W Pruchniku na Podkarpaciu rytuał z okładaniem kukły Judasza nazywają "lokalnym folklorem". Zdjęcie z 2001 roku.
W Pruchniku na Podkarpaciu rytuał z okładaniem kukły Judasza nazywają "lokalnym folklorem". Zdjęcie z 2001 roku. Fot. Waldek Sosnowski / Agencja Gazeta

Większość mieszkańców Pruchnika, z którymi rozmawiamy, śmiechem reaguje na pytanie, kto powiesił kukłę i dokonał "sądu nad Judaszem". – Ani gmina, ani Kościół tego nie organizowali. Zawsze to była inicjatywa społeczeństwa. Wiem, kto to był, ale nie wiem, czy mogę udzielić takich informacji. To zwykły Kowalski, mieszkaniec Pruchnika – powtarza Włodek. I dodaje, jak wielu tutaj: – Tradycja musi pozostać tradycją.

REKLAMA
Cztery zamaskowane osoby pod osłoną nocy z czwartku na piątek zawiesiły na latarni w centum Pruchnika słomianą kukłę. "Judasz 2019" – wypisano czarną farbą na jej tułowiu. Przyszyto jej czarne pejsy, dorobiono długi nos, a na głowie ułożono czarny kapelusik. Obok przymocowano tabliczkę z krótką, ale czytelną dla mieszkańców miasteczka na Podkarpaciu informacją: "sąd o 15:00".
W Wielki Piątek kukłę przytargano przed kościół, gdzie odbył się "sąd nad Judaszem". "Na Judasza" – tak mówią mieszkańcy miasta – przyszły tłumy. Dzieci kijami wymierzały kukle 30 tradycyjnych ciosów. A dorośli odliczali i dopingowali: "Mocno bij, Ola" – co słychać na nagraniach, które błyskawicznie pojawiły się w sieci.
Lokalny dziennikarz "Ekspresu Jarosławskiego" usłyszał, kiedy padało ostatnie uderzenie, jak ktoś z tłumu krzyknął: "Jeszcze pięć za to, że chcą odszkodowań od Polski".
W gronie gapiów był też wicestarosta, polityk Solidarnej Polski Mariusz Trojak (na rozmowę z nami nie znalazł czasu).
logo
W pobiciu i spaleniu kukły Judasza wzięło udział wielu mieszkańców Pruchnika. Wśród nich polityk Solidarnej Polski, wicestarosta jarosławski Mariusz Trojak. Fot. "Ekspres Jarosławski"

Później kukłę zawleczono nad rzekę, odcięto jej głowę, rozpruto brzuch, podpalono i wrzucono do wody. To wszystko w Wielki Piątek, który w tym roku przypadał w rocznicę powstania w Getcie Warszawskim.
I nazajutrz rozpętała się prawdziwa wojna w mediach społecznościowych. Prawicowa część internetu murem stanęła za organizatorami tego aktu, zasłaniając się "polską tradycją". O "rytuale" z Pruchnika pisali nie tylko polscy, ale i zagraniczni dziennikarze. Światowy Kongres Żydów w publicznym oświadczeniu wyraził "głębokie zaniepokojenie odrodzeniem średniowiecznego antysemityzmu", incydent z Pruchnika potępił też Episkopat Polski.
Ale większość mieszkańców podkarpackiego miasta nic sobie z tego dziś nie robi i mówi wprost: – Tę kukłę należy dalej palić. Taka jest tradycja; Żydzi nie są lepsi. I wskazują na film z obrzędu wieszania w święto Purim Hamana i jego synów.

Tradycja wróciła

Pruchnik to prawie czterotysięczne miasteczko na Podkarpaciu. PiS ma tu duże poparcie, w wyborach parlamentarnych w 2015 roku na tę partię zagłosowało aż 69 proc., na PO – niecałe 6 proc.
– To biedne tereny. Ludzie żyją tu z zasiłków, 500+, wszystko się należy, czy się stoi, czy się leży – słyszę od jednej z mieszkanek, która przyznaje, że w Pruchniku każdy każdego zna.
Ale na razie – przynajmniej oficjalnie – nie wiadomo, kto uszył i na słupie zawiesił kukłę, powracając tym samym do "tradycji", która nie była kultywowana w Pruchniku od dziesięciu lat.
– Przestaliśmy robić sąd, bo zrobiła się z tego wielka afera. Ktoś w 2009 roku zamiast "Judasz" na kukle napisał "Jude", czyli Żyd – przypomina jeden z mieszkańców, Włodek.
– Nabrało to niedobrego wydźwięku i stwierdziliśmy, że pielęgnowanie tej tradycji nie ma sensu. Uznaliśmy wtedy, że tego zwyczaju nie będziemy kultywować i co roku pokazywać. Jego czas przeminął – mówi nam sekretarz gminy Robert Grządziel. I zarzeka się, że urzędnicy nie wiedzieli, że i w 2019 roku mieszkańcy Pruchnika szykują "sąd nad Judaszem" i nadal nie wiedzą, kto za tym stoi.
Sprawdza to teraz policja: analizuje nagrania, gromadzi materiały i szuka świadków. – Komenda Wojewódzka w Jarosławiu prowadzi w tej sprawie postępowanie wyjaśniające z polecenia prokuratury pod kątem nawoływania do nienawiści ze względu na narodowość i wyznanie – informuje nas asp. szt. Anna Długosz.
Większość mieszkańców podkarpackiego miasta, z którymi rozmawiamy, śmiechem reaguje na pytanie, kto powiesił kukłę. – Ani gmina, ani Kościół tego nie organizowali. Zawsze to była inicjatywa społeczeństwa. Wiem kto to był, ale nie wiem, czy mogę udzielić takich informacji. To zwykły Kowalski, mieszkaniec Pruchnika – powtarza Włodek.
Maria oburza się, że nikt oficjalnie nie chce przyznać się do wywieszenia Judasza, ale i ksiądz, i urzędnicy musieli widzieć, jak ogromna słomiana kukła wisi na szubienicy, którą zrobiono z latarni. – Na litość boską, to przecież wisiało w pobliżu ratusza. To co, nie mogą znaleźć osoby, która to zrobiła? – pyta ze złością.

To Judasz, nie Żyd

Dziś o Pruchniku mówi się "stolica polskiego antysemityzmu". Ale mieszkańcy tego miasta na wieść o tym porównaniu wracają do historii. I przekonują, że przed wojną "Polacy i Żydzi żyli ze sobą w Pruchniku w zgodzie, wzajemnie sobie pomagali". O tym w oświadczeniu pisze także burmistrz miasta – Wacław Szkoła.
"Polacy ukrywali sąsiadów przed hitlerowskimi prześladowaniami podczas II wojny światowej"; "na terenie miasta występowały liczne przykłady odwagi, poświęcenia i bohaterstwa w przeciwstawianiu się zbrodni Holokaustu" – przekonuje Szkoła.
Włodek też wraca do przeszłości i zarzeka się: – My tu nie mamy problemu z Żydami. Przed wojną mieszkali u nas Żydzi. I ubolewa, że synagogę zrównano z ziemią. – Chciałbym, żeby ona stała – mówi. Ale po chwili podnosi głos i dodaje: – Ale tradycja niech będzie tradycją. Ktoś kiedyś coś takiego rozpoczął, to dlaczego to wszystko niszczyć? Bo jest nieoprawne polityczne? – pyta mnie zdziwiony mieszkaniec wsi.
I prosi, żeby pamiętać, że w Pruchniku "bili Judasza, a nie kukłę Żyda". – Uczestniczyłem w tym rytuale od 50 lat – no z małą – dziesięcioletnią przerwą. Przed i po wojnie nikomu to nie przeszkadzało. Dopiero teraz za naszej pięknej demokracji się zaczęło.... – narzeka.
Maria mówi wprost, że "ludziom powojenne żale biją na głowę". – Kuzyn mi tłumaczył, że my w Pruchniku współistnieliśmy z Żydami przez wiele lat. Większość miasta wybudowali Żydzi. A to, co się stało w piątek, to strasznie wygląda i nam zaszkodzi – słyszę od ekspedientki.
Maria
mieszkanka Pruchnika

Kolega mówi mi dziś w pracy: "A to tradycja, czepiają się". Ale samo przedstawienie Judasza z pejsami, w kapeluszu, jest słabe. Nawet jeśli mają tradycję tłuczenia Judasza, to niech nie tłuką kuły Żyda. Chrystus też był Żydem. Mam wrażenie, że gdyby Chrystus żył w tych czasach, to zrobiliby mu to samo.


Folklor, nie antysemityzm

Mieszkańcy Pruchnika długo próbują mnie przekonać, że rytuał z kukłą to "czysty folklor", tradycja, kultywowana z dziada pradziada. Mirek chce mi to zobrazować, więc po porównaniu do topienia marzanny, podaje kolejny przykład:
– Każda miejscowość ma swoją tradycję. W niektórych miastach na przykład wystawiane są różnego rodzaju alkohole, które wcześniej w domach robią mieszkańcy. I też mogłoby zostać powiedziane, że ktoś sprzedaje niezbadany, niekontrolowany alkohol. A to jest właśnie tradycja, folklor. I nie można mieć o to pretensji – wyjaśnia. On sam cieszy się, że "bicie Judasza powróciło".
I wtóruje mu Marek, który jest przekonany, że " tradycja to tradycja". – Powiem pani tak: tę kukłę należy dalej palić i tyle – dodaje pewny swego.
logo
W Wielki Piątek w Pruchniku odbył się "sąd nad Judaszem". Fot. Facebook.com / Janusz Kochanowicz
Mieszkańców Pruchnika próbuje tłumaczyć sekretarz gminy: – Oni po prostu chcieli przywrócenia tradycji ukarania zdrajcy, jakim był Judasz. A że dorobiono do tego dodatkową otoczkę, to wyszło tak, że Pruchnik "zasłynął" jako miejscowość mocno antysemicka. Co – moim zdaniem – w ogóle nie pokrywa się z przekonaniami lokalnej ludności – wyjaśnia.
Dlaczego dano dzieciom kije i kibicowano, by okładały nimi kukłę? – A różne rzeczy dzieci robią. Proszę się zapytać Żydów, dlaczego wieszają Hamana w Nowym Jorku. Jakoś tego nikt się nie czepia. A Żydzi nas się czepiają – mówi rozżalony Włodek.
To polityka
W sieci nie cichną komentarze, że Pruchnik zasługuje na tytuł polskiego ciemnogrodu i że mieszkańcy tego miasta "cofnęli się do XVIII wieku". Ale tylko Marii jest przykro z powodu takiej opinii.
– Jest mi po prostu strasznie wstyd, że dziś w taki sposób mówi się o Pruchniku. Nie dziwię się, że Światowy Związek Żydów potępił ten gest. Na zdjęciach widziałam, że wielu mieszkańców brało w tym udział. To nakręcanie dzieci, te okrzyki, że jeszcze "Pięć razy uderzyć za reparacje", to było straszne – ocenia Maria.
Innym rozmówcom nie przeszkadza, że miejscowości przypięto łatkę "stolicy antysemityzmu". – Nieważne, co mówią, ważne, by nie przekręcali nazwy – śmieje się Włodek. Ale uśmiech znika, kiedy mężczyzna przypomina sobie słowa szefa izraelskiego MSZ, który w lutym rzucił, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki".
– Im teraz jest przykro, są urażeni. A my wtedy byliśmy. Powinienem był mu powiedzieć, żeby się leczył. To przecież Polacy chyba ponieśli największą stratę za ratowanie Żydów. Owszem, można Polakom różne rzeczy zarzucić, pewnie i antysemityzm. Ale dlaczego Niemcom się nie zarzuca antysemityzmu? W Pruchniku są tacy sami antysemici, jak w całej Polsce. I nie paliliśmy kukły Żyda, tylko Judasza. Pisało na nim "Judasz", a nie "Jude" – powtarza z przesadną emfazą Włodek.
Mirek jest przekonany, że "ktoś specjalnie się czepił Polski". – Chodzi o to, żeby wyciągnąć nas na świecznik i takie sytuacje nagłaśniać. Wszystko przez te popsute relacje polsko-żydowskie. To się zaczęło od pana Morawieckiego. I myślę, że gdyby nie to, to nikt by się nie zająknął na temat naszego "sądu nad Judaszem" – zaznacza.

Z proboszczem parafii św. Mikołaja Biskupa w Pruchniku nie udało nam się wczoraj skontaktować.
Imiona bohaterów tekstu zostały zmienione.