
"Gazeta Wyborcza" opisuje patologiczne sytuacje w systemie wychowania trudnej młodzieży. Rozmawia z Katarzyną, która przez wagary trafiła do ośrodka, gdzie na porządku dziennym były pobicia, kradzieże i przemoc. To dowód na niewydolność systemu, który chociaż został niedawno zmieniony, pozostawił 400 młodych ludzi w poprzednim stanie prawnym.
W ciągu pierwszych miesięcy po otwarciu ośrodka policja interweniowała aż 50 razy. Pobicia, wybijanie okien, wyzywanie nauczycieli. Tam był cały przekrój: dziewczyny i chłopcy, 17- i 14-latki razem, wymieniali się w nocy pokojami. Wielu miało już grubą kartotekę policyjną. W każdej chwili mogłaś zostać pobita. Chłopcy kradli nam wszystko, nawet majtki. CZYTAJ WIĘCEJ
Przyczyn jest kilka, ale główne źródło problemów leży w sądach, które decydują o skierowaniu młodych ludzi do konkretnych ośrodków. Często bez zbadania, dla jakich ludzi są one przeznaczone. Poza tym pracownicy takich ośrodków często są niedokształceni i brak wśród nich socjoterapeutów i psychologów. Szansą na poprawę sytuacji jest nowelizacja ustawy, która wprowadza wymóg zgody rodziców na umieszczenie ich dziecka w ośrodku socjoterapeutycznym.

