Mateusz Morawiecki przyznaje w wywiadzie, że nie zamieniłby obecnej pracy na żadną inną, choć wiąże się to z tym, że w ostatnich miesiącach zaniedbał rodzinę. Premier wyznał, że w późną jesienią planuje wziąć kilka dni wolnego. Ale wcześniej ma dojść do rekonstrukcji rządu.
– Jako premier czuję, że uczestniczę w fundamentalnych zmianach, ważnych i dobrych dla wszystkich Polaków. Że Polska zaczyna wykorzystywać wielką dziejową szansę. Widzę, że Polska zmienia się na lepsze – przekonuje Morawiecki. I wyznaje, że nie myśli na razie o powrocie do pracy w bankowości, bo lepiej czuje się w fotelu premiera.
Inna rzecz, że z powodu pracy Morawiecki w ostatnich miesiącach zaniedbał najbliższych. – Mam ogromne wyrzuty sumienia, że za mało czasu spędzam z rodziną, z dziećmi – wyjawił premier. – Może późniejszą jesienią wezmę kilka dni urlopu – dodał podczas rozmowy z dziennikarzem "Polska Times".
Przypomnijmy – na przełomie października i listopada odbędą się wybory parlamentarne. Premier zapewnia, że jest gotów na drugą kadencję, ale to od woli wyborców będzie zależało, czy będzie mógł kontynuować swoją misję. – Jeśli taka będzie wola wyborców i mojej partii politycznej, to jestem do dyspozycji – zapewnia Morawiecki.
Choć sam premier na razie nie zamierza zwalniać tempa, to niektórzy jego ministrowie będą musieli to zrobić. Morawiecki przyznał w wywiadzie, że w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego będzie musiał się rozstać z kilkoma współpracownikami. Szef rządu zapowiedział, że właśnie w okolicach wyborów dojdzie do rekonstrukcji rządu.
Śmiało można powiedzieć, że PiS chce wysłać do Brukseli swoich czołowych polityków. Na listach wyborczych są m.in. Joachim Brudziński, Beata Szydło czy Anna Zalewska. Szczególnie ta ostatnia kandydatura jest szeroko komentowana w mediach.
Zalewska oskarżana jest o destrukcję systemu edukacji w Polsce, chaos związany z likwidacją gimnazjów i strajk nauczycieli. Chęć wyjazdu do Brukseli oceniana jest jako ucieczka przed odpowiedzialnością.
Pojawiają się jednak głosy, że minister rozwścieczyła nie tylko nauczycieli i rodziców, ale także Jarosława Kaczyńskiego. A to może oznaczać wyskreślenie jej z listy wyborczej.