Jeszcze nie wiadomo, czy Anna Zalewska na pewno zdoła uciec do Brukseli, ale spekulacje wokół tego, kto miałby ją zastąpić w MEN, tylko się nasilają. Słyszeliśmy już sporo nazwisk potencjalnych następców, teraz doszło nowe. To poseł z Podlasia, były nauczyciel, który dopiero przejął lokalną władzę po ministrze Jurgielu. I, jak mówi naTemat, dużych problemów w edukacji nie widzi.
Ale ostatnie spekulacje najbardziej skupiły się na Dariuszu Piontkowskim. Pośle PiS z Białegostoku, który – według najnowszych doniesień "GW" – ma być wręcz faworytem do zastąpienia Zalewskiej w MEN.
"Proszę ich zapytać"
"W wyścigu o szefowanie MEN na czoło wysunął się w międzyczasie poseł Dariusz Piontkowski. Jego kandydatura jest bardzo dobrze oceniana w Kancelarii Premiera" – napisała kilka dni temu Justyna Suchecka. "Z deszczu pod rynnę". "Czyli beton zastąpią żelazobetonem" – tak reagowali internauci. Kim jest poseł, o którym niedawno było głośno z powodu jednej wypowiedzi o seksualizacji dzieci w TV Białystok?
– To skandal, że minister Zalewska ucieka z tonącego okrętu. Zostawia deformę edukacji, podwójny rocznik, problemy nauczycieli. Słychać, że w szkołach będą dwa zmiany, będzie trudno się dostać do szkół. A pan Piontkowski głosował za wszystkimi zmianami deformującymi polską edukację. Nie zrobił nic w sprawie strajku, choć jest wiceprzewodniczącym sejmowej komisji edukacji. Uważam, że przez pół roku, jakie zostało do wyborów, nic się w oświacie nie zmieni. A pan Pionkowski na pewno jej nie naprawi – reaguje białostocki poseł PO Krzysztof Truskolaski.
Dariusz Piontkowski nie chce niczego komentować. – Proszę pytać pana premiera. To on decyduje o nominacjach i jego trzeba zapytać, kto będzie takim czy innym ministrem. Nie komentuję spekulacji dziennikarzy – mówi naTemat.
"Nie ma problemu, chaosu nie będzie"
Jak jednak ocenia sytuację w oświacie? Chaos? Podwójny rocznik? Strajk nauczycieli? Wielu rodziców i uczniów z podwójnego rocznika, którzy właśnie przeszli przez pierwszy etap rekrutacji do liceum i na własnej skórze testują edukacyjny bałagan, może się zdziwić.
– W większości miast nie ma chaosu. To więcej propagandy niż rzeczywistości – odpowiada Dariusz Piontkowski. Twierdzi, że jest kilka dużych miast, które mają problem ze zmianowością, ale – jak uważa – to dotyczyło dotąd głównie szkół podstawowych.
– Wiem, że w Warszawie są z tym problemy. Ale to wynika przede wszystkim z tego, że samorząd nie myśli o budowie nowych szkół, mimo tego, że powstają nowe osiedla – mówi.
Uczniowie z podwójnego rocznika boją się, czy dostaną się do szkół. W Warszawie, gdzie można wybrać nieograniczoną liczbę liceów, rekordziści wybrali ich po kilkadziesiąt, a nawet więcej, byle tylko dostać się gdziekolwiek.
Poseł Piontkowski uważa jednak, że nie ma dużego problemu. – W mniejszych miejscowościach szkoły ponadpodstawowe cierpią na brak uczniów i one wręcz czekają na przyjście podwójnego rocznika. Uważają, że to pozwoli im uratować szkoły, zwiększyć nabór, da nowy zastrzyk do działania. Nie mówię o stolicach województw, tylko o mniejszych miastach powiatowych – mówi. Zapewne większa konkurencja będzie w szkołach cieszących się renomą -dodaje.
Tłok, ścisk? Przecież już dziś niektóre szkoły pękają w szwach. – Przecież od kilku lat było wiadomo, że taka sytuacja może się zdarzyć. Reforma weszła w życie w 2016 roku. Gdyby kształtowano sieć szkolną przy okazji wygaszania gimnazjów, część z nich można było spokojnie przekształcić w szkoły ponadgimnazjalne i na pewno część problemów byłaby rozwiązana. Jeszcze raz powtórzę, że niektóre samorządy, jak warszawski, przywiązują zbyt małą wagę do edukacji. I nie budują nowych szkół – twierdzi.
Jako przykład podaje swój rodzinny Białystok, gdzie jak przekonuje, większego problemu z podwójnym rocznikiem być nie powinno: – Na pewno będzie więcej miejsc, niż osób ubiegających się o nie.
"Byłaby to polityczna zagrywka"
To właśnie tu przez 20 lat poseł PiS był nauczycielem w LO, a potem radnym. "Ten Pan uczył mnie w liceum historii i WOS-u. Jako nauczyciela oceniam go dobrze. Do szkoły też jeździł autobusem a do pracy z nami się przykładał. Ale wtedy dopiero raczkował w polityce" – zareagowała na spekulacje o jego potencjalnym awansie jedna z mieszkanek Białegostoku.
– Uczył moją siostrę. Był całkiem wymagającym nauczycielem – dodaje w rozmowie z naTemat Krzysztof Truskolaski.
O spekulacjach wokół Piontkowskiego dowiedział się z mediów. "Poseł Dariusz Piontkowski w gronie faworytów na ministra edukacji? Ponoć decyzja zaraz po wyborach do PE" – pisał w czasie weekendu "Kurier Poranny". "Taki scenariusz jest możliwy" – powiedzieli w rozmowie z "Kurierem Porannym" działacze regionalnych struktur PiS.
– Jeśli zostałby ministrem, to byłaby to typowo polityczna zagrywka. Województwo podlaskie miało dotąd dwóch ministrów: Jarosława Zielińskiego i Krzysztofa Jurgiela. Minister rolnictwa został odwołany. Ewentualną kandydaturą Piontkowskiego PiS chciałby pokazać, że niby dba o województwo – podsumowuje Krzysztof Truskolaski.
"Może chcieliby go wypromować?"
Tym bardziej, że od kilku miesięcy poseł zyskał tu znacznie większą, lokalną władzę. Jest szefem białostockich struktur PiS, zastąpił odwołanego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela.
– Może chcieliby go szybko wypromować? To może być kwestia politycznej gry. Do Parlamentu Europejskiego odejdzie sporo polityków, to PiS musi pokazać jakieś nowe nazwiska. Przedstawić nowe lokomotywy wyborcze na jesienne wybory – zauważa Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.
Z Dariuszem Piontkowskim jest w sejmowej komisji edukacji. Oboje pełnią tę samą funkcję, są zastępcami przewodniczącego. – Nie mogę powiedzieć, żeby się szczególnie wyróżniał, był aktywny, czy zaskakiwał swoją wiedzą. Czymś, co mogłoby spowodować, że jako minister by się sprawdził. Biorąc pod uwagę, jaki mamy chaos w edukacji, że jest podwójny rocznik, a od jesieni może być protest nauczycieli, uważam, że powinni postawić na którego z wiceministrów. Albo wziąć kogoś z zewnątrz, prawdziwego eksperta – dodaje.
Inny członek tej samej komisji, poseł PiS Andrzej Kryj: – Bardzo dobrze wypełnia swoje obowiązki jako wiceprzewodniczący komisji. Zna się na oświacie. Ma ogromną wiedzę merytoryczną, ogromne doświadczenie. Jest fachowcem w swojej dziedzinie. Zawsze świetnie przygotowany. Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje.
On o żadnych spekulacjach nie słyszał.
"Mój mąż rozumie nauczycieli"
Kilka tygodni temu, w czasie strajku nauczycieli, rozmawialiśmy z żoną posła Piontkowskiego.. Agnieszka Rzeszewska jest radną PiS w Białymstoku i przewodniczącą NSZZ "Solidarność" Pracowników Oświaty i Wychowania. Wyjaśniła nam, dlaczego nie popiera strajku. – Ten strajk będzie z krzywdzą dla wszystkich – przekonywała.
Mówiła też o mężu: – Ma też swoje doświadczenia, 20 lat przepracował w szkole, był bardzo dobrym nauczycielem. Przykro mu jest, że doszło do takiego zaognienia sytuacji. Każdy nauczyciel ma w sercu dobro swoich kolegów i koleżanek. Mój mąż ich rozumie, ale pewnie wie, że to jest sytuacja, która nie doprowadzi do porozumienia.
Pytam posła, co myśli o strajku. – Rozumiem, że duża część nauczycieli chciała mieć większą podwyżkę niż ta, którą był w stanie zaoferować rząd, ale jednocześnie trudno zrozumieć, że wielu z nich straciło z pola widzenia dobro uczniów. Rząd zaoferował najwyższą od wielu lat podwyżkę wynagrodzeń, nauczyciel dyplomowany łącznie otrzyma przez 2 lata ponad 700 zł do do pensji zasadniczej -odpowiada.
A jaki w ogóle widzi dziś największy problem w oświacie? – Emocje wśród nauczycieli. Warto też rozmawiać o jakości edukacji – mówi.
"Seksualizacja dziecka od drugiego czy trzeciego roku do czego ma prowadzić? Tak naprawdę jest to próba wychowania dzieci, które w jakimś momoncie zostaną oddane pedofilom. Hasło adopcji dzieci przez pary homoseksualne w podobnym kierunku niestety zmierza. Zmierza, w kierunku tego, by część dzieci została wychowana na niestandardowe zachowania seksualne". Czytaj więcej