
Marcin Plichta to gorące nazwisko tych wakacji. Temperatura wokół Plichty jest wysoka, bo 28-latek za sprawą Amber Gold zostawił ludzi bez oszczędności. Firma została zlikwidowana, a pieniądze klientów nie wiadomo gdzie są. W związku z tym wszyscy zadają sobie pytanie: czy Amber Gold to jedno wielkie oszustwo?
Jedną z najgłośniejszych, jeśli nie najgłośniejszą aferą w Polsce, były działania Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Razem, w 1989 roku, stworzyli firmę Art-B (skrót od Artyści Biznesu), która wzbogaciła się w błyskawicznym tempie. Bagsik i Gąsiorowski sprzedawali niemal wszystko: od bananów, przez sprzęt RTV, po dzieła sztuki. Z początku zostali okrzyknięci symbolami kapitalizmu, według nieoficjalnych doniesień mieli posiadać bliskich znajomych w gronie polityków i służb specjalnych.
Działania tych firm naraziły dziesiątki tysięcy klientów tych firm oraz ich pracowników na nieodwracalne straty polegające na niezrealizowaniu zobowiązań umownych, pracowniczych i ubezpieczeniowych. Złożymy wniosek o powołanie komisji śledczej ws. Amber Gold. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdecydowanie bardziej negatywnym bohaterem lat '90, niż Bagsik, był Lech Grobelny. Zasłynął założeniem Bezpiecznej Kasy Oszczędności. W październiku 1989 roku oferowano w niej ogromne oprocentowanie lokat złotówkowych – nawet 300 proc. rocznie. Czyli procentowo trzydzieści razy więcej, niż klientom obiecywało Amber Gold. Taki wynik finansowy Grobelny chciał osiągnąć dzięki wymianie złotówek na dolary.
Prasa żyje tematem Amber Gold, na prawo i lewo teraz wszyscy komentują temat parabanków, a jest inny bardzo istotny, który dotyka bezpośrednio klientów Amber Gold: powinni zapłacić podatki od zysku. CZYTAJ WIĘCEJ
Między sprawą BKO, a Amber Gold można już odnaleźć pewne analogie. Obiecywane ogromne zyski, a potem nagły upadek firmy i brak pieniędzy dla klientów. W obu przypadkach właścicielom zarzucano, że są to tylko piramidy finansowe. O ile jednak Grobelny szybko uciekł za granicę, to Plichta zapewnia, że nie będzie się ukrywał.
Mimo to, inni analitycy przyznają: – Są przesłanki do tego, że od początku mogło to być oszustwo. Szczególnie biorąc pod uwagę przeszłość pana Plichty – mówi nam Jarosław Ryba, redaktor prowadzący serwis Bankier.pl. Mówiąc o przeszłości, Ryba nawiązuje m.in. do Multikasy Marcina Plichty – wówczas Stefańskiego – która w praktyce była piramidą finansową. – Skoro zrobił to raz, to czemu miałby tego nie powtórzyć? – pyta Ryba.
Są przesłanki do tego, że od początku mogło to być oszustwo. Szczególnie biorąc pod uwagę przeszłość pana Plichty. Skoro zrobił to raz, czemu nie miałby zrobić tego ponownie?
Zazwyczaj oszuści robią to w profesjonalny sposób, organizują spotkania. Niektórzy, jak Piotr Osuch, po prostu podają się za wybitnego finansistę. Obiecując ogromne zyski, Osuch wyłudził ponad 40 milionów złotych. Dostał za to wyrok 14 lat więzienia i grzywnę 540 tysięcy złotych. Udało mu się oszukać nawet poważnych inwestorów.
Pan Plichta był naiwniutki. Myślał, że jedną inwestycją zarobi, że pokona rynek, tych wszystkich analityków. A potem po prostu okazało się, że się nie udało i jest niewypłacalny. Może nie uważał tego za piramidę, tylko za dobry biznes.
Na takie pytanie trudno odpowiedzieć. Przesłanki są, ale faktów jest za mało, by jednoznacznie stwierdzić, że Amber Gold to piramida finansowa. Jarosław Ryba ostrożnie przyznaje: – Patrząc na działalność Amber Gold, mogło to służyć zarobieniu szybkich pieniędzy, wyłudzeniu.
Cały ten model biznesowy jest mało przejrzysty. Jeśli ktoś obiecuje duży zysk, a nie wiemy jak chce go osiągnąć, to zawsze jest to podejrzane.
Szef serwisu Bankier.pl wskazuje jednak, że Marcin Plichta tak czy siak oszukał klientów. Oferował bowiem, na złocie, zyski rzędu 13 proc. rocznie. i obiecywał przy tym, że odbywa się to bez ryzyka. – Taki zysk jest możliwy do osiągnięcia, ale zawsze będzie niósł ze sobą ryzyko. A Amber Gold oferowało to w zupełnie bezpieczny sposób. W ten sposób klienci byli wprowadzani w błąd.
A prokuratura? – Postępowania w tak skomplikowanych sprawach mogą ciągnąć się latami. A pan Plichta pokazał, że jest mistrzem w zwodzeniu opinii publicznej – przypomina Ryba. I przewiduje: – Klienci nie dostaną pewnie niczego. Ewentualnie jakieś symboliczne kwoty.




