– Pożar katedry to sprawa banalnie prosta. Mówię to z całym żalem spowodowanym zniszczeniem cennego zabytku – przekonuje w wywiadzie dla naTemat Rafał Skrzypek, chemik i użytkownik Twittera, który obserwuje spekulacje prawicy na temat przyczyn spłonięcia Notre Dame.
Anna Dryjańska: Czy widział pan wysyp wyjaśnień dotyczących pożaru katedry Notre Dame? Na Twitterze mignął mi "gniew boży", "kara za laicyzację", "Europa w płomieniach" i różne wariacje na temat apokalipsy.
Rafał Skrzypek: To już pytanie do psychologa, dlaczego niektórzy ludzie tworzą metafizyczne wyjaśnienia. Ja wolę zostać przy chemii i fizyce. Pożar katedry to sprawa banalnie prosta. Mówię to z całym żalem spowodowanym zniszczeniem cennego zabytku.
Przyczyny pojawianie się ognia są jeszcze nieznane. Trwa śledztwo.
Zgadza się, ale z dużą dozą pewności można wykluczyć, że za tragedią stały czynniki atmosferyczne. Nie było tak, że nad Paryżem szalała burza, a w katedrę uderzył piorun, który mógł wzniecić ogień.
Poczekajmy na wyniki dochodzenia, ale za pożarem Notre Dame najpewniej stoi człowiek. I tu mamy dwie możliwości: albo było to celowe podpalenie, albo błąd ludzki.
W świątyni trwały prace renowacyjne. Wśród internautów pojawiają się domysły, że być może jakiś robotnik zaprószył ogień niewygaszonym papierosem.
Nikt nie musiał być tak nieodpowiedzialny, by palić tytoń w zabytkowym budynku. Wystarczyłaby iskra z narzędzi, których używali robotnicy - na przykład spawarek lub szlifierek kątowych.
I wtedy wybuchłby pożar?
Niekoniecznie od razu. Taka iskra może się tlić przez kilkanaście godzin zanim pojawi się ogień. Mogła paść na trociny, drewno, a nawet grubą warstwę kurzu, o którą nietrudno w takim miejscu, i tlić się przez nikogo nie zauważona. Potem potrzebna była tylko porcja tlenu, by ją podsycić, zmieniając ją w płomienie. Wystarczyło, że ktoś otworzył drzwi i powstał przeciąg.
Niewykluczone też, że ogień wziął się ze zwarcia w wysłużonej instalacji elektrycznej. Gdy są problemy z przepływem prądu, kable zaczynają się grzać, a po jakimś czasie topić… i pożar gotowy.
Ustalenie miejsca, gdzie zaczął się pożar, nie powinno być problemem dla ekspertów.
W internecie pojawiają się też głosy, że dach katedry płonął tak intensywnie, iż wskazuje to na celowe podpalenie.
Nie wskazuje. Drewno z dachu katedry było bardzo suche i kaloryczne. Do tego dochodzą materiały łączące elementy dachu - na przykład spoiwo, folia… Gdy takie solidne belki staną w płomieniach, bardzo trudno je ugasić.
I nikt nie musiał polewać ich benzyną, bo przecież samo drewno jest paliwem stałym. W 84 proc. składa się z substancji, które zamieniają się w gaz drzewny podczas spalania. Gaz ten wytwarza ogień o temperaturze od 800°C do nawet 1000°C. Proszę sobie wyobrazić podejście do płomieni o takiej temperaturze. Strażacy mieli bardzo trudne zadanie.
Wszystko wskazuje na to, że wkrótce ruszy odbudowa katedry. Czy już na tym etapie można zabezpieczyć budynek przed pożarem? I czy w grę wchodzi odbudowanie dachu za pomocą drewna czy lepiej wybrać inny materiał?
Oczywiście można użyć specjalnego drewna, które jest sklasyfikowane jako wyrób niezapalny. Do jego zabezpieczania przed ogniem używa się antypirenów, nazywanych inaczej uniepalniaczami. Mogą to być np. mieszaniny N-(3-aminopropylo)-N-dodecylopropano-1,3-diaminy, Propikonazolu i Etofenproxu. Nie trzeba więc wybierać między estetyką a bezpieczeństwem.
Myśli pan, że oficjalne wyniki śledztwa utną spekulacje na temat pożaru?
Wątpię. Obawiam się, że pojawi się jeszcze mnóstwo skrajnie idiotycznych teorii spiskowych.