10 mln dolarów chcą od Madonny rosyjskie środowiska antygejowskie. Czują się one dotknięte tym, że podczas ostatniego koncertu w Sankt Petersburgu królowa popu stanęła w obronie praw mniejszości seksualnych w Rosji.
Antygejowskie organizacje z Rosji chcą 10 mln dolarów od Madonny za straty moralne, które mieszkańcom Sankt Petersburga amerykańska gwiazda miała wyrządzić swoim ostatnim koncertem w tym mieście. Pełnomocnik pozywających Madonnę Rosjan Aleksander Poczujew stwierdził w rozmowie z agencją informacyjną Ria Novosti, że podczas koncertu królowa popu wystawiła publiczność na "psychologiczny stres i emocjonalny szok". To wszystko miało w widzach wywołać promowanie przez Madonnę homoseksualizmu i "zdeptanie krzyża".
– Społeczność gejowska i geje tu i na całym świecie mają te same prawa, by traktowano ich z godnością, z szacunkiem, z tolerancją, współczuciem, z miłością – mówiła Madonna 9 sierpnia ze sceny w Sankt Petersburgu. I właśnie za te słowa ma teraz zapłacić konserwatywnym Rosjanom miliony dolarów.
– Może ktoś tego nie widzi, ale po koncercie Madonny może jakiś chłopak stanie się gejem, jakaś dziewczyna stanie się lesbijką. W wyniku tego urodzi się mniej dzieci i ten wielki kraj nie będzie w stanie bronić swoich granic. We mnie to powoduje cierpienia moralne – stwierdził w rozmowie z agencją Reutersa jeden z powodów Aleksiej Kołotkow.
Temat praw społeczności homoseksualnej w Rosji gwiazda podjęła w związku z tym, że na początku tego roku władze Sankt Petersburga przyjęły prawo, które pod groźbą surowej kary zabrania w mieście "propagowania sodomii, miłości lesbijskiej, biseksualizmu, transgenderyzmu i pedofilii". Madonna natychmiast skomentowała tę decyzję na swoim profilu na Facebooku, już wtedy zapowiadając, że nie przemilczy tego podczas koncertu w tym mieście.