Dla "Jaoka" nie było świętości – żartował sobie i z Krystyny Pawłowicz, i ze Stefana Niesiołowskiego, swoimi telefonami do czerwoności rozpalał Radosława Sikorskiego, ale i Jerzego Zelnika. Teraz Mikołaj Janusz dołączył do ekipy Jacka Kurskiego i wojuje w programie "W tyle wizji". – Strasznie przykro patrzy się na to, co teraz robi Mikołaj. On niewątpliwie ma wiele talentów, ale wpadł w jakąś pułapkę – najwyraźniej – swojego umysłu – mówi nam jeden z byłych współpracowników "Jaoka".
Jaok i protestujący
17. dzień protestu przed siedzibą TVP. Manifestujący spotykają się przy Placu Powstańców od tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Tego dnia część protestujących słownie zaatakuje Magdalenę Ogórek, prezenterkę TVP. Dzień później niektórzy będą utrzymywać, że to właśnie Mikołaj Janusz sprowokował tę sytuację.
A to dlatego, że "Jaok" w sobotę w przebraniu pojawił się wśród protestujących. Rzucał się w oczy: twarz przysłoniła mu gęsta broda, na nos włożył okulary, na głowę – czapkę. W ręku trzymał megafon, przez który prowokacyjnie wykrzykiwał: "Hańba, agenci PiS-u", "opłacani przez Sorosa". Zgromadzeni przed gmachem telewizji szybko zorientowali się, że to Mikołaj Janusz, "Jaok", który od grudnia pracuje w TVP Info ( "W tyle wizji").
Nazajutrz – już bez przebrania – Mikołaj Janusz na antenie TVP Info przyznał się, że brał udział w zamieszkach. Utrzymywał, że próbował dostać się do redakcji, żeby przygotować się na konferencję. Przyznał też, że podczas manifestacji "został uderzony w rękę i kopnięty w piszczel". I rzucił zupełnie poważnie, że gdyby ktoś "mniejszy" stanął na jego miejscu, to manifestujący "rozszarpaliby go".
W poniedziałek "Jaok" zdjęciem zranionej nogi odpowiedział na głosy internautów, którzy zarzucali mu prowokację. "Jeden konkretnie mi przykopał. Secundo, byłem w tym i jeszcze innych strojach na setkach demonstracji i jakoś nie wywoływało to szału, ale rozumiem, że zwierze da się sprowokować samym wyglądem" – napisał Janusz.
W odpowiedzi mógł przeczytać: "Lubiłem Cię słuchać... To się nazywa prawdziwy zjazd w karierze"; "Dno"; "Kurcze jestem w szoku że pracujesz w TVP. Normalnie nie mogę uwierzyć, że robisz propagandę dla PiS. Wstydź się".
TVP szybko odcięło się od Janusza, twierdząc, że podczas manifestacji nie reprezentował telewizji, a w proteście uczestniczył po to, by zarejestrować materiał do internetowego programu.
Z Agory do TVP
Do redakcji "W tyle wizji" TVP Info Mikołaj Janusz dołączył pod koniec roku. Wówczas wielu internautów dziwiło się, że znany performer i vloger chce być częścią ekipy, którą zarządza Jacek Kurski, były poseł Solidarnej Polski.
– On miał bardziej anarchistyczne poglądy. Mam wrażenie, że teraz te jego poglądy ewoluowały. To ogromna zmiana. Myślę, że jego przejście do TVP wiąże się po prostu z parciem na szkło – uważa były redakcyjny kolega "Jaoka".
Zdziwienie, że Janusz zasilił szeregi TVP było tym większe, że w swoim CV miał on m.in. pracę w Rock Radiu i TOK FM, rozgłośniach, które należą do Agory. Na antenie tej pierwszej współprowadził dwie audycje satyryczne: "Pytanie nie na śniadanie" i przygotowywał materiał do programu "Książę i żebrak" (do 2015 roku)
Zaszedł za skórę wielu politykom i celebrytom. Sprowokował Jerzego Zelnika, by przyznał się do współpracy z SB, wkręcił Stefanowi Niesiołowskiemu, że przegrał zakład (szło o to, kto więcej wypije) i teraz musi go oprowadzić po Sejmie. "Jaoka" wspomina też zapewne Krystyna Pawłowicz, którą miał przeszkolić w Wojskowej Komendzie Uzupełnień. Jego żarty zwykle były szeroko komentowane, czasami wzbudzały kontrowersje i protesty Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Wcześniej (do 2013 roku) Janusz – razem z innymi twórcami satyrycznego kanału youtube'owego Pyta.pl – na antenie TOK FM prowadził audycję "pTOK". W 2016 roku dawni przyjaciele z Pyta.pl (przygotowywali relacje z demonstracji, marszów) – Grzegorz Zacharjasiewicz i Piotr "Koza" Kozerski – po 10 latach rozstali się z Mikołajem Januszem. On sam twierdził, że poszło o niektóre z zamieszczanych na kanale treści, oni zaś utrzymywali, że poróżniły ich pieniądze z reklam.
Jako vloger Pyta.pl Janusz też wzbudza kontrowersje. Dotychczas w swoich filmach obśmiewał feministki, lewicę, mniejszości seksualne, obrońców Telewizji Trwam, kibiców, wyborców PiS.
Odwiedzał zarówno "Parady Równości", jak i "Marsze Niepodległości". Prowokował swoimi pytaniami, wkładał kij w mrowisko. Często "jego internetowa twórczość" nazywana jest "gimbazą", a on sam krytykowany jako reporter, chociaż na brak popularności narzekać nie może.
– On nie był dziennikarzem, a happenerem. Zawsze Pyta.pl miała jakieś uwarunkowania, ale atakowali i prawą, i lewą stronę, pokazując absurdy ortodoksyjnych postaw z obu stron barykady. A teraz Mikołaj Janusz obiera niebezpieczną linię. To, co się ostatnio działo, jest niesmacznym happeningiem. To tanie triki – ocenia wystąpienie Janusza podczas manifestacji przed siedzibą TVP jego były redakcyjny kolega.
Po zakończeniu pracy w Agorze "Jaok" na pewien czas zatrzymuje się w Antyradiu. Po kilku miesiącach zostaje zwolniony. I zasila redakcję Superstacji, na antenie której prowadził na żywo program satyryczny – "Pytowy Janusz". Później wiąże się też z Interią.
Wkurzał, irytował
Po kilku latach "Jaok" opuszcza Superstację. Wydaje książkę "Polowanie na frajerów" i skupia się na Pyta.pl. Z mikrofonem, często w przebraniu, wypuszcza się – podobnie jak wcześniej – na różnego rodzaju manifestacje i prowokuje. Naraża się środowiskom związanym z Telewizją Trwam, ojcem Tadeuszem Rydzykiem, ale i przez lewicę Pyta.pl nazywana jest "faszystowską bojówką".
Sam "Jaok" powtarza, że Pyta.pl sprawdza, dlaczego Polacy protestują. – W każdym środowisku znajdzie się garstka ludzi, którzy ślepo, bez żadnej refleksji powtarzają różne hasła, często nie mając pojęcia, co one oznaczają – mówił w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
I zaznacza, że odwiedza zarówno prawicowe, jak i lewicowe manifestacje. Ale kiedy Anna Sobańda pyta go, czy prawa, czy lewa strona ma mniejsze poczucie humoru, odpowiada: – Zdecydowanie lewica, która często się zacietrzewia i jest bardziej kłótliwa.
Podczas tej samej rozmowy stwierdza, że "prawica jest mniej kłótliwa". Choć zaznacza, że w temacie Kościoła i religii trudno z nimi żartować.
"Jaok" wielu naraził się, kiedy prowokował uczestniczki Kongresu Kobiet w Pałacu Kultury i Nauki. Zapytał np. o działalność Izabeli Jarugi-Nowackiej słowami "dlaczego przestała", gdy od dawna było wiadomo, że zginęła w katastrofie smoleńskiej. Gdy zwrócono mu uwagę, że Jaruga-Nowacka nie żyje, odpowiedział: "aaa, w Smoleńsku, tak, no dobrze".
Podczas "Kongresu Kobiet" Jaok zadaje serię absurdalnych pytań, jak np.: "Myśli pani, że uda się wywalczyć, żeby kobiety miały takie same prawa jak ludzie?"; "Co dla pani jest bardziej interesujące: wyścigi kobiet czy koni?"; "Gdzie jest punkt G"; "Jak można bić kobietę". Takich filmów na kanale Janusza jest wiele. Niektórzy zarzucali mu chamstwo, innych jego żarty bawiły do rozpuku.
Dziś wiele osób krytykuje "Jaoka" za to, że z zrezygnował ze swojej niezależności i związał się z telewizją, która sprzyja partii rządzącej. – On niewątpliwie ma wiele talentów, ale wpadł w jakąś pułapkę – najwyraźniej – swojego umysłu – mówi znajomy Janusza. Inny dodaje: – To, co robi teraz Mikołaj Janusz, to mój wielki zawód.
We wtorek Mikołaj Janusz nie znalazł czasu na rozmowę z nami.