Kilkanaście segregatorów. Tyle zajmują dokumenty dotyczące planowanej budowy dwóch wież na Srebrnej. Do kopii ich wykazu dotarła "Gazeta Wyborcza", która udowadnia, że dokumentacja jest i to podpisana. To kolejny dowód na to, że praca Gerarda Bilgfellnera nie była wyssana z palca.
– Ten pan żądał pieniędzy za prace, które były nieudokumentowane w żaden sposób – powiedział prezes PiS w środę w wywiadzie dla PAP. Chodzi o Geralda Birgfellnera, który pracował przy projekcie wież K-Towers na Srebrnej i nie otrzymał za to pieniędzy (1,3 miliona euro). Od kilku tygodni "Gazeta Wyborcza" publikuje nagrane przez niego w tej sprawie rozmowy.
I jak udowadnia w czwartek "Gazeta Wyborcza", wbrew temu, co twierdzi Kaczyński, praca Birgfellnera była udokumentowana. I to porządnie.
Dokumenty, w tym porozumienia w sprawie budowy wież, dokumentacja bankowa, umowy i projekty umów z podwykonawcami, pełnomocnictwa czy sprawozdania finansowe, zajmują aż kilkanaście segregatorów, a ich odbiór pokwitował na polecenie Kaczyńskiego Grzegorz Tomaszewski, członek rady nadzorczej Srebrnej, prywatnie jego kuzyn. Kopie ich wykazu ma w posiadaniu "GW".
Jak wykazuje gazeta, przekazanie dokumentów miało miejsce 27 lipca 2018 r. podczas spotkania prezesa PiS, Tomaszewskiego, Birgfellnera oraz jego żony i tłumaczki Karoliny Tomaszewskiej na Nowogrodzkiej.
– Tutaj jest wszystko: w jakim miesiącu co miało być zrobione, kiedy. Harmonogram rozstawiony już na trzy lata. Wszystko tutaj jest. Wszystkie umowy, uchwały, wszystko – mówi Tomszewska Kaczyńskiemu na nagranej rozmowie. Dodaje też, że drugi komplet oryginałów otrzymał zarząd Srebrnej.
Fakt przekazania oryginalnej dokumentacji odnotowali w zawiadomieniu do prokuratury prawnicy Birgfellnera. "Posiadana przez Jarosława Kaczyńskiego dokumentacja pozwala w dowolnym momencie zainicjować procedurę, która zmierza do uzyskania decyzji o warunkach zabudowy, a następnie rozpocząć budowę przy ul. Srebrnej 16" – zaznaczali.