Można pojechać na misję do Afryki, można adoptować małą Chinkę, można iść na wiec poparcia lub nagrać porywający hymn o wolności – dobroczynnych gestów gwiazd jest od groma. Komu naprawdę są potrzebne?
"Szanowna Madonno! Kochamy Cię, a Ty właśnie teraz zmieniasz historię Rosji. Dziękujemy i dajemy tysiące modlitw w zamian!" – to komentarz zespołu Pussy Riot dotyczący performance'u wokalistki na jej wczorajszym koncercie w Moskwie.
Świat zachwycił się – królowa popu stanęła w obronie zespołu, który naraził się rosyjskiemu establishmentowi. Nijak ma się do mainstreamu, w którym obraca się Madonna. I dobrze – Madonna szuka w mainstreamie pęknięć, którymi da się przemycić bardziej zaangażowane treści. Przyzwyczaiła nas nową trasą koncertową do skandali – w Tel Awiwie pokazała liderkę francuskiej skrajnej prawicy ze swastyką, gdzie indziej pokazała pierś, w Polsce rzekomo chciała zbezcześcić pamięć o powstańcach, a teraz w Moskwie ten apel.
Czy Madonna jeszcze w ogóle jest kontrowersyjna? Przekonaj się.
Madge słynie z wolnościowych apeli, lewicowych przekonań i stawania w obronie prześladowanych. Ale co tak naprawdę dał jej zmyślny napis na plecach? Temat Pussy Riot cały czas huczy w mediach, również na naTemat, a sama artystka poza pustą deklaracją poparcia nie zaproponowała nic konkretnego. Czy apele gwiazd mają jakąkolwiek wartość poza dobrym PR-em dla nich samych?
Kanye West i Mia Farrow odwiedzili Occupy Wall Street. O ile ten pierwszy poza karierą genialnego rapera znany jest ostatnio z randkowania z niezbyt akceptowaną celebrytką szóstej kategorii, o tyle druga gwiazda, uznana aktorka, słynie z zaangażowania społecznego, jest m.in. ambasadorką UNICEF. Jasno widać, że Kanye pragnął wysłać jasny sygnał, że nie odpływa w pusty świat swojej dziewczyny, ocieplić wizerunek i zaistnieć w mediach w innym wymiarze niż tylko w ramach anegdotki w stylu "co jadłem wczoraj na obiad". Mia Farrow mediów nie potrzebowała.
Angelina Jolie i Brad Pitt, złota para Hollywood, mimo wielkiej miłości i wspólnych dzieci zdeklarowali parę lat temu, że nie wezmą ślubu dopóki w całych Stanach Zjednoczonych nie będą legalne związki jednopłciowe. Po ośmiu latach wszystko wygląda na to, że para jednak pobierze się w tym roku. Poglądów nie zmienili, dalej deklarują pełne poparcie dla mniejszości. Czyżby jednak Brangelina zmęczona niekończącą się batalią polityczną zrezygnowała z zadeklarowanej wcześniej formy protestu? I co powiedzą po ślubie swoim homoseksualnym fanom?
Gwiazdy uwielbiają brać udział w wystawnych balach na rzecz biednych dzieci. Bale same w sobie są niezłą porcją hipokryzji, gdyż pieniądze przeznaczone na wielkie wydarzenie medialne można by zwyczajnie przelać na konto organizacji dobroczynnych. Ale nie o to chodzi – chodzi o budowanie wizerunku, przyciąganie mediów i fanów oraz paparazzi. Każda kolejna Lindsay Lohan nie powstydził się zdjęć ze skrzywdzonymi maluchami po tym, gdy pokazała się bez majtek.
Inną kwestią są piosenki dla Afryki, dla powodzian oraz ogółem – grup społecznych poszkodowanych przez los. Nagrywane zwykle za darmo (co jest zawsze podkreślane), lecz dystrybuowane już przy użyciu wielkiej kasy. Tak było z legendarnym już "USA for Africa", który zwrócił uwagę na problem, lecz poza funkcjami propagandowymi nie miał większego znaczenia, a patrząc z perspektywy czasu – nie zmienił ani trochę sytuacji na Czarnym Lądzie.
Oczywiście można wnioskować, że Lady Gaga nawołująca o równe prawa dla środowisk LGBTQ zmienia scenę pop i zmusza swoich fanów do przemyślenia tych kwestii. Ale czy naprawdę zmienia? Czy nasze zainteresowanie wejściem piosenkarki na barykady i krzyczenie haseł wolnościowych nie kończy się wraz z zamknięciem okna w przeglądarce po przejrzeniu portalu plotkarskiego?
Wydaje się, że tak. Rzadko która sława rzeczywiście stara się wpłynąć na rzeczywisty, niemedialny stan rzeczy poprzez pracę z ubogimi, uczestniczenie w tworzeniu projektów ustaw czy bezpośrednią pomoc potrzebującym. Poza światłami kamer.
Za walkę z Putinem Pussy Riot grozi siedem lat więzienia. Przeczytaj i wkurz się.
Czy wierzyć Angelinie tulącej się do dzieci w Azji? Albo polskim aktorkom wyjeżdżającym na misje humanitarne do Afryki? I tak, i nie. Nie ma podstaw, by zarzucać im nieuczciwość, a należy pamiętać, że osoby żyjące w blasku fleszy, oddalające się od rzeczywistości i unoszące na oparach narcyzmu często nie widzą innej drogi niż załatwianie wszystkiego bez towarzystwa żądnych newsów dziennikarzy.
Traktujmy więc gest Madonny jako miłe wsparcie dla zespołu i aktywistów lobbujących za uwolnieniem Pussy Riot. Nie zapominajmy, że to właśnie ci bezimienni ludzie odrabiają najcięższą pracę. A Madonna? Wczoraj była w roli aktywistki i walczyła o wolność, jutro w innym mieście być może znów pokaże pierś. Show must go on, nie ma w tym nic złego.