Przez swoje kontrowersyjne metody pracy bywają porównywani do "czyścicieli kamienic". Wymieniając zamki lub kwaterując dodatkowych mieszkańców, próbują pozbywać się "dzikich lokatorów". – Jeśli występuje brak płatności, pojawiamy się w lokalu – wyjaśnia dyrektor Centralnego Biura Bezpieczeństwa Personalnego.
Trzy lata temu serwis Wykop.pl obiegło niecodzienne ogłoszenie. Jeden z użytkowników internetowego forum poprosił innych wykopowiczów o pomoc w rozwiązaniu problemu "dzikich lokatorów". Prośba była o tyle oryginalna, że wiązała się z zamieszkaniem w lokalu zajmowanym przez uciążliwych mieszkańców.
"W SKRÓCIE (Dla tych co nie mają czasu czytać):
– w moim mieszkaniu przebywają dzicy lokatorzy, bez meldunku, z rozwiązaną umową,
– nie płacą, dewastują mieszkanie, nie chcą go opuścić, płacę za nich rachunki,
- nie mogę sprzedać mieszkania, nie mogę ich wywalić, nie mogę zrobić nic,
- proszę kilku z Was (nawet kilkunastu) o wspólne zamieszkanie z 'rodzinką'" – pisał użytkownik Wykopu.
W finale tej historii uciążliwi lokatorzy opuścili okupowane mieszkanie. Wcześniej "dzicy" wezwali policję, lecz funkcjonariusze stwierdzili, że dwóch "Mirków" przebywa w lokalu całkowicie legalnie. Po tej informacji problemowi mieszkańcy zabrali się za pakowanie swoich rzeczy. Obecność wielkich karków i zamontowanie kamer, rejestrujących życie lokatorów przez 24/7, to było jednak za dużo.
– Polskie prawo jest dość ułomne w tym zakresie – twierdzi Paweł Lewandowski z Kancelarii Adwokackiej JST. – Właściciel nie może po prostu wyrzucić na bruk uciążliwego lokatora, wcześniej musi posiadać wyrok eksmisyjny. Żeby uzyskać taki wyrok, właściciel musi najpierw wypowiedzieć umowę najmu "dzikiemu lokatorowi", wyznaczyć termin opuszczenia lokalu i złożyć pozew o eksmisję – wyjaśnia.
Negocjatorzy eksmisji mają swoje metody Ostatnio w mediach zrobiło się głośno o historii pani Laury – dwudziestoparolatki wynajmującej mieszkanie na warszawskim Mokotowie wspólnie z 19-miesięcznym dzieckiem. Pani Laura od 1,5 roku nie płaci za lokal ani zużycie mediów, czym ściągnęła na siebie gniew właścicieli. Ci za wszelką cenę chcą pozbyć się niechcianej lokatorki, która nie chce wyprowadzić się z mieszkania.
Właściciele skierowali sprawę do sądu. Procesy o uzyskanie właściwego tytułu potrafią jednak ciągnąć się całymi latami. – W warunkach warszawskich pozew o eksmisję jest rozpatrywany około dwóch lat w I instancji - Sądzie Rejonowym – mówi Lewandowski. – Następnie apelacja trafia do Sądu Okręgowego, co zajmuje kolejne 1,5 roku. Jak widać, taka sprawa może się ciągnąć nawet cztery lata, a w niektórych przypadkach jeszcze dłużej.
Dlatego zdecydowali się na współpracę z firmą o niebezpiecznie poważnie brzmiącej nazwie – Centralne Biuro Bezpieczeństwa Personalnego (CBBP). W połączeniu z umundurowaniem, operacyjnymi kamizelkami i kominiarkami, w które stroją się pracownicy CBBP, firma wygląda jak siostrzany projekt CBŚ lub CBA. Wszystko po to, by dłużnik nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, że władował się w kłopoty.
Dla Jakuba Żaczka z Komitetu Obrony Praw Lokatorów kontrowersyjne praktyki właścicieli mieszkań i firm zajmujących się windykacją są nieludzkie, a dodatkowo niezgodne z prawem.
– Bardzo często mamy do czynienia z "dzikimi eksmisjami" – mówi. – To eksmisje pozbawione tytułu wykonawczego, do których dochodzi przy użyciu siły, co oczywiście stanowi naruszenie prawa posiadania. Wynajmujący ma prawo do procesu eksmisyjnego i tylko komornik z odpowiednim tytułem eksmisji może usunąć go z mieszkania – zaznacza.
Jak dowiedzieliśmy się od Bartosza Weremczuka z firmy detektywistycznej Detektyw Weremczuk i Wspólnicy, która interweniowała w sprawie metod stosowanych przez CBBP, pani Laura opuściła zajmowane mieszkanie.
– W odniesieniu do tej konkretnej sytuacji uważamy, że pewne stosowane metody wobec najemcy były nieetyczne i krzywdzące w szczególności dla dziecka znajdującego się w lokalu – twiedzi Bartosz Weremczuk. – Jesteśmy pewni, że można było uniknąć tych tragicznych zdarzeń, o ile oczywiście obie strony konfliktu chciałyby dojść do porozumienia.
Wyglądają jak grupa szturmowa
Mężczyźni z karabinami, których widać na głównej stronie CBBP, działają na wyobraźnię, nawet jeśli prezentowana przez nich broń nie jest autentyczna. A czym tak naprawdę zajmuje się Centralne Biuro Bezpieczeństwa Personalnego? Można zażartować, że profesjonalnie robi to, co udało się Mirkom z Wykopu – usuwa "dzikich lokatorów".
– By zachować rentowność mieszkania, wprowadziliśmy lokatora do drugiego pokoju – wyjaśnia nam Marek Szymczak, dyrektor generalny Centralnego Biura Bezpieczeństwa Personalnego. – Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której to pan ponosi wszystkie koszty użytkowania mieszkania przez "dzikich lokatorów" - opłaca zużycie wody, ogrzewania czy innych mediów. Każdy właściciel walczyłby o swoje – twierdzi.
Zdaniem Jakuba Żaczka z Komitetu Obrony Praw Lokatorów wprowadzanie dodatkowych osób do mieszkania z "dzikim lokatorem" to częsta praktyka właścicieli nieruchomości.
– Niestety muszę przyznać, że "dzikie eksmisje" zdarzają się nagminnie. Problemem jest również to, że policja nie reaguje właściwie na takie sytuacje. Jako Komitet Obrony Praw Lokatorów przesyłaliśmy własne propozycje rozwiązań. Chcieliśmy, by każda eksmisja była rejestrowana u dzielnicowego lub w Komendzie Rejonowej Policji, żeby funkcjonariusze od razu mogli zweryfikować, czy wykwaterowanie nastąpiło zgodnie z prawem – mówi nasz rozmówca.
Tak pozbywają się "dzikich lokatorów"
– Wachlarz stosowanych przez nas usług jest bardzo szeroki, nie jesteśmy sensu stricte firmą windykacyjną – wyjaśnia Marek Szymczak, dyrektor CBBP. – W przypadku mieszkania zajmowanego przez panią Laurę jesteśmy jego administratorami, a nasza działalność skupia się na zapewnieniu bezpieczeństwa właścicielowi nieruchomości, u którego wystąpiły pewne obawy co do lokatorki. Prowadzimy także działania, które mają doprowadzić do sytuacji, w której "dziki lokator" dobrowolnie opuści zajmowane mieszkanie – dodaje.
Zanim właściciele podpiszą umowę najmu, CBBP weryfikuje, kim jest druga strona czyli wynajmujący. Centralne Biuro Bezpieczeństwa Personalnego prowadzi taką działalność na mocy uprawnień detektywistycznych posiadanych przez właścicielkę firmy, Paulinę Wyzińską. Następnie CBBP asystuje właścicielowi w momencie podpisania umowy najmu.
W dalszym okresie działania firmy administrującej mieszkaniem sprowadzają się do monitorowania zachowania wynajmujących. Czy lokal jest należycie utrzymywany, czy nie ma w nim żadnych szkód spowodowanych przez lokatora i najważniejsze – czy pieniądze są wpłacane w terminie. – Jeśli występuje brak płatności, pojawiamy się w lokalu – wyjaśnia Szymczak.
– Dodatkowo dochodzą różne chwyty psychologiczne. To cała otoczka towarzysząca działalności windykacyjnej, administrowaniu nieruchomościami czy prowadzeniu negocjacji eksmisyjnych czyli np. ubieranie kominiarek czy uniformów, które w żadnym stopniu nie są niedozwolone lub wprowadzenie skrótu CBBP, który jednoznacznie kojarzy się z służbami mundurowymi – wymienia dyrektor.
– Nigdy nie stosujemy siły fizycznej, nie uciekamy się do podłych podstępów – zaznacza dyrektor CBBP. – Bolą nas porównania do "czyścicieli kamienic", która padają pod naszym adresem. Mogę zapewnić, że wszystkie nasze metody mieszczą się w granicach stosowania polskiego prawa.
Opowiedziałem naszemu rozmówcy z Komitetu Obrony Praw Lokatorów o metodach, którymi posługuje się CBBP. Jakub Żaczek pewnie wskazał na artykuł 191§1a KK, który, jego zdaniem, jest notorycznie łamany przez właścicieli mieszkań, którzy wchodzą we współpracę z firmami trudniącymi się windykacją.
– Zatrudnianie prywatnej firmy czy wykorzystywanie jakichś osiłków lub uciekanie się do zastraszania lub nękania lokatorów to przestępstwo z Kodeksu Karnego z art 191§1a – podkreśla nasz rozmówca. – Nawet jeśli umowa najmu została wypowiedziana, wynajmujący ma prawo posiadania lokalu. Dopóki właściciel nie uzyska tytułu eksmisji, lokator może mieszkać w danym mieszkaniu.
Polskie prawo, niby prawo
Praktyki firm takich jak CBBP są mocno kontrowersyjne. Wprowadzanie dodatkowego lokatora czy bezpardonowa wymiana zamków wydają się brutalne, jednak zdaniem Lewandowskiego z Kancelarii Adwokackiej JST mieszczą się w granicach prawa. Zdania w tej kwestii są jednak podzielone.
– Po wypowiedzeniu umowy najmu przez właściciela mieszkania, negocjatorzy eksmisji, na podstawie odpowiedniej umowy z właścicielem, mogą wprowadzić dodatkowe osoby do mieszkania. Wszystko odbywa się na mocy prawa własności chronionego przez Konstytucję RP – twierdzi Paweł Lewandowski z Kancelarii Adwokackiej JST.
Co innego uważa Jakub Żaczek, którego zdaniem polskie prawo "działa jedynie teoretycznie". Dla reprezentanta Komitetu Obrony Praw Lokatorów prawo własności nie może być absolutne.
– W Policji nie ma właściwej edukacji na temat postępowania w takich przypadkach – żali się Żaczek. – Niestety bardzo często pokutuje przekonanie, że "właściciel może wszystko", co oczywiście nie jest prawdą. Policja nie chroni lokatorów eksmitowanych "na dziko", a prokuratury umarzają postępowania np. o nękanie lokatorów. Te zapisy prawa są zupełnie teoretyczne.