Metropolita gdański arcybiskup Sławoj Leszek Głódź miał ukrywać ks. Mirosława Bużana, który w 2009 roku został skazany za molestowanie 15-letniej dziewczynki – podaje dziennik "Gazeta Wyborcza".
Jak informuje gazeta, ksiądz Bużan był proboszczem parafii w Bojanie na Kaszubach oraz pełnił funkcję dyrektora ds. budownictwa sakralnego archidiecezji gdańskiej. W trakcie spowiedzi do jego konfesjonału podeszła 15-letnia Ola, którą duchowny następnie zachęcił do wizyty na plebanii.
Tam mężczyzna dał do napicia się nastolatce alkohol oraz zmusił ją, aby usiadła mu na kolanach. Następnie zaczął ją obmacywać, całować, a potem wsunął dziewczynce rękę pod koszulkę. Ksiądz powiadomił później rodziców Oli o dziwnym zachowaniu ich córki oraz o tym, że uciekła do lasu.
Rodzice nastolatki dowiedzieli się o całym zajściu. W 2011 roku uznano proboszcza za winnego molestowania seksualnego, a także podawania alkoholu nieletniej osobie. Otrzymał on karę roku i czterech miesięcy więzienia z zawieszeniem na cztery lata. Zakazano mu także pracy z dziećmi przez dwa lata.
Dziennik próbował ustalić, gdzie Bużan sprawuje obecnie posługę, jednak nie otrzymał on odpowiedzi zarówno od ksiądz, jak i kurii gdańskiej (proboszcz został usunięty z listy księży na stronie internetowej kurii).
Według "Wyborczej" Bużan odbywa kościelną karę i jest przez Kościół ukrywany. "Jego przypadek obciąża metropolitę gdańskiego Głódzia" – czytamy w artykule. Jak się okazuje, po aresztowaniu abp Głódź wysłał księdza na miesięczny urlop. Po miesiącu proboszcz wrócił na plebanię i to o molestowanej przez niego dziewczynce mówiono w Bojanie źle.
W kwietniu 2011 roku, podczas procesu sądowego, abp Głódź dał ks. Bużanowi awans – został mianowany kustoszem kapituły kolegiackiej diecezji. Po zapadnięciu wyroku Bużan, za zgodą metropolity gdańskiego, zamieszkał nieopodal ośrodka kolonijnego dla dzieci. Został także prezesem fundacji Tyberiada Dzieciom.
Parafianie z Bojana domagali się przywrócenia Bużana jako proboszcza. Rozpoczęto więc nowe śledztwo dotyczące tego, czy nastolatka przypadkiem nie wrobiła księdza w molestowanie. Dowody, które miały świadczyć na korzyść duchownego, były... sfabrykowane.
Ksiądz nie został usunięty ze stanu duchownego, a abp Głódź nie powiadomił Watykanu o zajściu. Metropolita gdański zapewniał, że "to nie była pedofilia".
Ksiądz Bużan nigdy nie przeprosił poszkodowanej za wyrządzone jej krzywdy. Arcybiskup Głódź również tego nie uczynił.