
Nie bez powodu Parlament Europejski nazywają Wieżą Babel. Mieszają się tam języki, narodowości i kultury całej Europy. Jednak nawet w takim miejscu wypada znać język inny niż własny. Teoretycznie można bez niego pracować, w praktyce nie jest już tak różowo. – Nieznajomość języka angielskiego odbiera się ze zdziwieniem – mówi w rozmowie z naTemat były europoseł Marek Migalski. A europoseł PO Dariusz Rosati dodaje, że taka osoba po prostu nie będzie czynnym parlamentarzystą.
Teoretycznie jednak to żaden problem, bo Unia Europejska to przecież tygiel języków, narodowości i kultur. Na miejscu na stałe pracuje jednak 350 tłumaczy, a w razie potrzeby w Europarlamencie może pojawić się jeszcze dodatkowych… 400. Nie ma więc obaw, że europoseł z Malty nie zrozumie europosłanki z Finlandii. Tylko w czasie posiedzeń plenarnych pracuje zespół 60 tłumaczy.
PRACA W KOMISJACH I SESJACH PLENARNYCH: TAK
DZIAŁANIA KULUAROWE: NIE
WAŻNIEJSZE FUNKCJE: NIE
Teoretycznie poseł który jest sprawozdawcą ale nie zna języka, może się oczywiście formalnie domagać, że przyjdzie z tłumaczem, ale takie negocjacje trwają długo, z tłumaczem nie będzie czasu się dogadać, a wiele szczegółów można przeoczyć.
DELEGACJE: TAK
PRACA W OKRĘGU WYBORCZYM: TAK
I takie właśnie pytanie powinno sobie zadać wielu kandydatów do PE. Z powyższego zestawienia łatwo wywnioskować bowiem, że mimo wszystko każdy europoseł w Brukseli po prostu ma co robić. Niezależnie od tego czy zna języki obce czy nie. Oczywiście jeśli będzie chciał się czymś zająć.
