Prawo i Sprawiedliwość działalność w roli najliczniejszej polskiej delegacji w Parlamencie Europejskim zaczęło od sromotnej klęski. Choć z ustaleń frakcji miało wynikać, że Polsce przypadnie dwóch wiceprzewodniczących PE, ostatecznie takie stanowisko zagwarantowała sobie tylko Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej, a reprezentujący PiS Zdzisław Krasnodębski przepadł w trzech turach głosowania. Beata Mazurek szybko znalazła "wytłumaczenie".
Mazurek: To małostkowy odwet
W środowy wieczór stało się jasne, że ekipa z Nowogrodzkiej przegrała walkę o drugie prestiżowe stanowisko dla Polski. Wówczas była rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, a obecnie świeżo upieczona europosłanka przystąpiła do propagandowego kontrataku w mediach społecznościowych.
"Profesor Zdzisław Krasnodębski był bardzo dobrym kandydatem na wiceprzewodniczącego PE. Niestety złamano zasady demokracji parlamentarnej, bo zgodnie z parytetem ta funkcja przypadała także naszej frakcji. To głosowanie to małostkowy odwet za wyniki szczytu UE" – oznajmiła Beata Mazurek.
Europosłanka partii rządzącej próbuje wmówić opinii publicznej, że Krasnodębski nie potrafił zgromadzić odpowiedniego poparcia, gdyż Europa mściła się za to, iż na ostatnim szczycie Rady Europejskiej rząd PiS przyczynił się do uczynienia Niemki Ursuli von der Leyen kandydatką na nową szefową Komisji Europejskiej. Niestety dla Beaty Mazurek, komentatorzy co najmniej opornie przyjęli jej wersję wydarzeń.
Polacy odpowiadają europosłance: Bareja by nawet nie wymyślił
"Szanowna Pani, to naprawę niemożliwe, żeby była pani aż tak niemądra, by wierzyć w głupotę, którą pani napisała. Na Boga niech się pani postara nie być aż taką. Niech już pani będzie na swoją zwykłą miarę" – czytamy w odpowiedzi na jej tweeta, którą zamieścił publicysta i były minister przekształceń własnościowych Waldemar Kuczyński.
"Przegraliście Państwo i w łamaniu zasad demokracji?" – zakpił dziennikarz Tomasz Zimoch. Jednaj nie mniej brutalni dla europosłanki PiS są zwykli Polacy.
"Jak przegracie to sukces, ale jak znowu przegracie to złamanie zasad demokracji? Toż to Bareja by nawet nie wymyślił"; "Czytam pani wpisy i zastanawiam się, kto na panią głosował. To jest przerażające, mieć takiego marnego i ubogiego w wiedzę przedstawiciela w Brukseli. Mnie jest zwyczajnie wstyd za Panią"; "Raczej to kontynuacja szczytu UE. Skompromitowaliście się wczoraj i dziś. Potwierdzenie, że nikt nie traktuje i Was i Polski (niestety) poważnie, bo jesteście januszami dyplomacji" – to jedynie wycinek komentarzy.
PiS przegrało stanowisko dla Polski
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w środę Parlament Europejski wybrał swoje nowe kierownictwo. Do wyłonienia przewodniczącego tej instytucji koniecznie były dwie tury, po których zwyciężył włoski socjaldemokrata David Sassoli.
Później aż trzy tury były konieczne, by wybrać grono jego zastępców. Na początku wszystko wskazywało na to, iż Polsce przypadną dwa fotele wiceprzewodniczących PE. Jednak już po pierwszej turze plan ten zaczął upadać.
Wówczas w obozie "dobrej zmiany" uspokajano jeszcze, że to bez znaczenia i kolejne stanowisko dla Polski w kierownictwie PE zostanie zdobyte w drugiej turze. "Zabawne są te komentarze po I turze wyborów wiceprzewodniczących PE. To sprawa arytmetyki - duże grupy zagłosowały na siebie nawzajem" – kpił na Twitterze sam Krasnodębski.
Po podliczeniu głosów oddanych w drugim podejściu okazało się jednak, że jedynym wiceprzewodniczącym z Polski nadal pozostaje polityczka PO. Europoseł PiS ponownie zawiódł nadwiślańskich wyborców oraz kolegów z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatów nie zdobywając wystarczającego poparcia.
Dwie tury nie wystarczyły jednak na zapełnienie wszystkich foteli wiceprzewodniczących, więc Zdzisław Krasnodębski nie tracił animuszu. Aż do chwili ogłoszenia wyników trzeciej tury... Wynikało z nich bowiem, że przedstawiciela PiS poparło jedynie 85 europosłów, a ostatnie prestiżowe stanowisko przypadło włoskiemu eurosceptykowi Fabio Massimo Castaldo.