Helikopter ratunkowy
Helikopter ratunkowy Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta

Dziecko, które zostało ranne w wypadku nie mogło doczekać się pomocy. Szpital nie miał karetki, która mogłaby zabrać chłopca na operację. Jedyną deską ratunku był helikopter pogotowia lotniczego. Jednak z powodu przepisów, nie ruszył on z miejsca.

REKLAMA
Gdy przychodzi zdecydować, co jest ważniejsze - życie czy przepisy, oczywistym wydaje się to pierwsze. Okazuje się, że dla pogotowia lotniczego sprawa nie jest taka prosta. Dla nich priorytetem są przepisy. Informację o absurdalnej sytuacji pierwsze podało Radio ZET. W sobotę do szpitala w mieście Gostyń w województwie wielkopolskim trafił pięciolatek, który odniósł rany w wyniku wypadku. Miał rozległe obrażenia jamy brzusznej, klatki piersiowej. Dodatkowo lekarze przypuszczali, że ma zmiażdżoną nerkę i stłuczone płuco.
Szpital nie był na tyle wyspecjalizowany, by udzielić dziecku pomocy. Chciano przetransportować je do szpitala w Poznaniu, który dysponował zaawansowanym oddziałem pediatrii. Lekarze z Poznania poparli ten pomysł i zgodzili się przeprowadzić operację. Jak podaje "Gazeta Wyborcza" pojawił się problem w przewiezieniu dziecka do Poznania. Poproszono więc o pomoc pogotowie lotnicze. Taki środek transportu rannego ma wiele zalet. Jest bezpieczniejszy i szybszy od karetki. Na pokonanie odległości 90 kilometrów wystarczy mu 23 minuty. Nawet najszybsza karetka mu nie dorówna. Dodatkowo w Poznaniu od roku już stacjonuje nowoczesny śmigłowiec ratunkowy.
Niestety wszystkie dobrodziejstwa helikopter na nic się zdały, bo w Gostyniu nie było lądowiska. Dyspozytor nie wysłał śmigłowca. Na nic zdał się fakt, że jak sugerowali lekarze, mógł wylądować na szkolnym boisku. Przepisy są przepisami, z nimi się nie dyskutuje.
Justyna Sochacka
Rzecznik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Warszawie, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą"

Takie są przepisy lotnicze. Transportując chorego ze szpitala do szpitala możemy lądować jedynie na lądowiskach zalegalizowanego przez Urząd Lotnictwa Cywilnego i miejscach, które noszą znamiona lądowisk i znajdują się w instrukcji operacyjnej pogotowia. Transport pacjentów z wypadków drogowych i innych nagłych zdarzeń podlega innym regulacjom CZYTAJ WIĘCEJ


Skoro Pogotowie Lotnicze odmówiło pomocy, szpital jest zobowiązany przewieźć pacjenta na własny koszt. Całą sytuację rozwiązała dopiero karetka z Ostrowa Wielkopolskiego. Niestety najbardziej ucierpiał ranny chłopczyk, który musiał czekać 4 godziny na transport.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"