Miał być złoty medal i nawiązanie do czasów Huberta Wagnera. Legendarnych czasów. A jest klęska, jedna z większych porażek w historii polskiego sportu. Polscy siatkarze w meczu z Rosją byli bezradni. Przegrali 0:3. Choć właśnie, czy oni na tych igrzyskach przegrali tylko z rywalem?
Gdy stało się jasne, że przyjdzie nam grać z Rosją, eksperci byli zgodni: gorzej trafić Polska nie mogła. Ale z drugiej strony pocieszali. Jeśli Rosjan przejdziemy, potem powinno być łatwiej. Droga po złoto będzie szeroko otwarta.
Polska przegrała z Polską
I była. Tylko, że Polacy nie potrafili na nią trafić. Przegrali z Rosją 0:3 i jadą do domu. Mimo, że mieli skład, by te igrzyska wygrać. Skład porównywalny z legendarną ekipą Huberta Wagnera. Mimo, że w tym roku ogrywali wszystkich największych. Brazylię, Amerykanów, Kubę, Włochów. Z Rosją nie grali. Ale jestem przekonany, że byli w stanie to wygrać.
Po fantastycznym meczu z Włochami byłem w euforii. Napisałem wtedy, że w zasadzie nie widzę dla naszych siatkarzy godnych rywali. Nie widzę, z wyjątkiem ich samych. Stwierdziłem, że Polaków mogą pokonać tylko Polacy. No, jeszcze ewentualnie Rosjanie, jeśli będą ryzykować zagrywką i trafiać.
W Londynie ryzykowali, trafiali, ale to byłoby pewnie za mało, gdybyśmy zagrali tak jak przed igrzyskami. Chociażby w Lidze Światowej. Niestety, oglądając dzisiaj Polaków, miałem wrażenie, że to inny zespół. Że to nie Kurek, ale sobowtór Kurka. Nie Bartman, a sobowtór Bartmana.
Pisano po porażce z Bułgarią, że to ona zagrała tak dobrze. Bzdura. Nie była tak mocna. Przecież niedługo później dostała od Argentyną, która nie miała szans z nami. Życiowy mecz Australijczyków? Kolejna błędna diagnoza. To była nasza porażka. Nawet po niej sądziłem, że nasi się podniosą. Ale nie. Oni tego nie uczynili.
Dawno nic nie wygrali
Rosja, siatkarska potęga. Chłopy na skwał, wyglądają jak stachanowcy. A jednak w ostatnich latach nie potrafili wygrać wielkich turniejów. Ostatnie złoto na igrzyskach? 1980 rok, jeszcze jako ZSRR. Mistrzostwo świata? 1982, ten sam przypadek. Mistrzostwo Europy? Nie zdobyli go od 1991 roku, kiedy dopiero co stali się Rosją.
Recepta na nich zawsze była prosta. Chcesz pokonać rosyjskich siatkarzy? Wyprowadź ich z równowagi. Oni mają silne nogi, umięśnione ramiona i potężne dłonie, ale zarazem … słabą głowę. Jeden, drugi, trzeci błąd i Rosjanin jest ugotowany. Jeszcze może by tak go zacząć prowokować pod siatką. Zacznie walić po autach. Zapomni, że potrafi świetnie serwować i grać blokiem.
Serwis i blok
Właśnie, zagrywka i blok. To od lat znaki firmowe rosyjskiej siatkówki. Tak było i teraz, w 1/4 finału. Wchodzi w pole zagrywki jeden Rosjanin, uderza ponad 110 km/h i trafia. Potem, po przejściu, następny, to samo. A jak już my zagrywkę przyjmiemy i piłka jak w górze, następuje blok. I co z tego, że potrafimy więcej? Że jesteśmy lepsi technicznie? Że mamy więcej wariantów rozgrywania akcji? Wszystko to przegrało w Londynie z brutalną rosyjską siłą. I skutecznością.
Kropkę nad i Rosjanie postawili w trzecim w secie. Wtedy Rosjanie zagrali jak nie Rosjanie. Jeden z nich, zamiast atakować o blok, fenomenalnie kiwnął. Posłał piłkę idealnie, akurat w to miejsce, które odpuścili Polacy. To była akcja godna Brazylijczyków. Akcja, która ostatecznie podcięła Polakom skrzydła.
Los się nie odmienił
Mecze Polska - Rosja mają swoją historię. Dla nas raczej chwalebną. Zresztą to nie były mecze, to były prawdziwe sportowe wojny. Jak starcie z 1976 roku, gdy w Montrealu złoto zdobywała drużyna Huberta Wagnera. Kiedy ZSRR przegrało z nami 2:3. Albo na mistrzostwach świata w Japonii, gdy w meczu o najlepszą czwórkę przegrywaliśmy 0:2 w setach. Rosjanie nas demolowali, nie mieliśmy szans, pamiętam, że prowadzący internetową relację dziennikarze zczuba.pl pisali wtedy, że los się musi odmienić. I się odmienił. My zaczęliśmy grać pięknie, a Rosjanie nie wytrzymali nerwowo. Polska została później wicemistrzem świata.
Teraz dwa pierwsze sety wyglądały tak samo, tyle że później zabrakło zwrotu akcji. I równie fenomenalnego comebacku Polaków.
Z Rosją potrafił też grać Andrea Anastasi. W ubiegłym roku to właśnie ją pokonaliśmy 3:1 w meczu o brąz mistrzostw Europy. Ale to jeszcze nic. Gdy Anastasi prowadził Hiszpanię, totalnego siatkarskiego średniaka, zdobył ze swoimi podopiecznymi mistrzostwo Europy, co było sensacją. A jeszcze większą było to, że w finale potrafił ograć Rosję. W Moskwie, na jej terenie.
Sztuka gdybania, najłatwiejsza ze sztuk
W Londynie jednak Rosjan nie ograł. Mimo, że miał lepszych siatkarzy w zespole i grał z nimi na neutralnym terenie. Choć nie, gdzie tam na neutralnym. W Londynie, gdzie na co dzień przebywa kilkaset tysięcy Polaków. Na hali, gdzie Polacy mogli się poczuć prawie jak w katowickim Spodku.
Teraz będzie jedno wielkie gdybanie. Gdybyśmy w ostatnim meczu grupowym wygrali z Australią, trafilibyśmy na Niemców. Gdybyśmy w losowaniu mieli więcej szczęścia, gralibyśmy w 1/4 finału z Brazylią, z którą już cztery razy wygrywaliśmy w tym roku. Gdyby, gdyby. Już Kazik Staszewski ironicznie śpiewał w "Plamach na słońcu":
"Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka
Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka
Gdyby to najczęstsze słowo polskie"