Przeciwnicy Marszu Równości w Lublinie już organizują zbiórkę przeciwko organizacji tego wydarzenia. To o tyle zaskakujące, że nie ma jeszcze nawet… oficjalnej daty, kiedy manifestacja miałaby się odbyć.
O planowanej już na poniedziałek zbiórce podpisów poinformował radny miejski i zarazem doradca wojewody, Tomasz Pitucha z PiS. – Chcemy być gotowi, gdy środowiska homoseksualne ogłoszą datę takiego marszu – wyjaśniał dziennikarzom polityk.
Jakie argumenty podają przeciwnicy marszu? Pitucha wskazał to, co w jego ocenie dzieje się na tego typu wydarzeniach w Warszawie. – Dorośli mężczyźni przebrani w skóry, za zwierzęta, na smyczy prowadzeni. To nie jest przyjęte w naszej kulturze, to nie licuje z godnością człowieka, to bardzo oddziałuje na dzieci i młodzież – wymieniał.
Przeciwnicy Marszu Równości są więc przekonani, że takie zgromadzenie to zagrożenie dla dzieci. W tym przypadku powołują się na konstytucyjny przepis o ochronie dzieci przed demoralizacją. – Są dowody na to, że wystawianie dzieci na czynniki ryzyka powoduje wzrost ryzyka występowania dewiacji. Taki marsz jest również czynnikiem ryzyka – stwierdził doradca wojewody.
Marsz Równości w Lublinie
Choć prezydent Lublina Krzysztof Żuk zakazał Marszu Równości, to jednak po decyzji sądu apelacyjnego przeszedł ulicami miasta w październiku 2018 r. Nie obyło się jednak bez agresji narodowców i doszło do zamieszek.
NaTemat rozmawiało na gorąco po marszu z jego organizatorem, Bartoszem Staszewskim. Jego zdaniem, winna agresji była obecna władza. To wypowiedzi radnych PiS i wojewody lubelskiego organizator marszu postrzegał jako zachętę do festiwalu nienawiści, jaki rozpętali narodowcy. Z drugiej strony, chwalił policję, której działania popierał też Joachim Brudziński.