Jarosław Kaczyński w pewnym sensie rządzi Polską z tylnego siedzenia. Wiadomo, że wizyty premiera i ministrów, a zwłaszcza Zbigniewa Ziobry, przy ul. Nowogrodzkiej są nad wyraz częste. Teraz jednak doszło do czegoś wyjątkowego. Prezes PiS sam pofatygował się do ministra i prokuratora generalnego. Powód więc mógł być naprawdę poważny.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Nie była to wizyta byle jaka, bo Kaczyński spędził godzinę u ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. A wcześniej zeznawał Gerald Birgfellner... I właśnie z zeznaniami austriackiego biznesmena, który czuje się oszukany przez Jarosława Kaczyńskiego, łączą komentujący tajną wizytę prezesa u ministra sprawiedliwości.
Prezes PiS został namierzony przez dziennikarzy "Faktu", jak we wtorkowe popołudnie opuścił swoje biuro przy ul. Nowogrodzkiej. Już po kilku minutach jego auto znikło za bramą kamienicy przy Alei Róż. Jak ustalił tabloid, Kaczyński spotkał się tam ze Zbigniewem Ziobrą.
Tabloid na okładce sugeruje, że gdy prokuratorzy decydują o śledztwie ws. Srebrnej, lider PiS składa tajemniczą wizytę u Zbigniewa Ziobry, czyli prokuratora generalnego. Pełnomocnik Geralda Birgfellnera Roman Giertych odbiera to jednoznacznie.
"Wizyta JK w Ministerstwie Sprawiedliwości dzień po sensacyjnych zeznaniach Geralda Birgfellnera to kpina z państwa prawa" – napisał Giertych na Twitterze.
Sławomir Neumann z PO zasugerował wprost, że prezes mógł pojechać zapoznać się z aktami ws. Srebrnej. I zapytał: "czy Ziobro odważy się polecić prokuratorom przesłuchanie Kaczyńskiego w sprawie nagrań ujawnionych przez 'Gazetę Wyborczą'?"
Podobną wersję przedstawił rzecznik resortu sprawiedliwości. Jan Kanthak stwierdził, że rozmowa dotyczyła dwóch projektów ustaw. – Pierwszy dotyczy ścigania na drodze karnej nie tylko osób fizycznych, lecz także firm, gdy dochodzi do łamania prawa – powiedział. W drugim przypadku chodzi o wprowadzenie "przepisów antylichwiarskich".