
Ksiądz bez podwójnego życia
Często już w samych seminariach klerycy dochodzą do przykrego wniosku, że nie chcą mieć nic wspólnego z klerem. Wystarczy rok albo dwa, żeby się o tym przekonać. Trudno o dane, które zobrazują, jaka część kleryków dotrwa w seminarium do samych święceń. Ale – jak powtarzają niedoszli księża – to niewielka grupa.
Kiedyś chciałem coś przedyskutować, zrozumieć, wtedy usłyszałem od innego kleryka, że my tu nie jesteśmy od myślenia, ale od wierzenia.
Jest część kleryków, która zaczyna myśleć tak, jak mówią księża, jest część, która myśli co innego, ale nawet w prywatnych rozmowach tego nie przyznają. To jest spowodowane wielkim pragnieniem pozostania księdzem. Oni zwyczajnie się boją, że jeśli zaczną mówić to, co naprawdę uważają, że spotka się to z reakcją przełożonych i nie będą mogli skończyć seminarium. Zostaną usunięci za nieodpowiednie poglądy.
Najpierw z seminarium, później z Kościoła
Teraz wspomnienia z czasów seminarium wracają do Cezarego Sochackiego ze zdwojoną siłą. A wywołuje je arcybiskup Marian Gołębiowski, który jak się okazało, krył księdza-pedofila.
Złość wzięła górę nad powołaniem
Marek w Kościele czuł się jak w domu. Od 10 lat był ministrantem, służył przy księdzu. – Myślałem, że to moje miejsce i że się odnajdę w seminarium – mówi.
Imiona niektórych bohaterów – na ich prośbę – zostały zmienione.