
Reklama.
Taśmy, które rzekomo nagrywali bracia Jewgienij i Aleksiej R. w jednej z agencji towarzyskich na Podkarpaciu, są niczym Yeti. Wiele się o nich mówi, wszyscy wiedzą, co ma niby na nich być, a nikt ich nie widział. Prokuratura twierdzi nawet, że taśmy nie istnieją, są jedynie wymysłem mediów i byłego agenta CBA Wojciecha J. Dziennik "Rzeczpospolita" we wtorkowym wydaniu dowodzi, że taśmy jednak istnieją.
Jak podaje gazeta, o tym, że kamery były ukryte w niektórych pokojach, informowali już w 2015 roku podczas śledztwa kelnerzy, prostytutki, a nawet właściciele agencji. Wtedy nikt się tymi doniesieniami nie przejął. Dopiero gdy dzięki byłemu agentowi CBA Wojciechowi J. sprawa wypłynęła na jaw, zaczęto zastanawiać się, gdzie są taśmy z tymi nagraniami.
Wojciech J, dowodzi, że wszystkie 4 tysiące nagrań zostały zdeponowane na Ukrainie. Stanowić mogą narzędzie szantażu, bowiem z usług prostytutek rzekomo korzystali prominentni politycy. Według niektórych doniesień zamieszany jest w aferę nawet marszałek Sejmu Marek Kuchciński. On sam twierdzi, że to element brudnej gry politycznej i jest niewinny.
W poniedziałek dziennikarze "Rzeczpospolitej" postawili jeszcze jedno ważne pytanie. Wiadomym jest, że bracia R. uzyskali polskie obywatelstwo. Kancelaria Prezydenta początkowo w ogóle nie komentowała tej sprawy. Po poniedziałkowym wydaniu dziennika pojawiła się jednak informacja, że obywatelstwo dostał tylko jeden z braci i nie zostało przyznane ani przed prezydenta Dudę, ani przez Kaczyńskiego. Więcej szczegółów nie kancelaria nie podała.
źródło: rp.pl