Byłem pesymistą - i wykrakałem. Jednak ja bym to i owo sprawdził" – stwierdził Janusz Korwin-Mikke. W ten sposób skomentował wyniki wyborów do PE i czarny scenariusz, jaki zrealizował się w przypadku Konfederacji. Ugrupowanie w sondażowych wynikach miało ponad 6 proc. głosów, ale aktualnie znajduje się pod progiem wyborczym.
"Jak Państwo niewątpliwie dostrzegli na wieczorze wyborczym od chwili ogłoszenia exit-polls byłem pesymistą - i wykrakałem" – napisał Janusz Korwin-Mikke na Facebooku.
Problem w tym, że im więcej zliczonych głosów, tym gorsza staje się sytuacja Konfederacji. Rano w poniedziałek było już wiadomo, że ugrupowanie to znalazło się pod progiem wyborczym i może zapomnieć o mandatach w PE.
Korwin-Mikke przyznał, że mimo swojego pesymizmu, "to i owo" by sprawdził. "Ponieważ atakowano nas jako ruskich szpionów, ludzie chyba niechętnie przyznawali się, że na nas głosowali? A jednak exit polls były znacznie wyższe od podanych wyników! Coś tu nie gra" – stwierdził.
Polityk zauważył, że takie podejrzenia są powszechne. Na koniec wskazał, gdzie na pewno nie szukać przyczyn porażki Konfederacji. "Nie przegraliśmy z powodu Fair Play. Fair Play p.prof.Roberta Gwiazdowskiego była pro-unijna, a więc odbierała głosy nie nam, lecz Platformie Obywatelskiej" – przekonywał Korwin-Mikke.