– Afiszował się z tym, jak pomaga podziemnej "Solidarności", a jednocześnie donosił SB na mnie i innych. Jak człowiek jest amoralny w jednej sferze, to zazwyczaj także w innej – powiedział Bogdan Borusewicz, jeden z liderów historycznego strajku w Stoczni Gdańskiej.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Jestem tego pewien i mam dowody – tak wicemarszałek Senatu odpowiedział na pytanie o to, czy Henryk Jankowski był agentem SB. Borusewicz opowiedział o sytuacji, gdy w 1986 roku wyszedł z więzienia. Poszedł do znajomej z księgarni, która była wcześniej u księdza Jankowskiego, którego prosiła o leki i jedzenie dla Borusewicza. Zaraz po tej wizycie Służba Bezpieczeństwa zaczęła ją śledzić.
– (…) byłem zniesmaczony. Nawet powiedziałem wtedy do kolegów. "Czy bezpieka mu pisała to kazanie?". Bo w tym kazaniu nie było żadnego nawiązania ani do miejsca, ani do strajku. Kompletnie nic! A to była przecież przełomowa sprawa – pierwsza msza święta na terenie wielkiego, socjalistycznego zakładu pracy! To było dla mnie zaskakujące i dziwne – wspomina w wywiadzie dla "Wyborczej".
Wiele lat później, już w latach 90. Borusewicza odwiedził dziennikarz, który powiedział mu, że rozmawiał o ks. Jankowskim z majorem Berdysem, zastępcą szefa wydziału IV SB w Gdańsku, który zajmował się Kościołem.
– Ten major powiedział mu, że te kazanie na mszę w Stoczni to on Jankowskiemu sam napisał, a także przytoczył całą tę historię z dziewczyną z księgarni, którą po donosie Jankowskiego zaczęto obserwować – relacjonuje Borusewicz. Polityk PO dodał, że teczka ks. Jankowskiego została zniszczona, a zachowały się strzępy jego donosów.
Kwiaty pod przewróconym pomnikiem złożył szef "Solidarności" Piotr Duda. Pogroził też tym, którzy przeprowadzili nocną akcję. Wśród obrońców pomnika znalazł się też Grzegorz Pellowski, znany gdański piekarz, przed laty inicjator postawienia monumentu proboszczowi kościoła św. Brygidy.
– Ci, którzy go postawili, powinni go stamtąd zabrać. Pan Pellowski może go sobie postawić na prywatnej posesji przed swoją piekarnią – odpowiedział Borusewicz w rozmowie z Maciejem Sandeckim z trójmiejskiej "Gazety Wyborczej".