Polityczne trzęsienie ziemi, które wydarzyło się w czasie weekendu, wstrząsnęło nie tylko Austrią, ale całą Europą. Wszyscy zobaczyli, jaki może być finał układania się rządów ze skrajną prawicą. Zwłaszcza teraz, przed tak ważnymi wyborami do PE, gdy nacjonaliści w wielu krajach szykują się do szturmu na Brukselę. Czy inne kraje wyciągną z tego lekcję?
"Przypadek wicekanclerza Strache to ostrzeżenie dla wszystkich konserwatystów – nie współpracować ze skrajną prawicą" – grzmi na Twitterze niemiecka minister sprawiedliwości Katarina Barley. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w wielu krajach słychać apele, by nie głosować na skrajną prawicę. A teraz, po wybuchu skandalu w Austrii, znalazł się dodatkowy argument. Austria pokazała, że jej eksperyment się nie udał.
Katarina Barley ostrzega: " Od dawna było wiadomo, że skrajnie prawicowi populiści destabilizują demokrację. A kanclerz Austrii i jego partia wprowadzili ich do rządu".
Wiedział, na co się pisze
Owszem, kanclerz Austrii szybko zareagował na skandal z udziałem wicekanclerza ze skrajnej prawicy z Rosją w tle. Przypomnijmy, Heinz-Christian Strache oferował państwowe kontrakty "inwestorce" z Rosji, w zamian oczekiwał rosyjskiej pomocy w kampanii wyborczej w 2017 r. Wszystko zostało nagrane, bardziej dosadnych dowodów być nie mogło.
Sebastian Kurz zapowiedział przedterminowe wybory. Grzmiał, że jego dotychczasowy koalicjant, skrajnie prawicowa Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ), niszczy reputację Austrii za granicą, że trzeba powiedzieć jasno: wystarczy. – Nie mam wrażenia, by FPÖ zamierzała zmienić swoje postępowanie – usłyszał naród.
Tak szybko odciął się od narodowców, z którymi sam zawarł sojusz. Wiedział, z kim ma do czynienia. FPÖ nie jest żadną nowością na austriackiej scenie politycznej, od lat wzbudza kontrowersje. Działa od 1955 roku, wywodzi się z neofaszystowskiego ugrupowania Związku Niezależnych. Gdy pod koniec lat 90. weszła do rządu, to z jej powodu UE przez rok blokowała Austrię.
Heinz-Christian Strache sam pochwalił się porozumieniem i uznał je za wielki sukces. Jego partia sprzeciwiała się m.in. sankcjom nałożonym na Rosję po aneksji Krymu.
Gdy w 2017 roku FPÖ weszła do rządu, dostała m.in. dwa kluczowe ministerstwa – obrony (Mario Kunasek) i spraw wewnętrznych (Herbert Kickl).
W kwietniu tego roku pojawiły się informacje, że Brytyjczycy i Holendrzy – obawiając się wycieku tajnych informacji do Rosji – mieli zmienić zasady współpracy ze służbami specjalnymi Austrii. Portal infosecurity24.pl pisał:
"Putin byłby świetnym prezydentem Polski"
Dziś, przed wyborami do PE, to może być lekcja dla innych państw. "Skrajnie prawicowe ugrupowania w całej Europie stały się czymś w rodzaju piątej kolumny Rosji. W Austrii piąta kolumna jest w rządzie" – tak w "New York Times" komentował skandal Peter Pilz, jeden z austriackich polityków.
Mówi się o Salvinim we Włoszech, Le Pen we Francji, Orbanie na Węgrzech. To ugrupowania, z którymi PiS szukałby sojuszu.
Ale z drugiej strony w Polsce w siłę rośnie Konfederacja, sojusz środowisk narodowych, konserwatywnych, chrześcijańskich. I to tu prawica bardziej uderza, grając właśnie wątkiem rosyjskim.
Na przykład: "Oczywiście uważam, że pan Putin jest znakomitym prezydentem Rosji i byłby świetnym prezydentem Polski", "Nie wiem czemu się pan Putin nie podoba, ja bym chciał, żeby polskim prezydentem był pan Putin", "NATO zagraża pokojowi na świecie".
Tajny plan czy nie
W Polsce PiS i Konfederacja niemal psy na sobie wieszają, narodowcy mówią, że PiS ich zawiódł, nie mają wstępu do TVP. Uważa się, że Konfederacja odbierze partii Kaczyńskiego trochę głosów. Tym bardziej zaskakujące wydały się ostatnie słowa Janusza Korwin-Mikkego, które kilka dni temu cytował "Super Express": w artykule "Ujawniamy tajny plan prawicy: Będzie koalicja PiS i Korwin-Mikkego".
"Sądzę, że nie będą mieli większości w jesiennych wyborach do Sejmu i poszukają koalicjanta. My jesteśmy gotowi. Nie odmówię Kaczyńskiemu" – mówił Korwin-Mikke. A poseł PiS Marek Ast skomentował, że taka koalicja byłaby możliwa.
Co prawda Janusz Korwin-Mikke prostował potem na FB, że nie to miał na myśli, bo chodziło mu o poprzednie wybory sejmowe, to jednak dodał: "Po przyszłych wyborach (...) najbardziej prawdopodobna jest koalicja POPiS; choć, oczywiście, niczego nie można wykluczyć. Bo dobry polityk niczego nie wyklucza..".
Czyli można się spodziewać wszystkiego.
Trudniejszy sojusz w PE
Na razie przed nami wybory do PE. A skandal w Austrii, jak twierdzi brytyjski "Guardian", może mieć wpływ na innych nacjonalistów w Europie, którym trudniej teraz będzie przedstawiać swoje partie jako najlepszą prawicową alternatywę.
Dziennik cytuje lewicowych polityków, którzy mówią, że przypadek Austrii to czubek góry lodowej, symbol, ale jakaś nadzieja dla innych krajów, gdzie partie te rosną w siłę. "Następni będą Salvini, Le Pen, Orbán i pozostałe skrajnie prawicowe marionetki Rosji" – czytamy.
Czy tak się stanie? Trudno przewidzieć. Politico wskazuje jednak, skandal w Austrii może utrudnić budowę sojuszu skrajnie prawicowych partii w nowym PE. "Biorąc pod uwagę, że skrajnie prawicowi liderzy we Włoszech i Francji realizowali podobną strategię przyjazną Rosji, w nadchodzących dniach będą mogli sami stawić czoło niewygodnym pytaniom" – czytamy.
"Oba resorty są istotne dla austriackich służb, gdyż ministerstwo obrony sprawuje nadzór nad dwoma istotnymi strukturami wojskowymi, kontrwywiadem - Heeresabwehramt (AbwA) oraz wywiadem wojskowym - Heeresnachrichtenamt (HNaA). W gestii ministra spraw wewnętrznych Austrii pozostaje zaś agencja bezpieczeństwa wewnętrznego - Bundesamt für Verfassungsschutz und Terrorismusbekämpfung (BVT)". Czytaj więcej