Dwa lata temu mieszkańcy Rytla i okolic długo czekali na pomoc rządu po nawałnicy. Dziś patrzą, jak premier, wicepremier i posłowie partii rządzącej rzucili się na pomoc Podkarpaciu, które zalewa woda. Wtedy nie zbliżały się żadne wybory. Dziś jesteśmy na finiszu kampanii wyborczej i już widać, że jeśli pogoda się nie uspokoi, najbliższe dni mogą przekształcić się w najdłuższą weekendową konwencję PiS.
Powodzie i podtopienia w Małopolsce i na Podkarpaciu nie schodzą z czołówek mediów. Cała Polska żyje katastrofalną sytuacją na południu kraju. Niektórzy już zauważają, że na kilka dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego polityka zeszła na drugi plan. Ale czy na pewno?
Jeśli deszcz wciąż będzie padał, a takie są prognozy, jeśli sytuacja na zalanych i podtopionych terenach się nie uspokoi, PiS i ci, którzy startują w wyborach, do ostatniej chwili będą na świeczniku. Media będą informować, co robi premier i jak walczy z powodzią, co robi szef MSWiA, który jest "jedynką" w okręgu zachodniopomorsko-lubuskim. A także inni, którzy natychmiast udali się na zalane tereny. Nikt nie będzie pytał choćby o działkę Morawieckiego.
– Rząd jest po to, żeby pomagać, dlatego tu jesteśmy i robimy co w naszej mocy, żeby pomóc – przekonuje "w terenie szef polskiego rządu.
Przerwany urlop i kampania
W ciągu 24 godzin rząd zareagował tak, jak dwa lata temu, po nawałnicy w Borach Tucholskich, można było tylko marzyć. Cała "góra" udała się na miejsce dosłownie natychmiast.
Wicepremier Beata Szydło, "jedynka" PiS w Małopolsce i woj. świętokrzyskim, "przerwała kampanię" i ruszyła na zalane tereny. Szef MSWiA Joachim Brudziński "przerwał urlop" i ze Szczecina pojechał do Dąbrowy Tarnowskiej, gdzie trzeba było ewakuować mieszkańców.
Premier Morawiecki zrezygnował z konwencji PiS w Radomiu i natychmiast udał się do Małopolski.
Swoją kampanię zawiesił też poseł Michał Cieślak, który kandyduje do PE jako nr 8 na liście PiS w okręgu świętokrzysko-małopolskim. – Odwołuję zaplanowane konwencje wyborcze w Kielcach i Tarnowie oraz przerywam kampanię wyborczą. Osoby, które są zaangażowane w moją kampanię, proszę o skierowanie się do regionów podtopionych i zalanych. (...) Kampania wyborcza jest ważna, ale ważniejsze jest bezpieczeństwo mieszkańców – mówi na nagraniu udostępnionym na FB.
Dodaje, że środki, które zostały na jego koncie, a były przeznaczone na kampanię, również przeznaczy na pomoc poszkodowanym.
Rządzący szybko założyli kalosze, kurtki z kapturami i przemierzają zalane tereny, by pokazać, jak są z ludźmi.
W posiedzeniu sztabu kryzysowego w Małopolsce wziął jeszcze udział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oraz wojewoda małopolski Piotr Ćwik. – W Ministerstwie Infrastruktury pracuje zespół ds. monitorowania zagrożeń na szlakach transportowych, drogowych i kolejowych w związku z powodzią – ogłosił Adamczyk.
Dodajemy jeszcze, że dzień wcześniej Morawiecki był na Lubelszczyźnie, gdzie przeszła trąba powietrzna. W sztabie kryzysowym widzieliśmy jeszcze posłankę Elżbietę Kruk, która jest "jedynką" PiS w tym okręgu, co wielu osobom się nie spodobało.
Taka konwencja PiS
Z powodu powodzi Morawiecki i Jarosław Kaczyński nie pojawili się na ostatniej konwencji PiS w Radomiu. Ale kto wie, czy powódź na Podkarpaciu i w Małopolsce, ratowanie ludzi przed żywiołem i pokazywanie się na wałach przeciwpowodziowych, nie zmieni się w coś, co można będzie nazwać jeszcze większą, medialną, konwencją PiS?
– Myślę, że można tak to odczytać. Przy całym współczuciu i zrozumieniu dla sytuacji, rozumiem, że w PiS wykorzystują to wizerunkowo. Każdy by to wizerunkowo wykorzystał, nie miejmy co do tego złudzeń. Tak jak druga strona wykorzystuje i staje po stronie osób niepełnosprawnych – mówi naTemat politolog dr Anna Materska-Sosnowska.
Sytuacja jest wyjątkowa. Czy może zahaczyć o ciszę wyborczą? – Myślę, że tak. Co innego jednak jest premier, czy odpowiedni minister, a co innego regionalni kandydaci, których w ogóle tu nie powinno być. Gdyby na zalanych terenach mieli pojawić się kandydaci PiS, pytanie, czy dla uczciwości nie powinno też być kandydatów z tamtych regionów razem z nimi – uważa politolog.
Wojsko i więźniowie na pomoc
Sytuacja na zalanych terenach jest dramatyczna, szybka reakcja rządu jest jak jak najbardziej chwalebna. Byłaby jednak jeszcze bardziej, gdyby w obliczu innych kataklizmów reagowano podobnie. A nie tylko w kampanii wyborczej.
Wszyscy pamiętają, jak w 2017 roku było w Rytlu i okolicach. Ówczesna premier Beata Szydło i jej ministrowie pojechali na Pomorze dopiero po trzech dniach. Mieszkańcy mówili wtedy, że bardziej przeszkadzali niż pomagali. MON oferował początkowo wysłanie tylko 60 żołnierzy! "Po wielu dniach błagań do miejscowości wreszcie dotarło wojsko" – pisał Jakub Noch w reportażu o tym, jak rządzący się wtedy skompromitowali. A skutki potężnej nawałnicy widać było gołym okiem na przestrzeni wielu kilometrów.
Dziś mnóstwo osób wytyka to rządowi PiS. "Wszyscy poszkodowani przez powódź mają szczęście w nieszczęściu. Mieszkańcy Pomorza po nawałnicy w sierpniu 2017 cały weekend musieli czekać na pomoc. Wojewoda nie chciał wezwać wojska do zamiatania liści" – piszą internauci. Bo różnice widać gołym okiem.
Pomogą więźniowie
Teraz szef MON Mariusz Błaszczak od razu ogłosił, że "wojsko jest gotowe, by nieść pomoc poszkodowanym przez powódź". Gotowość ogłoszono też w województwie śląskim. – Wiem o sytuacji, która jest coraz bardziej niebezpieczna w wielu miejscach, w wielu powiatach województw małopolskiego, podkarpackiego, w dziesięciu powiatach województwa śląskiego – mówił premier.
Zresztą – zaraz po wizycie w Małopolsce – udał się tam również minister Brudziński i razem z wojewodą pojawił się w sztabie kryzysowym. Do akcji wkroczyły też oddziały WOT. Zareagował również min. Patryk Jaki, który jest "trójką" na liście PiS w Małopolsce.
Wiceminister sprawiedliwości ogłosił na Twitterze pomoc więźniów: "Zgłosiliśmy już 100 osadzonych do pomocy w Dąbrowie Tarnowskiej, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza. Szukam kolejnych możliwości pomocy".
Brudziński osobiście będzie nadzorował
Przerwana kampania wyborcza? Wielu internautów z tego kpi. Tak oceniają zdjęcia premiera i innych polityków z zalanych terenów, które do wyborów pewnie zobaczymy jeszcze nie raz. – Kampania trwa do ostatniej chwili. Ale nie przesadzajmy, że robią to tylko w ramach kampanii – zaznacza dr Anna Materska-Sosnowska.
Na zdjęciach widać, jak Morawiecki dwoi się i troi. Dopiero był w Dąbrowie Tarnowskiej, przed chwilą w Wieliczce. "Woda wdarła się do piwnic i zalała drogi, zagrożonych jest 11 domów, służby interweniowały ponad 100 razy – a deszcz pada non stop" – pisze na TT. Zaraz jest w gminie Liszki koło Krakowa.
Szef rządu informuje, że Beata Szydło też "jest w wielu miejscach". – Módlmy się, żeby ten deszcz przestał padać. Nikt z poszkodowanych nie pozostanie bez pomocy – zapewnia.
Ogłosił też, że Joachim Brudziński osobiście będzie nadzorował akcję służb w rejonie Podbeskidzia, gdzie sytuacja jest bardzo trudna. "Zapewniam, że będziemy z mieszkańcami w tych miejscach Małopolski, w których rzeki grożą wylaniem i podtopieniem domów" – napisał na TT.
Jak długo? Trudno przewidzieć. A wybory już w niedzielę.