"Zosia i Przemek mają brąz. Tylko, że jechali (Zosia to na bank!) po złoto. Poza tym Zosia czyta ponoć 'GaPola' " - tak wyniki naszych windsurferów skomentował wczoraj bloger Azrael. Słusznie? O to, czy dwa medale brązowe nie smakują lepiej od jednego złota i czy powinniśmy kibicować tym, którzy mają inne poglądy, niż my na Temat pyta attaché polskiej reprezentacji olimpijskiej, senatora PO Andrzeja Persona.
Wczoraj wszyscy oszaleliśmy, ciesząc się, że Przemek Miarczyński i Zosia Klepacka zdobyli medale. Może tylko Azrael zachował zdrowy rozum i dostrzegł, że to tylko medale brązowe? Przed Londynem rzeczywiście wszyscy mówili o złocie dla tej dwójki.
Andrzej Person, senator PO i attaché polskiej reprezentacji olimpijskiej w Londynie: Daj Boże każdemu, żeby zdobywał brązowe medale, żebyśmy byli potęgą. Oczywiście, że złote są cenniejsze. Natomiast fakt, że na cztery medale w historii polskiego żeglarstwa połowę zdobyli wczoraj nasi deskarze, jednoznacznie odpowiada na pytanie, czy to rzeczywiście wielki sukces.
Ten wczorajszy występ był wspaniały. Oczywiście każdy chce, by zagrali mu hymn, ale nie jesteśmy Wielką Brytanią. Brytyjczycy codziennie rano się zastanawiają ile będą mieli złotych medali, a my się cieszymy z każdego medalu. I co, że on jest brązowy?! Dla mnie osobiście tak samo cenny, jakby był srebrny, czy złoty.
Tylko Polska zdobyła dwa medale w windsurfingowej klasie RS:X. Te dwa brązy nie smakują lepiej od jednego złota?
Gdyby ktoś dziś był w Eton Dorney i zobaczył, w jakim stanie fizycznym i psychicznym były te kajakarki, które niewiele przecież straciły do medalu, to wiedziałby jak szalenie ciężko jest zdobyć medal olimpijskim.
Przemek Miarczyński startował przecież w atmosferze zakulisowych rozgrywek, czy na olimpiadę powinien jechać on, czy też Piotr Myszka. Na pewno lekko mu nie było. W Atenach tymczasem miał bardzo ciężką i bolesną chorobę, choć się o tym nie mówiło. Starty olimpijskie miał dotąd pechowe i myślę, że z tego brązowego medalu cieszy się dziś, jak ze złotego.
A co pan powie o Zosi Klepackiej?
Zosi bym nieba uchylił. Chodziła do szkoły sportowej przy ul. Konwiktorskiej z moim synem. Znam ją więc właściwie od dziecka. Już wtedy było wiadomo, że będzie wielką gwiazdą sportu i to jej się udało.
A niełatwo jest zostać mistrzynią świata w żeglarstwie mieszkając w centrum Warszawy. Przecież żelgarze to są zazwyczaj ludzie pochodzący gdzieś znad morza, czy nawet oceanu. Dlatego jestem pełen uznania dla Zosi i jej skomplikowanego życia pełnego wielu różnych zakrętów.
Rzeczywiście zaczytuje się "Gazetą Polską"? I czy to w ogóle powinno nas interesować?
To faktycznie jakaś psychoza. Jak 50 lat interesuję się sportem, tak nigdy nie dopisywałem do niego polityki. Jakie ona czyta gazety – nie wiem, nie pytam. Takie próby były też czynione wokół rodziny Radwańskich, by oceniać ich przez pryzmat poglądów.
Sam jestem zadeklarowanym liberałem, ale do głowy by mi nie przyszło nigdy, żeby o kimś powiedzieć, że ma nie takie poglądy. Choćby miał nie wiadomo jak kontrowersyjne. Absolutnie nigdy nie rozmawiałem z nikim przy sprawach sportowych o polityce.
Ale czy gdyby rzeczywiście okazało się, że ma poglądy bliższe opozycji i może głosuje nawet na Prawo i Sprawiedliwość, to jako senator Platformy przestałby jej pan kibicować z takim entuzjazmem?
Gdybym było wczoraj w Weymouth, to bym Zosię Klepacką - niezależnie od tego jakie ma poglądy - wziął na barana i zaniósł na podium. Tak bardzo się cieszyłem! Jej poglądy polityczne w ogóle mnie nie interesują. Można powiedzieć, że jesteśmy zaprzyjaźnieni i nawet często informuje mnie np. SMS-em o różnych sukcesach. I raczej nie patrzy w ogóle na to, z jakiej ja jestem opcji...
W wiosce olimpijskiej o polityce dużo się rozmawia?
Generalnie się z tym nie spotkałem. Może poza tym, że widać zachowanie reprezentacji węgierskiej, która chodzi z jakimiś tam napisami po węgiersku. Ona akurat przybrała taki kurs narodowościowy, co można skojarzyć z ich obecnym rządem. Ale może to ma na nich dobry wpływ, bo dzisiaj znowu świetnie wystąpili i mają o wiele więcej medali od nas.
Pojawiają się jakieś problemy światopoglądowe, ale raczej na tle religijnym, niż politycznym. Na przykład te związane z islamem i tym, czy można w danym stroju startować. Czystej polityki włączającej się w wiosce olimpijskiej do sportu nie zauważyłem.