Nie kończy się zła passa obecnego kierownictwa Instytutu Pamięci Narodowej. Wciąż nie milkną echa wcześniejszych kontrowersji, a odpowiedzialni za polską pamieć narodową zaliczyli kolejną wpadkę. Dość kompromitującą.
IPN-owcy w kłopoty wpędzili się przy okazji zaproszenia na odsłonięcie Pomnika Ofiar nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1947, który postawiono na szczecińskim Cmentarzu Centralnym. Miała być to podniosła uroczystość, ale "eksperci" IPN sprawili, iż więcej mówi się teraz o ich błędzie niż o ludziach, którym poświęcono monument.
Niepamięć narodowa...
Wszystko przez to, że w opublikowanym na Facebooku zaproszeniu na odsłonięcie Pomnika Ofiar nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1947 zamieszczono zdjęcie niezbyt pasujące do tej okazji. Co prawda, opowiadało ono historię krwawych potyczek polsko-ukraińskich z lat 40-tych, ale... pochodziło z Sahrynia. Czyli jednego z tych miejsc, w których to Polacy bestialsko mordowali Ukraińców.
Ktoś w IPN wreszcie tę kompromitującą wpadkę zauważył i zdjęcie zniknęło z Facebooka. Na nieszczęście historyków Instytutu, ich błąd nie umknął uwadze mieszkającej w Polsce społeczności ukraińskiej.
Wpadki się zdarzają najlepszym i nie ma o co robić afery? Być może ktoś mógłby tak uznać, gdyby nie fakt, że zdjęcia z polskiego mordu dokonanego na Ukraińcach w Sahryniu... już raz użyto w podobny sposób.
Jak informował w naTemat.pl latem ubiegłego roku Paweł Kalisz, zdjęcie z Sahrynia zostało przedstawione jako dowód na zbrodnię wołyńską przez Kancelarię Premiera Mateusza Morawieckiego.
Co wydarzyło się w Sahryniu?
"Oddziały Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich w marcu 1944 dokonały pacyfikacji wsi w ramach walki z oddziałami UPA. Zginęło od 150 do nawet 300 osób cywilnych, mężczyzn, kobiet i dzieci. Śledztwo IPN w sprawie tej sprawie zostało w 2010 umorzone, a Instytut uznał, że w Sahryniu nie doszło do zbrodni. W 2013 śledztwo zostało wznowione" – przypominał nasz redakcyjny kolega.