Metropolita krakowski, Abp Marek Jędraszewski, to jeden z bardziej kontrowersyjnych hierarchów Kościoła katolickiego. Mimo głosów sprzeciwu wobec jego wypowiedzi duchowny nie zamierza łagodzić tonu. Tym razem wykorzystał procesję Bożego Ciała, aby mówić o karcie LGBT.
– Wprowadzane przez niektóre samorządy do polskich szkół karta LGBT i instrukcje WHO, dotyczące tzw. wychowania seksualnego młodzieży i dzieci, w tym także bardzo małych dzieci, są w istocie rzeczy programami ich deprawacji i uderzają w prawdę o człowieku, którą swoim nauczaniem i swoimi cudownymi znakami, swoją śmiercią i swoim zmartwychwstaniem objawił nam Pan Jezus – grzmiał podczas podczas procesji Bożego Ciała abp Jędraszewski.
Metropolita Krakowski podkreślał, że żyjemy w czasach powszechnego kłamstwa, fake newsów i fałszywych narracji. – Nie wolno nam pozwolić na to, aby w naszych duszach, w naszych sumieniach zwyciężało zło – mówił, a jego słowa oklaskiwali wierni.
Abp Jędraszewskiskrytykował także marsze równości, których w ostatnim czasie jest w Polsce coraz więcej. – Tak zwane marsze równości, podczas których w imię tolerancji dochodzi do szyderstw z ludzi wierzących, do bluźnierstw wobec Najświętszego Sakramentu, do profanacji wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej – komentował.
Opowiedział zebranym także o dwóch przypadkach, które według niego świadczą o przyzwoleniu na hejt i mowę nienawiści. Chodzi o Rypin i niszczenie tam siekierą ołtarza podczas porannej mszy oraz o ataku na księdza Bakalarczyka we Wrocławiu, którego zraniono, ponieważ miał na sobie sutannę.
– Akty agresji wobec ludzi wierzących są przez niektórych polityków i celebrytów usprawiedliwiane w imię tolerancji jako prawo do wolności słowa, do samorealizacji i własnej ekspresji artystycznej – dodał.
To nie pierwszy raz, kiedy słowa metropolity krakowskiego wywołują kontrowersje. Z tego właśnie powodu nie brakuje także protestów w miejscach, gdzie pojawia się abp Jędraszewski. Mszę z jego udziałem zakłócono m.in. w Poznaniu. Przed kościołem pw. św. Michała Archanioła zgromadziło się około 200 osób, które wzywały duchownego, by podał się do dymisji.