie pracował w żadnym magazynie. Wszystkiego więc uczymy się na bieżąco. Layout to owoc wielu, wieczornych dyskusji. Każdy numer to niekończące się spotkania i rozmowy. Redakcja to kilku zapaleńców, w różnym wieku. „Skarpą Warszawską” zajmujemy się po godzinach, w ramach hobby, więc nie zawsze jest łatwo. Najbardziej boli nas brak wsparcia ze strony miasta. Nie chodzi nawet o pieniądze, ale chociażby krzepiące słowo. Kiedy wysłaliśmy pierwszy egzemplarz to prezydent miasta w odpowiedzi dostaliśmy list: „Pani prezydent zainteresuje się projektem jak będzie funkcjonowało ponad rok na rynku”. Zabolało. W końcu wkładamy w ten magazyn całe nasze serce – tłumaczy redaktor.
Efekty widać od pierwszej strony. Magazyn jest piękny. Naszpikowany archiwalnymi zdjęciami ze zbiorów Bielskiego, pełen intrygujących tytułów jak „Fanfan w Warszawie” i fascynujących opowieści, jak chociażby ta o najstarszym zakładzie produkującym czapki. Historia miesza się tu z kulturą i współczesnością.
Dla młodszych czytelników prowadzona jest rubryka „Warszawa dawniej i dzisiaj”, w której zestawiane są archiwalne zdjęcia ze współczesnymi odpowiednikami. Dla miłośników gadżetów są plakaty, które znajdziemy w każdym numerze, a dla fanów krwistych historii wspomnienia prawdziwych warszawiaków. W końcu miasto to nie tylko architektura, ale przede wszystkim ludzie. Dla redakcji „Skarpy Warszawskiej” to rzecz oczywista. Dlatego do każdego numeru starają się wynaleźć fascynujących i często zapomnianych bohaterów.
Warszawa nie jest tu jednak obiektem uwielbienia, a raczej przedmiotem analizy. – Nie kocham Warszawy – wyznaje mi Bielski. – Szanuje to miasto, bo mnie wychowało. Wiem, że miało trudną historię i wiele problemów, ale nie potrafię go kochać. Jak dla mnie współczesna Warszawa nie ma tożsamości. Zamiast więc uwielbienia, daje jej ciekawość – mówi redaktor „Skarpy”.