Według nieoficjalnych ustaleń jednego z dzienników, śledczy zbadali auto, które pozostawił ojciec pięcioletniego Dawida. Chłopiec jest poszukiwany przez policję. Mieli sprawdzać, czy dziecko było jeszcze żywe. Odpowiedź na to pytanie może wskazywać na tragiczny finał poszukiwań.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Śledczy mają już znać wstępny wynik badań skody, którą porzucił ojciec dziecka. Tata Dawida mógł przewozić w skodzie zwłoki – wynika z informacji od techników, jakie podaje "Super Express".
Wcześniejsze informacje wskazywały na to, że auto ojca Dawida zostało porzucone w środę wieczorem przy ul. Łącznej w Grodzisku. Nie było pewności, czy z samochodu mężczyzna wysiadł sam, czy też był wówczas z dzieckiem. 32-latek poruszał się srebrną skodą fabią o numerach rejestracyjnych WGM 01K9. Miał pokonać trasę na odcinku Grodzisk – Warszawa.
Ojciec zabrał Dawida z domu około godziny 17:00 w środę. Po 21:00 policjanci otrzymali zgłoszenie o śmierci taty chłopca. Według nieoficjalnych informacji ojciec, zanim rzucił się pod pociąg, wysłał do matki chłopca wiadomość.
Dawid był ubrany w szaroniebieską dresową bluzę, niebieskie dżinsy i trampki z charakterystycznymi obrazkami Zygzaka McQueena. Ma 100-110 cm wzrostu, blond włosy zaczesane na prawą stronę, na środku prawego policzka ma pieprzyk.
– Sprawdzamy każdy sygnał, każdą możliwość i każdy z wątków. Są nam przekazywane wiadomości o prawdopodobnym miejscu, gdzie pojawił się samochód czy osoby, ale nie zawsze są one precyzyjne, nie zawsze też się potwierdzają. Niestety, żadna z tych informacji nie była dla nas podpowiedzią – powiedziała Katarzyna Zych z komendy w Grodzisku Mazowieckim.