"Rzeczpospolita" ujawnia, że mennica z Niemiec, na handel z którą powoływał się Marcin Plichta, zaprzeczyła, by kiedykolwiek jej klientem była firma Amber Gold.
– Sprawdziłem Amber Gold i mogę potwierdzić, że nigdy nie było stosunków handlowych między tą firmą i Heraeus – mówi cytowany przez "Rzeczpospolitą" Christoph Ringwald z renomowanej niemieckiej mennicy.
Marcin Plichta, prezes Amber Gold i OLT Express, wcześniej zapewniał, że posiada wyłącznie złoto certyfikowane i przetopione przez zagraniczne mennice, w tym właśnie przez niemiecką Heraeus.
"Rzeczpospolita" przypomina też, że Plichta nie miał zezwolenia prezesa Narodowego Banku Polskiego na handel metalami szlachetnymi. Nikt go jednak o takie zezwolenie przez cztery lata nie pytał.
Jak ustalili reporterzy radia RMF FM, prezes Amber Gold próbował w ostatnich dniach sprzedać 2,5 kg złota. Pieniądze miały pójść na konto… jego teściowej. W imieniu Plichty w Narodowym Banku Polskim pojawił się pełnomocnik, który chciał upłynnić niewiele ponad 2 kilogramy kruszcu. Bank nie przyjął złota, a dokumenty przekazał prokuraturze.
W "Dzienniku Gazecie Prawnej" czytamy zaś, że na rachunkach bankowych spółek Amber Gold nie ma pieniędzy. Podczas przeszukiwań nie odnaleziono też dowodów na to, że spółka posiada rezerwy złota.
Źródło: "Rzeczpospolita", RMF FM