Bartłomiej Misiewicz zajrzał na Twittera po wyjściu na wolność. Skierował apel, by podawać jego pełne dane.
Bartłomiej Misiewicz zajrzał na Twittera po wyjściu na wolność. Skierował apel, by podawać jego pełne dane. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Reklama.
"Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy!!! Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem! :) Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M..." – napisał były rzecznik resortu obrony i były szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza.

To jego pierwsza aktywność na Twitterze od końca stycznia 2019 r. Potem zaczęły się problemy bliskiego współpracownika ministra Macierewicza. Misiewicz jest podejrzany o to, że jako funkcjonariusz publiczny przekraczał uprawnienia i działał na szkodę spółki Polska Grupa Zbrojeniowa.
Zdaniem prokuratorów, młody polityk doprowadził m.in. do wyrządzenia szkody spółce w wysokości blisko pół miliona złotych. Pod koniec stycznia były rzecznik MON trafił do aresztu.
Niedawno okazało się, że Misiewicz ma szansę wyjść na wolność. – Został zwolniony z aresztu – poinformowała w czwartek kpt. Anna Czajczyk rzecznik dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Krakowie. W środę sąd wydał zgodę na jego wyjście i wyznaczył kwotę poręczenia majątkowego. Bartłomiej M. żeby opuścić areszt musiał wpłacić 100 tys. zł.