Barbara Labuda jest członkinią komitetu obywatelskiego, który stworzył projekt ustawy rozliczającej przestępczość seksualną kleru.
Barbara Labuda jest członkinią komitetu obywatelskiego, który stworzył projekt ustawy rozliczającej przestępczość seksualną kleru. fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta
Reklama.
Anna Dryjańska: Jak to się stało, że zaczęliście pisać obywatelski projekt ustawy rozliczający kler z przestępczości seksualnej wobec dzieci?
Barbara Labuda: Każda osoba zaangażowana w to przedsięwzięcie włączyła się w nie w innych okolicznościach. Dla mnie sprawa zaczęła się na początku grudnia zeszłego roku. Dzięki reportażowi Bożeny Aksamit media żyły doniesieniami o skandalu pedofilskim ks. Henryka Jankowskiego.
W Gdańsku, wokół Jolanty Banach ze Stowarzyszenia Lepszy Gdańsk, zawiązała się grupa aktywistek i aktywistów, która chce coś z tym zrobić – wymyślili, że potrzebna jest Komisja Prawdy i Zadośćuczynienia.
Ma to być specjalna instytucja, która zajmie się zwalczaniem pedofilii w Kościele rzymskokatolickim. Ale żeby ją powołać, potrzebna jest ustawa. Grupa gdańska zawiązała więc komitet obywatelski.
Zgodnie z ustawą komitet musi liczyć minimum 15 osób i zebrać 100 tys. podpisów obywatelek i obywateli. Zadzwoniłam do Jolanty Banach i zadeklarowałam, że chętnie się włączę w prace grupy gdańskiej. To właśnie Jolanta Banach koordynowała pisanie projektu.
Jak zareagowała?
Bardzo się ucieszyła. Jednocześnie zadzwonił do mnie Michał Wojciechowicz, pokrzywdzony przez prałata Jankowskiego, członek stowarzyszenia Lepszy Gdańsk i syn mojej znajomej opozycjonistki z "Solidarności".
Czy w prace waszego komitetu oprócz ciebie jest zaangażowany ktoś z dawnej demokratycznej opozycji?
Nie. Bardzo mnie to zmartwiło, bo takie przedsięwzięcia potrzebują znanych nazwisk i osób, które potrafią stanowić prawo. Zadzwoniłam do 26 osób publicznych i ekspertów z różnych dziedzin z prośbą o włączenie się do naszego komitetu obywatelskiego.
Projekt wymaga różnych perspektyw i zgodności z treścią innych ustaw. Dlatego wszystkie kompetencje były na wagę złota.
Spotykamy się w miarę regularnie od grudnia: posiedzenia odbywają się w siedzibie Fundacji Nie Lękajcie Się, której członkowie dołączyli do projektu.
Pracują z nami posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, radna Warszawy Agata Diduszko-Zyglewska, mec. Anna Frankowska i Marek Lisiński. Trzecim członem naszej grupy są ekspertki z różnych dziedzin prawa (karnego, wyznaniowego, konstytucyjnego), seksuolożka i psychiatra, a także legislatorzy.
Kto za to płaci?
Nasza grupa pracuje społecznie.
Czy ludzie do których dzwoniłaś przyjęli zaproszenie?
Pies z kulawą nogą nie chciał nam pomóc. Jedni mówili, że muszą się zastanowić, a potem kontakt się urywał. Inni od razu odmawiali.
Wiesz, co mi mówili? Najpierw przyznawali, że krzywdzenie dzieci to poważny problem, a potem dodawali "kościół jest nam potrzebny", "ten projekt jest zbędny", "zaszkodzicie kościołowi", "Bóg ich rozliczy" i pytali "kto będzie nas uczył czym jest dobro i zło”.
I tak po dziesiątkach rozmów telefonicznych okazało się, że z tych 26 osób z którymi się skontaktowałam, zgodziły się 4. Dziękowały, że do nich zadzwoniłam, mówiły “to zaszczyt pracować dla tak wielkiej sprawy”.
Tymczasem politycy, którzy teraz ścigają się z PiS-em na potępienie pedofilii, odmawiali jeden po drugim.
Którzy politycy odmówili?
Nie podam ci konkretnych nazwisk. Było mi przykro, gdy odsyłali mnie z kwitkiem, ale ich nie potępiam. Martwi mnie jednak to bezmyślne wzmożenie legislacyjne po filmie braci Sekielskich.
Widać, że politycy traktują problem krzywdzenia dzieci w Kościele bardzo instrumentalnie. A wyścig na podwyższanie kar dla sprawców nie jest rozwiązaniem, skoro najczęściej w ogóle nie dochodzi do procesu, a hierarchowie rzymskokatoliccy systemowo ukrywają przestępczość seksualną podwładnych.
Ale czy do ich ukarania potrzebna jest nowa ustawa i nowa instytucja? Przecież tym, co miałaby zrobić Komisja Prawdy i Zadośćuczynienia, mogłyby się zająć policja i prokuratura.
A zajęły się? Ile ofiar ma być skrzywdzonych? Ile jeszcze trzeba czekać? Jeśli obywatelki i obywatele nie wezmą sprawy w swoje ręce, to się nie doczekają rozliczenia kleru za pedofilię.
Trzeba otworzyć kościelne archiwa i pociągnąć sprawców i ich protektorów do odpowiedzialności. Politycy za bardzo się boją. I nie chodzi mi tylko o PiS, który obecnie jest przy władzy, tylko wszystkie dotychczasowe ekipy.
Sama wspierasz Wiosnę Roberta Biedronia. Czy ten projekt to inicjatywa Wiosny?
Absolutnie nie. To projekt obywatelski, nad którym zaczęliśmy pracować w grudniu, na kilka miesięcy przed powstaniem Wiosny. Część osób pracujących nad projektem związała się później z tą partią.
Prezentujecie projekt w poniedziałek na konferencji prasowej. Co potem?
Kolejnym etapem jest zebranie 100 tys. podpisów po to, by złożyć projekt w następnej kadencji Sejmu. Dobrze wiemy, że w tym Sejmie na jego przegłosowanie nie ma żadnych.
Zbieranie podpisów to gigantyczne przedsięwzięcie. Mam nadzieję, że włączą się w to różne podmioty: organizacje pozarządowe, partie, indywidualni wolontariusze. Wiosna już obiecała pomoc. Gdy zbierzemy podpisy, jesienią złożymy projekt w nowym Sejmie.
Nawet zakładając optymistycznie, że Wiosna dostanie 20 proc., sama nie jest w stanie przegłosować tej ustawy. Potrzebne jest poparcie polityków innych formacji. A sama mówisz, że się boją biskupów. Dlaczego w następnej kadencji miałoby się coś zmienić?
Potrzebna jest silna presja społeczna, którą widzimy teraz po filmie Sekielskich. Nie wierzymy w to, że politycy, zwłaszcza konserwatywni i chadeccy, zajmą się tym z własnej inicjatywy. Wierzymy w siebie i w grupy zdeterminowanych ludzi, którzy pragną żyć w świeckim państwie.