Dr Eugeniusz Żuber mówi, że ma już dość. – Albo jesteście wiarygodni, albo nie. Czekamy na realizację złożonych obietnic – zwraca się do posłów PiS, rządu premiera Morawieckiego i prezydenta Dudy. Mieszkańcy Koszalina, Słupska, Kołobrzegu, Szczecinka czy Miastka wielokrotnie słyszeli od polityków PiS, że województwo środkowopomorskie powstanie, gdy tylko dojdą do władzy.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Ta walka trwa w sumie nieprzerwanie od 1998 r., kiedy to zapadały decyzje o nowym podziale administracyjnym kraju. Likwidowano 49 województw i od 1999 r. wprowadzano podział prawie taki, jak był wcześniej, do roku 1975. Prawie, bo wtedy, w PRL, istniało 17 województw. Wraz z reformą wprowadzoną przez rząd Jerzego Buzka powstało regionów 16, bez dawnego koszalińskiego.
Nadzieja się tli
Samorządowiec, były prezydent i wiceprezydent oraz radny Koszalina (bezpartyjny), dr nauk prawnych Eugeniusz Żuber, niemal od zawsze jest w gronie tych, którzy walczą o powstanie województwa środkowopomorskiego. Przyznaje, że wiary w nim jest już niewiele, ale nadzieja jeszcze się tli. Dlatego we wtorek organizowane jest spotkanie obywatelskie zatytułowane "Pomorze Środkowe wczoraj - dziś - jutro".
Już po reformie administracyjnej kraju kilkakrotnie sprawa powołania województwa środkowopomorskiego była przedmiotem obrad Sejmu. Dwa razy jako projekt poselski – to kończyło się porażką.
Złość obywatelska
W 2003 r. powstał projekt - jak to określa dr Żuber - ze złości obywatelskiej. Blisko 140 tys. osób podpisało się pod projektem ustawy o powołaniu województwa z dwiema stolicami – Koszalinem i Słupskiem. To on wówczas z sejmowej trybuny referował ten projekt. Dziś w rozmowie z naTemat wspomina: "politycy nie powiedzieli nam 'nie'. Ale nie powiedzieli też 'tak'".
– Projekt został odesłany do komisji i tam utknął. W IV kadencji nasza ustawa przeleżała. W V kadencji trzeba było procedurę zacząć od nowa. Nie było wniosków o odrzucenie i znów projekt trafił do komisji. Ale skończyła się też V kadencja bez żadnych decyzji i zgodnie z prawną zasadą dyskontynuacji wszystko poszło na marne – opowiada przedstawiciel zwolenników powołania województwa środkowopomorskiego.
Gdy tylko PiS powróci do władzy...
Historia obiecanek złożonych mieszkańcom Koszalina i Słupska jest długa. Dr Eugeniusz Żuber nie ma wątpliwości, które z ugrupowań jest w tym zakresie liderem. W 2012 r., gdy jeszcze rządziła koalicja PO-PSL, Jarosław Kaczyński grzmiał w Koszalinie, że "nie da się rozwijać tej części Polski bez powstania województwa środkowopomorskiego". Z ubolewaniem stwierdzał, że jest to "zapomniana ziemia" i że gdy tylko PiS powróci do władzy, sprawa zostanie szybko podniesiona.
Sprawa powołania województwa środkowopomorskiego została wpisana do programu politycznego PiS. Głośno o tym mówili i Beata Szydło, i Andrzej Duda w czasie obu kampanii wyborczych w 2015 r. Blisko rok po wyborach, w lipcu 2016 r. prezes PiS udzielił wywiadu Polskiemu Radiu Koszalin i tam ponownie padła ta deklaracja. Jarosław Kaczyński stwierdził, że ten region jest poszkodowany i że decyzja o nowym podziale na województwa bez przywrócenia 17 regionu była błędem.
Temat powrócił znów, całkiem niedawno, gdy w ubiegłym roku zbliżały się wybory samorządowe. Tym razem oko do mieszkańców regionu koszalińskiego i słupskiego (a także częstochowskiego) puścił premier Mateusz Morawiecki.
Koszalin i Słupsk równe sobie
Faktem jest, że nie wszystkim, którzy mieliby się stać mieszkańcami województwa środkowopomorskiego, nowy podział odpowiada. Sprzeciw od dawna zgłaszają Kaszubi, bo nieduża część terenu zamieszkałego przez nich miałaby trafić do nowego regionu.
Inicjatorzy powstania środkowopomorskiego zapewniają jednak, że zdecydowana większość jest "za" i nie ma żadnego konfliktu między Koszalinem a Słupskiem. Stolice regionu miałyby być dwie, tak jak to jest choćby w Lubuskiem, gdzie władzą w regionie dzielą się Gorzów i Zielona Góra. W projektach jest już ustalone, że w Koszalinie byłaby siedziba Urzędu Wojewódzkiego, z kolei w Słupsku byłby sejmik.
Zwolennicy powołania nowego województwa zdają sobie sprawę, że rok wyborczy dla ich postulatu może być kluczowy. W lutym na Politechnice Koszalińskiej zorganizowali debatę na temat szans (lub też braku szans) na rozwój Pomorza Środkowego. Teraz organizują dyskusję "20 lat po reformie" podsumowującą, ile stracili nie będąc województwem i szacującą, ile mogą zyskać, jeśli ten status zostanie nam przywrócony.
Argumentują, że perspektywy rozwoju regionu byłyby zupełnie inne, gdyby było on samodzielne. – Gdyby sejmik miał własne pieniądze, realizowałby tutejsze potrzeby i nie czekałby, jak teraz, że Gdańsk czy Szczecin rzuci im jakieś ochłapy – tłumaczy koszaliński samorządowiec.
Nie opowiadajcie nam tych bzdur!
– Mija równo 20 lat od wprowadzenia tych zmian i myślę, że to jest dobry moment na refleksję, czy tamta reforma nie wymaga poprawek – wyjaśnia Eugeniusz Żuber.
– No, nie może być prezydent państwa polskiego niepoważny. Nie może być prezes największej partii niepoważny. Premier - niepoważny. To w jakim my państwie żyjemy? – pyta retorycznie dr Żuber.
Znów do kosza?
Zwolennicy utworzenia województwa środkowopomorskiego nie widzą sensu w składaniu kolejnego projektu obywatelskiego i organizowaniu nowej zbiórki podpisów. Przyznają, że dziś pewnie nie udałoby się już zebrać 140 tys. (na prawie milion wszystkich mieszkańców) – wszyscy pamiętają bowiem, że przed laty ich podpisy poszły do kosza.
Niektórzy zdążyli się już pogodzić z tym, że jest jak jest i mają dość walenia głową w mur. Ich zdaniem ruch jest po stronie rządzących i oni zamierzają im na każdym kroku przypominać o złożonych obietnicach.
Polityczni oszuści
– Albo jesteście wiarygodni, albo nie. Czekamy na realizację złożonych obietnic. Mamy znów wyręczać polityków, przygotowywać projekt i zbierać podpisy? Żeby znów je wrzucili do kosza? Obecna opcja polityczna może wszystko zrobić w ciągu jednej nocy czy dwóch. Widzieliśmy przykłady w tej kadencji. Wystarczy 15 posłów do złożenia projektu poselskiego, może to być też projekt rządowy lub inicjatywa głowy państwa. Pan prezydent chyba wiedział, co nam obiecuje – pyta retorycznie dr Eugeniusz Żuber.
Znów idą wybory i znów powróci temat "co z województwem". Do Koszalina, Słupska i innych miast Pomorza Środkowego ponownie przyjadą politycy, by walczyć o głosy. Zwolennicy siedemnastego województwa zamierzają na każdym ze spotkań przypominać im, co mówili przed laty.
– Robimy to po to, aby przypomnieć, że jak się coś wyborcom obiecuje, to się to realizuje. A jak się nie realizuje, to jest się oszustem politycznym – ucina koszaliński samorządowiec.
Projekty obywatelskie nie powinny tak być traktowane. Powinny być albo załatwione na "tak", albo na "nie" – ale wtedy z wyjaśnieniem, dlaczego "nie". W sprawie województwa środkowopomorskiego nam co jakiś czas różni politycy mówią, że "owszem, tak", ale decyzje żadne nie zapadają. Boją się powiedzieć "nie", bo obawiają się, że stracą w oczach społeczeństwa.
Dr Eugeniusz Żuber
Teraz, gdy zaczęła się kampania do europarlamentu i gdy co chwilę słyszę a to pana premiera Morawieckiego, a to pana prezesa Kaczyńskiego, którzy mówią "my dotrzymujemy słowa, my nie składamy obietnic bez pokrycia", to we mnie się aż gotuje. No bo jak to jest?! Pan prezes Kaczyński kilka razy wprost deklarował, że województwo środkowopomorskie powinno powstać, inni też. I tak nam opowiadają, opowiadają... Ludzie, to nie opowiadajcie nam tych bzdur! Powiedzcie nam "NIE" i przynajmniej sytuacja będzie jasna!
Dr Eugeniusz Żuber
Pomorze Środkowe to oddzielna kraina geograficzna. Jest różna od Pomorza Zachodniego ze Szczecinem i od Pomorza Gdańskiego. Zawsze był to wyodrębniony administracyjnie region – i przed wojną, za Niemca, i później w PRL. Nagle w 1998 zrobiono 16 województw i nikt nam jeszcze racjonalnie nie wyjaśnił, dlaczego nie 17. Dla Szczecina my w Koszalinie jesteśmy jakimiś peryferiami. Słupsk jest peryferiami dla Gdańska. Podzielono to nasze Pomorze jak jakieś jabłko.