Tysiące listów każdego roku wysyłają do posłów obywatele. Proszą o pomoc, pytają o radę, a czasem po prostu skarżą się i żalą. Pytanie tylko po co, skoro część naszych parlamentarzystów w ogóle nie zagląda do sejmowych skrzynek?
Prawie 20 tys. listów, wniosków i petycji dostał w ubiegłym roku premier Donald Tusk. Na ile odpowiedział? Tego nie wiadomo. My zapytaliśmy polskich parlamentarzystów, jak mają się ich własne sejmowe skrzynki pocztowe. Czy posłowie czytają, co piszą do nich wyborcy? Czy któryś z nich koresponduje z obywatelami?
Obywatel pisze...
24-letni Janusz z Warszawy nie ma w tym temacie dobrych doświadczeń. Kiedy w Polsce zaczynała się afera z ACTA, wysłał na sejmowe skrzynki mailowe warszawskich posłów (jest ich 20) pytanie, co zamierzają zrobić w tej sprawie i jak skomentują protesty internautów. Do dziś nie doczekał się odpowiedzi. – A przecież to ich służbowe skrzynki. Mogli odpisać choćby kilka słów, by dać do zrozumienia, że przeczytali i się zainteresowali – mówi naTemat.
Podobny eksperyment przeprowadził jakiś czas temu "Super Express". Do 110 posłów wysłał maila z prośbą o pomoc niepełnosprawnej osobie. Odpowiedziało 51 parlamentarzystów, a pozostali tłumaczyli, że po prostu nie czytają listów od wyborców.
Wśród nich był Jan Szyszko z PiS. – Nie odbieram sejmowej skrzynki e-mail. Robią to moi urzędnicy, ale właśnie zachorowała pani dyrektor mojego biura – twierdził. Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO usprawiedliwiała się zaś tym, że jej skrzynka była "zapchana listami".
...poseł nie czyta...
Inni parlamentarzyści, z którymi rozmawialiśmy, także przyznają się do nieczytania poczty przychodzącej na adres @sejm.pl. – Nie czytam, bo w poprzedniej kadencji dostawałem tyle wyzwisk, że zrezygnowałem – stwierdza Stefan Niesiołowski, poseł PO. – Ja mam skrzynkę na Interii, sejmowej nie czytam – mówi Krzysztof Jurgiel z PiS.
Kolejni dwaj posłowie: jeden z SLD, drugi z PiS, także przyznali, że nie czytają listów od wyborców. Poprosili o anonimowość. Adam Szejnfeld z PO kilka tygodni temu roześmiał się zaś na wieść, że wysłaliśmy mu wypowiedź do autoryzacji na sejmową pocztę. – Od dawna tam nie zaglądam. Proszę wysłać na prywatną – powiedział.
Jak tłumaczą się parlamentarzyści? Zazwyczaj tak, jak Niesiołowski: wyzwisk w stylu "nieroby", "pasożyty" nie brakuje, a jak tu na to odpowiedzieć? Poza tym "listów jest za dużo". W takim razie po co w ogóle skrzynki z adresem @sejm.pl, skoro przeciętny obywatel pisząc na nie, pisze tak naprawdę w próżnię?
...albo czyta i odpowiada
Na szczęście są pokrzepiające przypadki, wcale nie wyjątki. Na mailową prośbę o pomoc niepełnosprawnemu bardzo szybko odpowiedziały m.in Julia Pitera i minister sportu Joanna Mucha. Rzecznik PiS Adam Hoffman napisał: "Proszę przyjść do mojego biura. Postaram się pomóc".
Poseł Eugeniusz Kłopotek deklaruje w rozmowie z naTemat, że czyta korespondencję. Odpowiada zawsze i odpowiada zawsze, ale tylko na takie listy, które podpisane są z imienia i nazwiska. – Sam nie przeglądam internetowej poczty, ale moja asystentka zawsze mi te listy drukuje. Wulgarne i anonimowe od razu wyrzucam. Generalnie jestem tradycjonalistą, więc wolę spotkać się z kimś na dyżurze poselskim – mówi Kłopotek.
Reklama.
Stefan Niesiołowski
poseł PO
Nie czytam, bo w poprzedniej kadencji dostawałem tyle wyzwisk, że zrezygnowałem.