
W Londynie Damian Janikowski zdobył brązowy medal w zapasach. Walczył skutecznie i pięknie. Na podium płakał z wzruszenia, potem w glorii zwycięzcy wrócił do kraju. Były wywiady, zainteresowanie ze strony mediów, a teraz jest smutna rzeczywistość. Treningi w zrujnowanej wrocławskiej hali, za której stan nikt nie chce ponieść odpowiedzialności.
Ale to nie jedyny problem. Halę uznano za budynek nieprzydatny wojsku i została przeznaczona na sprzedaż. Nabywcy póki co nie ma. Teren, na którym się mieści, podzielono na 33 działki, a kolejny przetarg, jak informuje portal tvn24.pl, ma się odbyć we wrześniu.
Przed Euro i w czasie samej imprezy Wrocław miał inne rzeczy na głowie. Najpierw budowa Stadionu Miejskiego, wykańczanie obiektu, potem przyjęcie piłkarzy oraz kibiców. Czy teraz miasto zainteresuje się losem zapaśników? – Czekamy – mówi krótko Kruszyc.
Chwilę po godz. 14 dzwonię do Urzędu Miasta Wrocław. Po przedstawieniu sprawy słyszę od pani z Biura Promocji: – Poproszę o pytania mailem. Ale dziś już jest prawie koniec dnia, najprawdopodobniej odpowiedź otrzyma pan jutro.
To Agencja jest za wszystko odpowiedzialna, to oni zarobią na ewentualnej sprzedaży hali. A my? Pan pyta czy miasto może tu jakoś pomóc. Przecież to byłoby tak, jakbym ja przyszła i wyremontowała panu dom. Miasto Wrocław wspiera sport, są specjalne programy, mamy stypendia dla zawodników. Proszę o tym napisać.
Potem jeszcze telefon od pani Anny: – Pan wysłał te pytania do niewłaściwej instytucji. To Agencja jest za wszystko odpowiedzialna, to oni zarobią na ewentualnej sprzedaży hali. A my? Pan pyta czy miasto może tu jakoś pomóc. Przecież to byłoby tak, jakbym ja przyszła i wyremontowała panu dom. Miasto Wrocław wspiera sport, są specjalne programy, mamy stypendia dla zawodników. Proszę o tym napisać – podkreśla.
W międzyczasie udało mi się potwierdzić w innym źródle, że miasto nie zamierza nic robić w tej sprawie. Czemu? Bo gdyby miasto miałoby jeszcze w to inwestować i w jakiś sposób hali pomóc, byłoby to czymś na kształt działalności charytatywnej. I przypominałoby czasy komuny. A tak być nie powinno.
My nie mamy nic wspólnego z tą halą. Jesteśmy tylko właścicielem nieruchomości, nie zajmujemy się sportem, zapaśnikami. Niech pan zadzwoni do klubu WKS Śląsk.
Na nic więc raczej nadzieja Janikowskiego, który powiedział niedawno mediom: – Mam nadzieję, że mój sukces postawi władze miasta na nogi. I jeszcze inna wypowiedź zapaśnika: – Mam nadzieję, że coś pójdzie w dobrym kierunku. Jeśli nie, to będziemy działać na własną rękę.

