W Londynie Damian Janikowski zdobył brązowy medal w zapasach. Walczył skutecznie i pięknie. Na podium płakał z wzruszenia, potem w glorii zwycięzcy wrócił do kraju. Były wywiady, zainteresowanie ze strony mediów, a teraz jest smutna rzeczywistość. Treningi w zrujnowanej wrocławskiej hali, za której stan nikt nie chce ponieść odpowiedzialności.
Znajduje się ona na ulicy Dmowskiego. Ciężko do niej w ogóle dojechać. Zapaśnicy Śląska Wrocław trenują od 30 lat w tej hali, która niewiele się przez ten cały czas zmieniła. Kilka dni temu materiał o niej mogli obejrzeć widzowie TVN 24. Brudne, zagrzybione ściany, archaiczny, rozwalający się sprzęt. Stare maty, zniszczone podłogi – taka jest rzeczywistość, do której powrócił Damian Janikowski.
Klimatyzacja i ocieplenie, to wszystko
Ale to nie jedyny problem. Halę uznano za budynek nieprzydatny wojsku i została przeznaczona na sprzedaż. Nabywcy póki co nie ma. Teren, na którym się mieści, podzielono na 33 działki, a kolejny przetarg, jak informuje portal tvn24.pl, ma się odbyć we wrześniu.
Sportowcy nie proszą o wiele. Wystarczy im tylko lepsza klimatyzacja i ocieplenie, by w zimę nie musieli ubierać się w cieplejsze dresy. Z jednej strony jest to, z drugiej – lęk o przyszłość. Mariusz Kruszyc, szef sekcji zapaśniczej, już teraz rozgląda się za alternatywnymi miejscami. – W grę wchodzą tylko salki gimnastyczne przy szkołach. Nie jest to jednak sytuacja, z którą chcielibyśmy się zmierzyć – mówi, cytowany przez tvn24.pl.
To zobaczycie łzy Janikowskiego po zdobyciu medalu:
Przed Euro i w czasie samej imprezy Wrocław miał inne rzeczy na głowie. Najpierw budowa Stadionu Miejskiego, wykańczanie obiektu, potem przyjęcie piłkarzy oraz kibiców. Czy teraz miasto zainteresuje się losem zapaśników? – Czekamy – mówi krótko Kruszyc.
To nie my, to Agencja
Chwilę po godz. 14 dzwonię do Urzędu Miasta Wrocław. Po przedstawieniu sprawy słyszę od pani z Biura Promocji: – Poproszę o pytania mailem. Ale dziś już jest prawie koniec dnia, najprawdopodobniej odpowiedź otrzyma pan jutro.
Pytania wysłałem. Odpowiedź jednak przyszła szybko, od pani Anny Bytońskiej: "Właścicielem hali jest Agencja Mienia Wojskowego i to do niej, jako właściciela, należą wszelkie remonty. Także wszelkie tego typu pytania proszę kierować do niej".
Potem jeszcze telefon od pani Anny: – Pan wysłał te pytania do niewłaściwej instytucji. To Agencja jest za wszystko odpowiedzialna, to oni zarobią na ewentualnej sprzedaży hali. A my? Pan pyta czy miasto może tu jakoś pomóc. Przecież to byłoby tak, jakbym ja przyszła i wyremontowała panu dom. Miasto Wrocław wspiera sport, są specjalne programy, mamy stypendia dla zawodników. Proszę o tym napisać – podkreśla.
Dzwonię do Agencji, która wynajmuje sportowcom sale po niskich kosztach. Pytam o remonty, o przyszłość hali. Zastępca dyrektora oddziału terenowego we Wrocławiu Janusz Paluszkiewicz mówi w rozmowie z naTemat: – My nie mamy nic wspólnego z tą halą. Jesteśmy tylko właścicielem nieruchomości, nie zajmujemy się sportem, zapaśnikami. Niech pan zadzwoni do klubu WKS Śląsk.
Próbowałem. W klubie niestety nikt nie odebrał.
Gdybyśmy pomagali, to byłby powrót komuny
W międzyczasie udało mi się potwierdzić w innym źródle, że miasto nie zamierza nic robić w tej sprawie. Czemu? Bo gdyby miasto miałoby jeszcze w to inwestować i w jakiś sposób hali pomóc, byłoby to czymś na kształt działalności charytatywnej. I przypominałoby czasy komuny. A tak być nie powinno.
Na nic więc raczej nadzieja Janikowskiego, który powiedział niedawno mediom: – Mam nadzieję, że mój sukces postawi władze miasta na nogi. I jeszcze inna wypowiedź zapaśnika: – Mam nadzieję, że coś pójdzie w dobrym kierunku. Jeśli nie, to będziemy działać na własną rękę.
To były wypowiedzi sprzed kilku dni. Dziś Janikowski, gdy do niego dzwonię, mówi: - Nie mam ostatnio czasu, by się tą sprawę interesować. By o coś walczyć, coś negocjować. Na razie nic nie słyszałem o żadnym remoncie. Bardziej rozmawia mój trener, ale szczerze mówiąc nie wiem, czy w ogóle ma z kim.
- Co oznaczają twoje słowa, że będziecie działać na własną rękę? - pytam.
- Chodzi o to, że być może będziemy musieli pójść do jakiejś szkoły. Niestety, to za jakiś czas może być konieczność - odpowiada na koniec człowiek, który w Londynie stanął na podium.
To Agencja jest za wszystko odpowiedzialna, to oni zarobią na ewentualnej sprzedaży hali. A my? Pan pyta czy miasto może tu jakoś pomóc. Przecież to byłoby tak, jakbym ja przyszła i wyremontowała panu dom. Miasto Wrocław wspiera sport, są specjalne programy, mamy stypendia dla zawodników. Proszę o tym napisać.
Zastępca dyrektora oddziału AMW:
My nie mamy nic wspólnego z tą halą. Jesteśmy tylko właścicielem nieruchomości, nie zajmujemy się sportem, zapaśnikami. Niech pan zadzwoni do klubu WKS Śląsk.