Istnieje obawa, iż w Parlamencie Europejskim może zabraknąć kilku głosów do tego, żeby Ursula von der Leyen została we wtorek szefową Komisji Europejskiej. Jednocześnie pojawia się szansa, że kandydatura niemieckiej minister zostanie poparta przez europarlamentarzystów z PiS. Ale nie ma nic za darmo.
Targi z Niemcami o stołek dla Szydło
Beata Szydło miała zostać szefową europarlamentarnej komisji zatrudnienia i spraw socjalnych, ale przegrała sama ze sobą. Była jedyną kandydatką, jednak przeciwko niej opowiedziało się 27 delegatów, a tylko 21 było za. Był to twardy do zgryzienia orzech dla europarlamentarzystów PiS, którzy na potrzeby polskich wyborców wyniki głosowania tłumaczyli polityczną "zemstą lewicowo-liberalnego establishmentu".
Tymczasem być może nic straconego i już niedługo PiS i publiczne media będą mogłyby otrąbić wielki sukces negocjacyjny. Wszystko za sprawą wtorkowego głosowania nad kandydaturą Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej. Do uzyskania stanowiska von der Leyen potrzebuje 378 głosów.
Z ustaleń ostatniej Rady Europejskiej ma wynikać, że porozumienie ws. "pakietu kandydatów" na czołowe stanowiska zostało wynegocjowane między europejskimi chadekami, socjaldemokratami i liberałami. Powinno przełożyć się to na 444 głosy w PE, którymi dysponują łącznie te trzy najsilniejsze frakcje.
Jednak zasady w UE powoli się zmieniają i praktyka z teorią mogą się rozminąć podczas zaplanowanego na 16 lipca głosowania PE nad kandydaturami przedstawionymi przez Radę. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, rozstrzygnięcia dokonane na ostatnim szczycie RE w europejskich frakcjach i poszczególnych partiach krajowych nie zostały uznane za kompromisowe.
PiS da pewność von der Leyen?
W skali ogólnoeuropejskiej jest wręcz przeciwnie, gdyż do śmietnika wyrzucono ideę tzw. Spitzenkandidatów - osób, które w majowych wyborach kandydowały w roli pretendentów do objęcia kierownictwa nad "unijnym rządem". Część europosłów może się zbuntować przeciw temu, co ustalili w zamkniętym gronie kanclerze, prezydenci i premierzy.
Poparcie deklarują Węgry. Co do Polski, wciąż nie wiadomo. Von der Leyen nie raz wypowiadała się krytycznie na temat rządów Prawa i Sprawiedliwości, można wręcz zaryzykować tezę, że pod tym kątem jest jeszcze ostrzej nastawiona do tego, co PiS wyrabia z konstytucją niż Frans Timmermans. A mimo to pojawiają się spekulacje, że PiS zagłosuje za niemiecką minister obrony narodowej. Oczywiście nie za darmo.
Ceną miałoby być jakieś ważne i eksponowane stanowisko dla Beaty Szydło. PiS wciąż nie może przeboleć spektakularnej porażki, jaką bez wątpienia była przegrana Szydło w głosowaniu na szefową jednej z komisji PE. Straty wizerunkowe byłby mniejsze, gdyby udało się byłej premier wpisać coś ładnego na wizytówkach.