Po kilku nieudanych próbach podbicia Hollywood Tomasz Kot wreszcie doczekał się głównej roli w filmie o genialnym, nietuzinkowym wynalazcy. Rola Nikola Tesli przyniesie mu nie tylko międzynarodową sławę, ale i spory zastrzyk gotówki.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
"Szanowni! Szczęśliwy jestem baaardzo, a serce mi bije tak samo jak przed 'Skazanym na bluesa' i 'Bogami'! Jest moc!" – napisał na swoim Instagramie. Podekscytowanie jest uzasadnione, bo reżyserem "Nikoli" jest Anand Tucker, twórca "Dziewczyny z perłą" ze Scarlett Johansson w roli głównej.
– Tomasz jest wybitnym aktorem i kiedy zobaczyłem jego niesamowitą kreację w "Zimnej wojnie", nie miałem wątpliwości, kto powinien zagrać Teslę – mówił reżyser.
Pochwały dla aktora znajdą też odzwierciedlenie w gaży. Według informacji "Super Expressu", Tomasz Kot za rolę wynalazcy m. in. silnika elektrycznego dynama, radia, pilota, czy baterii słonecznej zgarnie około pół miliona złotych.