Trudny wybór - tak prestiżowy brytyjski magazyn "The Economist" opisuje sytuację Polski jeśli chodzi o wejście naszego kraju do strefy euro. Jednocześnie w ciemnych barwach rysując przyszłość Polski w Unii Europejskiej bez przyjęcia wspólnej waluty.
Bez euro będziemy członkiem drugiej kategorii w UE? Fot. Shutterstock.com
W najnowszym numerze "The Economist" brytyjscy eksperci rozważają różne scenariusze związane z wejściem Polski do strefy euro. Magazyn podkreśla, że w tej chwili nasz kraj oddala się od strefy, ponieważ nawet nad Wisłą tempo wzrostu gospodarczego zaczęło się obniżać. Jednocześnie, na Zachodzie wciąż upatruje się Polskę jako "zieloną wyspę" i wiele stolic, z Berlinem na czele chętnie widziałoby nas w grupie państw posługujących się wspólną walutą.
Jednak zdaniem dziennikarzy "The Economist", choć niektórzy widzą euro w Polsce nawet już w 2015 roku, premier Donald Tusk "obrał niejasną linię" w kwestii tego, czy nasz kraj kiedykolwiek w ogóle do strefy euro zechce dołączyć. Zachodni komentatorzy nie rozumieją bowiem, co według szefa polskiego rządu oznaczają "odpowiednie warunki", które mają wystąpić, by przyjąć euro.
Tymczasem według ekspertów, nieobecność Polaków wśród narodów posługujących się wspólną europejską walutą w efekcie doprowadzi do tego, że Warszawa zacznie tracić wpływ na to, co dzieje się w Brukseli.
"Prawdą jest, że Polska stoi w obliczu trudnego dylematu" - przyznaje"The Economist". Dodając, że w ocenie stanowiska naszego kraju wobec przyjęcia euro należy wziąć pod uwagę, że ta waluta wcale nie musi być dla nas w tej chwili korzystna. Zdaniem brytyjskiego magazynu, w ocaleniu Polski przed falą kryzysu pomogło to, że wciąż posługiwaliśmy się złotym.
"The Economist" przypomina również, że wśród euroentuzjastycznego polskiego społeczeństwa poparcie dla wspólnej waluty jest zaskakująco niskie. Dzisiaj chciałoby tego zaledwie 25 proc. z nas. Przed kryzysem euro w swoim portfelu chciała mieć tymczasem ponad połowa Polaków.
Pomimo tego realistycznego podejścia, komentatorzy oceniają, że najbliższa przyszłość Polski w Unii Europejskiej to rola "członka drugiej kategorii".
