Roman Giertych wezwał Jarosława Kaczyńskiego do zwrotu 50 tys. zł. Kwotę tę – zdaniem pełnomocnika Geralda Birgfellnera – lider PiS miał nienależnie pobrać 7 lutego 2018 roku, co miał zeznać sam Austriak. Mecenas napisał na Twitterze, że Kaczyński ma na to siedem dni. W przeciwnym razie rozpocznie się postępowanie sądowe.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
"Wysłałem przed chwilą wezwanie w imieniu p. Geralda Birgfellnera do p. J. Kaczyńskiego, aby dobrowolnie zwrócił kwotę 50 tysięcy zł, którą nienależnie pobrał 7.02.2018 roku. Brak wpłaty w ciągu 7 dni spowoduje skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego" – napisał pełnomocnik Geralda Birgfellnera na Twitterze.
W kolejnym tweecie Giertych uściślił, w jaki sposób może odbyć się zwrot gotówki. Mecenas wskazał możliwość przekazania pieniędzy w siedzibie swojej kancelarii. Może się to odnosić do tego, że Kaczyński rzekomo nie ma konta w banku.
Sprawa została opisana przez "Gazetę Wyborczą" w kolejnej odsłonie tzw. taśm Kaczyńskiego. Dziennik opublikował kopię dowodu wpłaty 50 tys. zł, które Birgfellner miał przekazać w centrali PiS przy ul. Nowogrodzkiej dla księdza Rafała Sawicza z rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Jak zeznał Birgfellner, miał mu to polecić Jarosław Kaczyński. Według "GW" oryginał wypłaty jest jednym z dowodów w postępowaniu prokuratury.
Wydruk potwierdza wypłatę przez Birgfellnera 50 tys. zł w gotówce z datą 7 lutego 2018 r. (taką wspomina Giertych w wezwaniu). Dokonano jej w oddziale Pekao SA w Warszawie przy ul. Towarowej 25. Dziennik zwraca uwagę, że to niedaleko do siedziby PiS przy Nowogrodzkiej 84/86.
Austriacki biznesmen zeznał pod przysięgą, że kopertę "miał w ręku" Jarosław Kaczyński. Wydruk z konta Birgfellner przyniósł na przesłuchanie.